Canal+ wciska gaz do dechy

Magdalena WierzchowskaMagdalena Wierzchowska
opublikowano: 2012-11-27 00:00

Bajeczne promocje w Canal+ już się nie powtórzą. Stacja będzie bardziej patrzyła na ręce filmowcom.

Canal+, platforma „n” i Cyfrowy Polsat prześcigają się w promocjach. Telewizor, laptop czy konsola za złotego to standard raczej niż wyjątek. Złamał się nawet Cyfrowy Polsat, niechętny do tego typu promocji. Ale to ostatni taki sezon.

— Gdy na rynku funkcjonują wciąż trzy platformy cyfrowe, działania promocyjno-sprzedażowe przypominają wyścig Formuły 1. My wciskamy gaz do dechy — tak bogate promocje, jak „Przebajeczny wybór”, już się nie powtórzą — mówi Beata Mońka, prezes spółki Canal+ Cyfrowy. Promocje są bardzo kosztowne. Czy nie obniżą rentowności Canal+, który prognozował 200 mln zł EBITDA na koniec tego roku?

— Podtrzymujemy nasze pierwotne założenia. Do końca roku jeszcze półtora miesiąca, a jesteśmy na dobrej drodze, by osiągnąć zaplanowane wyniki. Koszty związane z promocjami były zaplanowane — mówi Beata Mońka. Rynek plotkuje, że Canal+ tak mocno walczy o widza, bo w tym roku stracił klientów — połączone platformy mają mieć 2,4 mln klientów. Tymczasem ostatnie dane pokazywały, że C+ ma 1,6 mln klientów, a „n”-ka — prawie 1 mln.

— To naturalne, że aktywnie zabiegamy o klienta na tak konkurencyjnym rynku. Szacunkowe portfolio nowej platformy nie jest po prostu sumą abonentów dotychczasowych platform, trzeba uwzględnić overlapping, ale też liczbę nowo pozyskanych klientów. O sukcesie biznesowym operatora nie przesądza wielkość portfolio, lecz rentowność przedsięwzięcia — stosunek inwestycji w kontent, produkcję i technologię do przychodów firmy — mówi Beata Mońka.

Przyszły rok może być bardzo trudny dla platformy nazywanej roboczo „nC+”. Rynek spodziewa się, że Cyfrowy Polsat zechce odebrać widzów połączonej platformie w trakcie przeprowadzania przez nią fuzji. Instrumenty ma, bo jego przychody na klienta są o 15 zł niższe niż w „n”-ce, więc może walczyć o klienta „nC+”, nie obniżając rentowności.

— Będziemy konkurować i wyróżniać się jakością, szerokością oraz unikatowością oferty programowej i technologicznej, a także wysokimi standardami obsługi klienta — mówi Beata Mońka.

— Każda z platform zagospodaruje inny segment rynku. Wiadomo, że ludzie optymalizują koszty i szukają promocji, a dla Kowalskiego obsługa klienta nie jest decydującym czynnikiem. Bardziej wrażliwi na tę kwestię oraz szerokość oferty są klienci segmentu premium. Głównym zagrożeniem dla platform nie jest konkurencja między nimi, ale wejście naziemnej telewizji cyfrowej, która oferuje kilkadziesiąt kanałów za darmo. „nC+” może też cierpieć na klęskę urodzaju — ma tak duży zasób programowy, że może mieć problem z jego wykorzystaniem — komentuje Dariusz Górski, analityk DM BZ WBK.

Markus Tellenbach, prezes TVN, zapowiadał w „PB”, że nie będzie uznawał rozdawaniagadżetów typu telewizory „za złotego”. Zapowiadał też, że nie przewiduje obniżek cen, a z ostatnich ruchów Cyfrowego Polsatu wynika, że można raczej spodziewać się ruchów rynku w górę. „nC+” skupi się na oszczędnościach. Nawet zapowiadany nacisk na produkcję filmową nie oznacza zwiększenia wydatków na ten cel.

— Do tej pory wydaliśmy ponad 200 mln zł na produkcję filmową. Zamierzamy kontynuować strategię inwestowania w lokalne treści — krajowe koprodukcje i produkcje własne. Będziemy jeszcze efektywniej gospodarować budżetem przeznaczonym na te cele — mówi Beata Mońka. Sztandarową produkcją C+ jest serial „Misja Afganistan” i „Krew z krwi”.

— Sprawdza się postawienie na polskie produkcje i trudne tematy. Dwa pierwsze odcinki „Misji Afganistan” miały najwyższą oglądalność w tym roku. „Krew z krwi” obejrzało ponad 1 mln osób. Być może będziemy ten format kontynuować — mówi Beata Mońka.