W środę ze świecą trzeba było szukać surowców, które zyskują na wartości. Notowania złota wzrosły natomiast o ponad 2 proc., osiągając cenę prawie 976 dolarów za uncję. Dziś są o ponad 7 dolarów wyżej i zaledwie około 17 dolarów brakuje im do dotychczasowego rekordu wszechczasów.
Złoto akcji nie zastąpi. Jednak biorąc pod uwagę wydarzenia ostatnich dni,
które dostarczyły inwestorom wielu wrażeń, obecność złota w portfelu może być
sporym pokrzepieniem. Może ono cieszyć nie tylko, gdy na giełdach goszczą
spadki. Notowania złota rosną bowiem już od października ubiegłego roku. Od tego
czasu jego cena wzrosła
z około 685 do 983 dolarów za uncję, czyli o 43
proc. W najgorszym dla inwestorów okresie - od października ubiegłego roku do
połowy lutego - zwyżkowało o 315 dolarów, czyli o 46 proc. Początek fali
wzrostów na giełdach trochę notowaniom kruszcu zaszkodził, ale dwumiesięczna
wiosenna korekta okazała się być dobrą okazją do jego kupna. Ten, kto się na
taki krok zdecydował, mógł zarobić nieco ponad 100 dolarów na uncji, czyli
prawie 12 proc. Wydaje się, że to niewiele w porównaniu z rynkiem akcji, który w
tym czasie pozwolił zarobić o wiele więcej. 12 proc. w ciągu 4 miesięcy to
jednak zarobek całkiem przyzwoity, a i ból głowy znacznie mniejszy.
Dziś kurs złota przekroczył poziom poprzedniego szczytu z początku czerwca. Wszystko wskazuje na to, że jeśli korekta na rynku akcji będzie się przedłużać, niebawem złoto może zaatakować inny szczyt, ten „najważniejszy”, położony w okolicach 1000 dolarów za uncję. Brakuje do tego już tylko 17 dolarów, czyli 1,7 proc.
Roman Przasnyski
Główny analityk Gold
Finance