5 rano, końcówka hucznej imprezy. Jeden z gości, Rosjanin, postanawia opuścić lokal. — Kelner, rachunek! — woła. — Tak jest. Będzie 155 tysięcy. — Dobra, ale czego, euro?
Rachunek był w złotych, bo taki dialog odbył się niedawno w klubie Prive Warsaw. Jego współtwórcą i udziałowcem jest Cam Media, spółka notowana na GPW.
Według informacji „PB”, agencja reklamowa zainwestowaław klub już niemal 5 mln zł. I co więcej, lada dzień zamknie on swoje podwoje. Spektakularne bankructwo? Nie, to ma być dopiero początek wielkiego, imprezowego tour Prive po całym globie.
— Idea naszego klubu jest taka, że tworzymy przepis na ultraekskluzywny klub, którego formułę zaszczepiamy czasowo przy okazji dużych imprez, np. sportowych jak EURO, piłkarskie mistrzostwa świata czy wyścigi Formuły 1 — twierdzi Adam Michalewicz, członek zarządu Cam Media, prywatnie całkiem intensywny klubowicz.
Flavio i Thierry
Ekskluzywność w koncepcie Prive ma różne oblicza. Jedno to m.in. uśmiechniętyGeorgio Carlos, człowiek, który był współtwórcą klubów spod marki Billionaire.
Właścicielem Billionaire, do którego milionerzy jak i celebryci walą drzwiami i oknami, jest nie kto inny jak Flavio Briatore, szara eminencja Formuły 1. Niemal połowa obsługi warszawskiego klubu pochodzi więc z zagranicy i ma doświadczenie nabyte w Dubaju, Londynie czy Monte Carlo. Są ochroniarze, skąpo odziane piękne dziewczyny, smukli barmani, limuzyny.
Są też trzy strefy, stolik na parkiecie kosztuje kilka tysięcy złotych. 10 miejsc w strefie super vip to już wydatek nawet 20 tys. zł. Drogo? Ludzie walą drzwiami i oknami. W lokalu bawiła się nie tylko chmara polskich celebrytów, ale również najważniejsi przedstawiciele UEFA, ambasadorzy z całego świata, czołówka polskiego biznesu.
Szampańską noc w Pałacu Kultury spędzili np. Francuzi, wśród których byli m.in. piłkarze Thierry Henry i Patrick Vieira oraz Arsene Wenger, trener Arsenalu Londyn.
Bob daje milion
Czy Prive zawojuje imprezowy świat? Dariusz Mioduski, prezes Kulczyk Investments, bywał w podobnych lokalach na całym świecie. I twierdzi, że cena nie ma tu znaczenia, zamożnym ludziom nie stają włosy dęba na widok drinka za 100 zł. Oni chcą płacić za dobrą zabawę w doborowym towarzystwie i za najlepszą jakość obsługi.
— Ten klub nie ma się czego wstydzić. Całość jest zorganizowana na światowym poziomie. Świetnie, że Polacy potrafią coś takiego zrobić. Czy jest to koncepcja do zaszczepienia za granicą? Jak najbardziej — uważa Dariusz Mioduski.
Na sam wystrój lokalu i efektowne przerobienie ponad 1,5 tys. mkw. na czwartym piętrze Pałacu Kultury poszły setki tysięcy złotych. Co dzień grają tu topowi DJ-e, na koncert Boba Sinclaira przyszło ponad tysiąc osób. W taką noc przychód Prive Warsaw przebijał 1 mln zł w 8 godzin, więc zapłacenie Sinclairowi 70 tys. EUR za występ nie bolało tak bardzo.
— Nie jesteśmy typowym klubem dla bogatych. Jesteśmy klubem mającym ambicję dorównywać Billionaire. Każdy szczegół ma być i jest dopracowany. Jeszcze nie zarabiamy tu kokosów, bo dopiero budujemy markę. Za 2-3 imprezy osiągniemy rentowność. Już mamy oferty sprzedaży całej koncepcji lub jej wynajęcia. Zainteresowanie jest od Kataru przez Brazylię po Polskę — zapewnia Adam Michalewicz.