Ciężkostrawna żaba

Jacek Zalewski
opublikowano: 2005-06-17 00:00

Dwa lata temu komentarz po podpisaniu traktatu akcesyjnego, zatytułowany „Europa ta sama — ale nie taka sama” („PB” nr 76 z 17 kwietnia 2003 r.), rozpocząłem zdaniem: „Gdyby atmosfera patosu i uniesienia, unosząca się nad wczorajszym szczytem w Atenach, mogła przenieść się na codzienność nowej Unii Europejskiej — wówczas byłaby to kraina wiecznej szczęśliwości”. Dzisiaj już wiemy, że się nie przeniosła i dlatego wspólnota wpadła w głęboki dołek — czego dowodem jest przebieg szczytu Rady Europejskiej w Brukseli.

Podwójny, konstytucyjno-budżetowy kryzys wywołany został odłożonym w czasie odreagowaniem dotychczasowej piętnastki na rozszerzenie Unii o dziesięć znacznie uboższych państw. Co prawda przyjmowanie planu finansowego zawsze było pełne sporów, targów, wstawania delegacji od stołu — przykładem niech będzie budżet na lata 2000-06, zatwierdzony w roku 1999 dosłownie w ostatniej chwili, osiem miesięcy przed wejściem w życie. Także ratyfikacje traktatów przebiegały po grudzie, przypomnijmy choćby minimalne zwycięstwo aktu z Maastricht w referendum francuskim czy dwukrotne podchodzenie Irlandii do traktatu z Nicei. Wszystkie tamte przypadki były jednak incydentami, natomiast dzisiejszy kryzys ma charakter strukturalny.

Parafrazując znaną sentencję, można stwierdzić, że „Unia Unii zgotowała ten los”. Nam wypada tylko odetchnąć, iż w roku 2003 ratyfikacja traktatu o poszerzeniu UE dokonana została w piętnastu starych państwach członkowskich tylko rękami klasy politycznej. Gdyby już wówczas zapytano Francuzów czy Holendrów przy urnach, nie wciągalibyśmy 1 maja 2004 r. flagi ze złotymi gwiazdkami. Unia została jednak poszerzona i się nie rozpadnie, chociaż zjedzenie wspólnie złowionej ciężkostrawnej żaby będzie się jej długo odbijało mocną czkawką. Zwłaszcza że Francuzi robią wszystko, aby swój narodowy smakołyk reszcie zasiadających przy stole obrzydzić...