Ceny energii: rok 2025 budzi niepokój

Magdalena GraniszewskaMagdalena Graniszewska
opublikowano: 2024-05-24 16:57
zaktualizowano: 2024-05-28 13:53

O kupowaniu energii poniżej rządowych limitów i prognozach cenowych na 2025 r. i kolejne lata mówi Piotr Ostaszewski, prezes Ekovoltisu, spółki obrotu kontrolowanej przez Michała Sołowowa, najbogatszego Polaka.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Jak polskie firmy zniosły rządową interwencję na rynku energii? Czy warto było ją prowadzić?

Piotr Ostaszewski: W 2023 r. mieliśmy kryzys energetyczny i uważam, że gdybyśmy pozostawili firmy bez wsparcia, to byłoby im bardzo ciężko. Ryzykowalibyśmy falę upadłości. Dlatego działania rządowe wydawały mi się zasadne, ale sposób ich prowadzenia już nie. Były to działania niechlujne, na których ucierpiały przede wszystkim spółki obrotu i wytwórcy zielonej energii, a konsekwencją interwencji było to, że firmy nie miały dodatkowej motywacji do oszczędzania lub do zmiany profilu zużycia energii. Czyli nie dostosowywały się do rynku. Potem wkroczyliśmy w 2024 r. i w mojej opinii mrożenie cen energii jest zupełnie niepotrzebne.

Ceny energii dla wielu odbiorców wciąż są jednak mrożone. Czy to się kiedyś skończy?

Mrożenie powinno było się skończyć 1 stycznia 2024 r. Pozostajemy jednak w obszarze decyzji czysto politycznych i raczej luźno związanych z rzeczywistą sytuacją rynkową. Wystarczy porównać górny limit dla małych i średnich firm, czyli 698 zł za MWh z akcyzą, z cenami energii na rynku dnia następnego (RDN), które są znacząca niższe. To pokazuje, jak niepotrzebne są te polityczne limity.

Czy kiedykolwiek z tego wyjdziemy? Mam wrażenie, że niestety ograniczanie przez rząd cen dla sektora małych i średnich przedsiębiorstw może potrwać trochę dłużej. Podkreślam, że znakomita większość naszych klientów kupuje energię poniżej rządowej ceny, dlatego tym bardziej trudno mi zrozumieć, po co komu mrożenie.

Jakiemu typowi klientów udaje się kupować poniżej limitów?

W 2022 r. poszliśmy w inną stronę niż konkurencja. Nie straszyliśmy klientów, że wysokie ceny energii utrzymają się długo, bo wiedzieliśmy, że są jedynie skutkiem wojennego szoku i następstw geopolitycznych. Wiedzieliśmy, że nie może to wiecznie trwać, bo zawaliłaby się gospodarka całej Europy. Oferowaliśmy więc klientom krótkie kontrakty, roczne. Oferowaliśmy też rozwiązania, w ramach których klient zabezpieczał cenę na rok, ale tylko dla połowy swojego poboru, resztę kupował na RDN. Wielu klientów z tego skorzystało. W efekcie energię na 2024 r. kupowali nie w stresującej atmosferze wojny, lecz w cenach bardziej akceptowalnych.

Edukujemy klienta, informujemy o ryzyku i dajemy mu dużą elastyczność. W tej chwili rządowe ograniczenie cen energii dotyczy tylko 2-3 proc. naszego portfela. To mało i jestem z tego bardzo zadowolony. Oznacza to, że w momencie uwolnienia cen energii nie będę miał problemu z klientami, którym cena nagle skoczy na wysoki poziom. U innych tego się spodziewamy. Rozmawiam czasem z firmami, które mają świadomość, że podpisały długoterminowe umowy z cenami powyżej 1000 zł za MWh.

Czy kupowanie zielonej energii się opłaca?

Kupując zieloną energię, kupujemy produkt dostępny jedynie wtedy, gdy jest generowany. Teraz, wiosną, mamy cudowny czas, gdy tej energii jest nawet za dużo. Jako spółka obrotu musimy jednak zadbać o to, by przekształcić profile produkcyjne, np. słoneczne, wiatrowe, biogazowe czy wodne, w coś, co będzie odpowiednie dla klienta końcowego. To nasza praca. Zaprzęgamy do niej systemy IT, sztuczną inteligencję etc. Ta energia na koniec dnia nie jest droższa od energii z węgla, ponieważ wszystko i tak jest wyceniane na bazie instrumentów giełdowych, które w Polsce są przecież kształtowane przez energię z węgla. Ponadto jeżeli mamy klienta o profilu zużycia zbliżonym do profilu słonecznego, a jeszcze do tego odbierającego energię w soboty i niedziele, to jesteśmy w stanie uzyskać dla niego naprawdę atrakcyjną cenę. Możemy też np. część energii sprzedać mu w cenie stałej, a część w cenie zmiennej.

Wspomniał pan o giełdzie energii. Jak pan widzi jej rolę w kontekście dyskusji wokół tzw. obligo, czyli obowiązku sprzedawania przez nią energii?

Dzięki giełdzie rynek energii w ogóle istnieje. Jeżeli giełda zniknie, to skąd będziemy wiedzieli, czy kupujemy energię w dobrej, rynkowej cenie? Niestety, z giełdy zaczęły znikać transakcje terminowe. Moim zdaniem to niebezpieczne zjawisko. Obligo giełdowe powinno wrócić po to, by giełda była żywym organizmem. Z przyjemnością patrzę na giełdy europejskie, gdzie można spokojnie wyceniać kontrakty w okresie dłuższym niż trzy lata. Giełda w Polsce ciągle niestety dostaje po uszach. Jedynym żywym miejscem jest dziś RDN, który przeżywa rozkwit. To w zasadzie nie jest złe, ale rynek terminowy musi przecież w końcu wrócić.

Jakie są pana prognozy dla rynku energii w 2025 r. i w kolejnych latach?

Będziemy świadkami jednocześnie kilku zjawisk. Po pierwsze, popyt na energię będzie rósł, w kraju będzie coraz więcej pomp ciepła, coraz więcej aut elektrycznych. Wydawać by się mogło, że będzie to stopniowy proces, ale jeśli spojrzymy na statystyki dotyczące samochodów elektrycznych, to widać, że to jednak szybki proces. Po drugie, zastanówmy się nad podażą energii. W energetyce węglowej bloki wytwórcze będą stopniowo wyłączane, a nowe źródła gazowe powstają powoli i z trudem. Dodajmy do tego nieprzesadnie rozwinięte połączenia transgraniczne. Duży atom pojawi się zaś, według deklaracji, między 2034 a 2040 r., ale deklaracje są co chwilę inne, co powoduje niepewność. Na miejscu klienta końcowego patrzyłbym z pewnym niepokojem na perspektywę rosnących cen energii począwszy od 2025 r. Ponadto pamiętajmy, że w tej chwili mamy recesję, a jednocześnie wszyscy trzymamy kciuki za odbicie gospodarcze w drugiej połowie roku i w Polsce, i w Europie. Przy odbiciu gospodarczym ceny uprawnień do emisji dwutlenku węgla też pójdą do góry, co dodatkowo przełoży się na wyższe ceny energii.

Szukaj Pulsu Biznesu do słuchania w Spotify, Apple Podcasts, Podcast Addict lub Twojej ulubionej aplikacji

w tym tygodniu: „Co dalej z cenami energii?”

goście: Wojciech Graczyk - dyrektor w E.ON., Piotr Ostaszewski - prezes Ekovoltisu, Henryk Kaliś - prezes Izby Energetyki Przemysłowej i Odbiorców Energii, Alina Wołoszyn - partner i szef działu doradztwa transakcyjnego w KPMG w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej