Kto nie inwestuje, zostaje w tyle — tę prawdę dobrze znają rodzime firmy chemiczne. Borykają się jednak z podstawowym problemem — surowcami, których brakuje nie tylko nad Wisłą, ale też na całym Starym Kontynencie. W tej sytuacji chemia trzyma kciuki za Orlen, a ściślej — za aktualizację jego strategii, która do końca lipca ma zostać opublikowana. Firmy chcą przekonać PKN, by umieścił w niej inwestycje zwiększające produkcję petrochemikaliów.
Kluczowy moment
Polska Izba Przemysłu Chemicznego (PIPCH) szacuje wydatki na tego typu inwestycje w miliardach złotych.
— Są jednak konieczne. Obecnie produkcja petrochemikaliów i zapotrzebowanie firm chemicznych nie są zbilansowane. W tej sytuacji nie ma mowy o rozwoju produkcji chemicznej. Brakuje nam głównie propylenu, butadienu, fenolu, benzenu. Szacujemy, że około 50 proc. komponentów firmy muszą kupować za granicą — mówi Jerzy Majchrzak, dyrektor PIPCh.
Zdaniem chemii, to szansa dla PKN Orlen, który jest nie tylko producentem paliw, ale także petrochemikaliów.
Czy z niej skorzysta?
— Zakończyliśmy realizację pierwszego etapu strategii na lata 2008-13, którego celem była redukcja zadłużenia. W drugim etapie koncentrujemy się na rozwoju i budowie nowych segmentów. W związku z ustabilizowaniem pozycji finansowej firmy przygotowujemy aktualizację dotychczasowej strategii, utrzymując te same główne kierunki rozwoju. W aktualizacji przedstawimy nasze aspiracje dotyczące planowanych nakładów inwestycyjnych na podstawowe segmenty oraz nowe obszary: upstream i energetykę — mówi Beata Karpińska z Orlenu.
Na rozwój segmentu petrochemicznego Orlen przeznaczył 4,9 mld zł w strategii na lata 2008-13. Ale płocki gigant ma obecnie inny ważny cel, nakreślony przez skarb państwa. To poszukiwanie gazu łupkowego. To także ogromny wydatek na zdobycie surowca, który również jest niezbędny chemii.
Powrót do stołu rozmów
W ostatnich latach chemia pokazała, że potrafi sobie radzić w trudnych okolicznościach rynkowych.
— Rozpoczęliśmy wstępne rozmowy z Orlenem. Musimy wrócić do spotkań, podczas których chemia będzie mogła przedstawić PKN potrzeby, a nasz partner będzie mógł oszacować możliwości inwestycyjne i odpowiedzieć na nasze zapotrzebowanie. Jeżeli wspólnie przygotujemy dobre projekty, znajdziemy też na nie finansowanie, chociaż nie będzie to łatwe — uważa Jerzy Majchrzak.
Sprawa staje się pilna.
— W Polsce i Europie od lat nie buduje się rafinerii, tylko je modernizuje. Po zrealizowaniu przez Grupę Lotos programu 10 + i uruchomieniu przez Orlen wytwórni PTA nie dzieje się nic znaczącego. Brakuje więc petrochemikaliów, by przetwarzać je na bardziej zaawansowane produkty. Nawet Rosja nie inwestuje w przetwórstwo ropy naftowej. Nowe instalacje powstają na Bliskim Wschodzie — mówi Hubert Kamola, dyrektor pionu handlowego Zakładów Azotowych Puławy.
Jego zdaniem, rentowność projektów petrochemicznych osłabiają drożejąca ropa naftowa oraz zmniejszająca się rentowność przerobu.
— Jest też inny problem. Aby zdecydowano się na budowę kolejnej rafinerii w Polsce, wcześniej należy odpowiedzieć na pytanie, czy będzie wystarczający popyt na dodatkowe ilości paliw i czy mamy odpowiednią infrastrukturę do przesyłu ropy na potrzeby takiej inwestycji — przestrzega Hubert Kamola.
W łańcuchu produktowym
Chemia nie może jednak stać w miejscu, bo to jest najgroźniejsze.
— Jeżeli mamy rozruszać Polską gospodarkę, nie można uciekać od dużych inwestycji. Czas drobnych kroków się skończył. Taką ścieżką rozwoju już dalej iść się nie da. Dlatego chcemy rozmawiać z Orlenem o współpracy o zwiększeniu produkcji petrochemikaliów — mówi Jerzy Marciniak, prezes Azotów Tarnów. A jeśli się nie uda namówić Orlenu na rozbudowę tego segmentu?
— Chemia będzie zmuszona importować chemikalia. A moglibyśmy przecież 60 proc. potrzebnych surowców kupować w kraju — mówi Jerzy Marciniak. Część ekspertów nie ma wątpliwości, że nowe moce są konieczne.
— Władze kraju powinny poważnie rozważyć taki projekt. Branża potrzebuje nowej strategii rozwoju, która określi jej potrzeby surowcowe i na nowo poukłada łańcuchy produktowe — mówi Andrzej Sikora, prezes Instytutu Studiów Energetycznych.
Długoterminowo produkcja petrochemikaliów charakteryzuje się rentownością.
— Na jej potrzeby świetnie nadawałyby się zasoby ropy naftowej w pokładach łupków, o jakich mówi raport Państwowego Instytutu Geologicznego — podkreśla Andrzej Sikora. Inni eksperci twierdzą, że rozwojem produkcji petrochemikaliów Orlen mógłby zająć się wówczas, gdyby doszło do skokowego wzrostu zapotrzebowania.