Ukończył studia, a następnie uzyskał tytuł doktora na Wydziale Ogrodnictwa i Architektury Krajobrazu SGGW w Warszawie. Pracuje w swoim zawodzie. Życie osobiste, pracę i liczne pasje dzieli z żoną Beatą, również architektką krajobrazu. To ona, jak mówi, daje mu siłę, by wciąż podejmować nowe wyzwania.
– Pierwszą firmę, Sztuka Krajobrazu, założyliśmy z żoną jeszcze w czasach studenckich. I ona do dziś istnieje. Zaczynaliśmy od projektowania prywatnych ogrodów w Polsce i za granicą. Pamiętam jedną z pierwszych realizacji ogrodu na dachu domu w Meksyku, gdzie wyzwaniem był dobór odpowiednich roślin odpornych na wysokie temperatury – wspomina Michał Skrobot, współwłaściciel pracowni projektowej Sztuka Krajobrazu i firmy projektowo-budowlanej Venuland.
Nabierając doświadczenia, architekci podejmowali się realizacji coraz większych projektów nie tylko prywatnych ogrodów, lecz także zagospodarowania przestrzeni publicznych. Do swoich najważniejszych realizacji z dziedziny architektury krajobrazu zaliczają projekt Parku Dolina Wkry w Pomiechówku z wieżą widokową, wiatą edukacyjną, ścieżką w koronnie drzew i autorskimi placami zabaw. Kolejny duży kompleksowy projekt to port dla kajakarzy w Broku nad Bugiem.
– Na szczególną uwagę zasługują tam zadaszenia wiat inspirowane wzbijającymi się do lotu ptakami wodnymi – opisuje Michał Skrobot.
Architekt jest dumny także z zaprojektowania Lasu Odkrywców – rodzinnego parku edukacyjnego na Lubelszczyźnie, gdzie na 14 hektarach można się relaksować na łonie przyrody.
Z aparatem przez świat
Mówi o sobie, że jest człowiekiem czynu i drogi. Praca, którą uwielbia, umożliwia mu realizację pasji. Pieniądze zarobione na projektach inwestował w rozwój firmy i wydawał na podróże.
– W październiku zazwyczaj kończyliśmy budowę ogrodów i świat nas wzywał. Zamykaliśmy dom i ruszaliśmy z żoną, a potem z dziećmi w świat. To sposób, by nabrać inspiracji i naładować baterie, żeby móc intensywnie pracować przez pozostałą część roku – twierdzi Michał Skrobot.
Ich drugim domem była Azja, w szczególności Indie. Spędzili wiele czasu, przemierzając na motocyklu ten kraj, a także Nepal i Filipiny. Podczas swoich trzech miesięcy poślubnych zwiedzili też Afrykę Zachodnią, dojeżdżając swoim terenowym busem do Beninu.
– Unikamy drogich hoteli, często zapraszają nas miejscowi i tak ich poznajemy. Niezwykle cenne są dla nas nawiązywane wtedy kontakty i przyjaźnie – mówi architekt krajobrazu.
Ich przewodnikami po Rio de Janerio były dzieci mieszkające w tamtejszych fawelach. Chociaż przestrzegano ich przed tego typu znajomościami, było to wspaniałe doświadczenie.
– My wierzymy ludziom. Mamy fantastyczne doświadczenia – twierdzi podróżnik.
Kiedy powiększyła się im rodzina, nie zrezygnowali z podróżowania, zmienili jedynie kierunki.
– Z naszej miłości pojawiły się dzieci i wtedy zaczęliśmy wybierać miejsca bardziej przyjazne maluchom. Zwiedziliśmy z nimi Amerykę Północną i Południową – Meksyk, Kolumbię, Brazylię – wymienia Michał Skrobot.
Z każdej wyprawy przywozi zdjęcia. Fotografuje krajobrazy, ale też ludzi. Swoje prace prezentował na kilku indywidualnych wystawach w warszawskich galeriach sztuki.
Spełnione marzenie
Jego kolejną pasją jest żeglowanie. Przygodę z morzem rozpoczął jeszcze w liceum. Pływał wtedy głównie po Bałtyku harcerskim jachtem „Warszawska Nike”.
– Ta pasja do mnie wróciła, gdy na świecie pojawiły się dzieci. Kiedy Oskar miał dwa lata, a Nina się urodziła, przyszedł mi do głowy pomysł, żeby wziąć całą rodzinę i popłynąć w kilkuletni rejs – wspomina architekt krajobrazu.
Zainspirował go przyjaciel, żeglarz Kazimierz Ludwiński, który z dwójką małych dzieci opłynął świat.
– Dużo rozmawialiśmy, dzieliłem się z nim obawami, czy z dwojgiem maluchów bezpiecznie jest wypływać w daleki rejs. Podpowiedział mi, żeby nie odwlekać podróży do czasu, aż dzieci podrosną, tylko realizować marzenia – mówi Michał Skrobot.
Postanowił więc kupić jacht i to nie byle jaki. Taki, którym można się wybrać w podróż dookoła świata.
– Chciałem kupić jacht dalekomorski, który dałby też radę pływać po zimnych wodach. Szukałem jachtu klasy lodowej, bo w planach mam opłynięcie m.in. Grenlandii i Patagonii – mówi pasjonat.
Interesującą ofertę znalazł na Wyspach Kanaryjskich. Zdecydował się kupić jacht do generalnego remontu. Jak mówi, kupił taki, na jaki było go wtedy stać.
– To duńska stalowa jednostka, ma 44 stopy i waży 18 ton. Jest wyposażona w takie systemy, by nawet tak drobna osoba jak moja żona mogła samodzielnie obsługiwać jacht w każdych warunkach. Przeliczyłem się jednak finansowo, bo remont jest znacznie kosztowniejszy, niż myślałem. Okazało się, że jedynie kadłub spełnia wymagania technicznie. Cała reszta jest w opłakanym stanie – przyznaje architekt.
Chciał jednak sprowadzić jacht do Polski, żeby remontować go w Gdańsku. Udało się to z pomocą przyjaciół z dawnych lat, z którymi żeglował.
– Obliczyłem, że aby ukończyć tak kosztowny remont, przy ówczesnym stanie moich finansów musiałbym odkładać przez około 10 lat – mówi Michał Skrobot.
Kierunek: Wyspy Kanaryjskie
Wtedy zdecydował się rozwinąć działalność. Otworzył z obecnym wspólnikiem Jarosławem Badachem firmę Venuland, która zajmuje się wykonawstwem budowlanym. Powiększył zespół, zatrudnił inżynierów, budowlańców i innych specjalistów. Kupił maszyny. Zrobił nawet kurs operatora koparki, żeby wspomóc zespół pracujący przy budowie.
– Pracowałem na pełnych obrotach od 6 do 23. Był rok 2017, wtedy rosły ceny wynajęcia podwykonawców robót. Ale ciężka praca się opłaciła i przedsięwzięcie się udało. Zrobiliśmy pierwszy projekt, potem kolejne – wspomina przedsiębiorca.
Minęło już sześć lat od rozpoczęcia remontu jachtu. Każdy wolny czas spędza w hangarze w Gdańsku, gdzie pracuje nad rekonstrukcją swojej jednostki. Tej zimy jednak w wymarzoną podróż jeszcze jachtem nie wypłynie. Wybiera się z rodziną do Indii. Kupił też gospodarstwo na Gran Canarii, tam gdzie kupował jacht, i nawiązał wiele znajomości. Będzie to pierwszy cel podróży po wyremontowaniu jednostki.
– Już nie czuję presji, że muszę wyruszyć w podróż dookoła świata. Najpierw popłyniemy całą rodziną na Wyspy Kanaryjskie, a jeśli podróż dzieciom się spodoba, to opłyniemy razem świat – planuje architekt krajobrazu.
Nie boi się marzyć, bo wierzy, że w życiu warto podejmować ryzyko.
– Wspaniałe jest to, że we wszystkich działaniach wspiera mnie żona. Bez niej nie udałoby się tego osiągnąć – konkluduje Michał Skrobot.