Warto najpierw zapoznać się z propozycją — grzmiał w środę w Sejmie Jacek Sasin, wicepremier i minister aktywów państwowych, zwracając się do posła Koalicji Polskiej.
Poseł — nie on jeden, o czym świadczyła burzliwa sejmowa dyskusja — krytykował tzw. daninę Sasina. To pomysł opodatkowania zysków nadzwyczajnych dużych firm, z którym Jacek Sasin wyszedł publicznie w miniony weekend. Zapoznanie się z jego propozycją jest jednak bardzo trudne — poza lakonicznym komunikatem na stronie resortu aktywów i przeciekami medialnymi nie ma żadnych oficjalnych dokumentów.
Ponieważ dysponujemy, nieoficjalnie, dokumentem źródłowym, czyli „projektem założeń projektu ustawy o szczególnym wsparciu odbiorców wrażliwych oraz jednostek samorządu terytorialnego w związku z sytuacją na rynku energii”, przedstawiamy główne założenia tzw. daniny Sasina.

Co jest w inflacji
Nową daninę nazwano w projekcie daniną „od nadzwyczajnych zysków”, mimo to Jacek Sasin podkreślał w Sejmie, że chodzi o marże.
— Rozumiemy, że firmy się rozwijają, ale marże nie powinny być większe — mówił Jacek Sasin.
Dlaczego nie powinny być większe? W założeniach do nowej daniny autorzy powołują się na amerykańskie badania, wskazujące, że w USA inflacja pocovidowa ma odmienne składowe niż inflacja przedcovidowa. Przed covidem zyski i marże korporacji odpowiadały za około 11 proc. inflacji, a od czasu pandemii ich wkład do inflacji wynosi aż około 54 proc. Koszty pracy natomiast odpowiadały za około 62 proc. inflacji, a obecnie ich wkład to zaledwie 8 proc.
Według resortu Sasina w Polsce jest podobnie. Wynik netto przedsiębiorstw niefinansowych w 2021 r. był większy nie tylko od pandemicznego 2020 r., ale również lat poprzedzających pandemię (względem 2019 r. zwiększył się o około 60 proc.), natomiast dynamika wynagrodzeń wyniosła około 16 proc. „Znaczący wzrost zysków niektórych grup przedsiębiorców wywołany zwiększonymi marżami tych podmiotów przyczynia się do zwiększenia inflacji bardzo uciążliwej dla społeczeństwa” — uważają autorzy dokumentu.
Empatia wobec państwowych
Jacek Sasin podkreślił, że nie chodzi mu o opodatkowanie małych i średnich przedsiębiorców. Dotyczy ono tylko wielkich korporacji, w tym energetycznych spółek skarbu państwa. Do tych ostatnich, które sam nadzoruje, minister ma jednak podejście pełne empatii. Wskazał, że mają obiektywne powody do osiągania wysokich marż, ponieważ ich działalność jest oparta na mechanizmach unijnych. Miał zapewne na myśli mechanizm wyznaczania ceny energii przez źródło najdroższe, czyli obecnie gazowe.
Autorzy założeń przyznają, że Komisja Europejska proponuje objęcie nadzwyczajnym podatkiem tylko firmy działające w sektorze paliwowo-wydobywczym, podczas gdy oni myślą o całej gospodarce. „Danina od nadzwyczajnych zysków powinna obejmować wszystkich dużych przedsiębiorców, którzy dzięki swojej pozycji na rynku windują marże, a w konsekwencji — inflację” — czytamy w dokumencie.
Podejrzana marża
Autorzy projektu przekonują, że danina będzie dotyczyć tych dużych przedsiębiorców, którzy zwiększają zyski przez nadmiarowe podniesienie marż, nie zaś tych, którzy przy relatywnie stałych marżach zwiększają dochody dzięki np. większemu obrotowi. Proponują, by podatek płacili ci, których marża zysku brutto za 2022 r. jest większa od uśrednionej marży brutto za lata 2018, 2019 oraz 2021 (bez 2020 r. z uwagi na jego wyjątkowy, pandemiczny charakter).
Proponują jednocześnie mechanizm, według którego przeznaczenie zysków na inwestycje kluczowe z perspektywy rozwoju i strategicznego bezpieczeństwa kraju pozwoli obniżyć podatek. Nie obejmie on także firm o bardzo trudnej sytuacji płynnościowej, zwłaszcza z sektorów energetycznego i gazowego. Sam podatek byłby oparty na stawce 50 proc., którą należy pomnożyć przez podstawę.
Niecierpliwi autorzy
Autorom założeń się spieszy. Uważają, że skoro sprawozdania finansowe za 2022 r. mogą być zatwierdzane aż do września 2023 r., to zasadny byłby mechanizm zaliczek. „Aby wpłaty z tego tytułu były dokonywane w mniejszym odstępie czasowym od momentu, w którym zostały osiągnięte nadzwyczajne zyski” — czytamy w dokumencie.
Zaliczka za pierwszą połowę 2022 r. byłaby płatna do końca bieżącego roku, zaś zaliczka za cały rok do końca kwietnia 2023 r.
Miliardy wpływów
Ze wstępnych szacunków wynika, że danina od nadzwyczajnych zysków za 2022 r. może sięgnąć około 13,5 mld zł.
— Cały dochód skierowany byłby na wsparcie Polaków, polskich rodzin borykających się z wysokimi cenami energii — mówił w środę w Sejmie Jacek Sasin.
W dokumencie napisano, że wpływy z daniny zostaną przeznaczone na wsparcie odbiorców wrażliwych oraz jednostek samorządu terytorialnego.
Miliardy na rekompensaty
Koszt rekompensat dla sprzedawców energii, którym ograniczono z góry cenę sprzedaży energii odbiorcom wrażliwym i samorządom, oszacowano na 5 mld zł. „W 2023 r. cena maksymalna sprzedaży energii dla odbiorców wrażliwych oraz samorządów powinna być ustalona na poziomie 618,24 zł/MWh netto, co stanowi 40-procentowy wzrost względem średniej wysokości taryf zatwierdzonych przez prezesa Urzędu Regulacji Energetyki dla gospodarstw domowych na 2022 r.” — czytamy w dokumencie.
Dyskusja o konstytucji
Autorzy raportu nie pominęli kwestii związanych z konstytucyjnością proponowanych założeń. Chodzi o to, że niekorzystne dla podatników przepisy nie mogą być przyjmowane ze skutkiem wstecznym. „Zasada pewności prawa zderza się z fundamentalną niepewnością gospodarczą całych społeczeństw oraz wynikającą z niej możliwością osiągania nadzwyczajnych zysków przez nieliczne duże korporacje” — argumentują autorzy założeń projektu.
Według ich analiz proponowany podatek urzeczywistnia zawartą w konstytucji zasadę sprawiedliwości społecznej. Ponadto podkreślają, że Komisja Europejska, która przedstawiła swoją wersję podatku od zysków nadzwyczajnych we wrześniu 2022 r., zakłada w niej objęcie nim zysków osiągniętych od początku 2022 r.