10-procentowy udział i pozycja drugiego gracza (po SAP) w wartym około 1 mld zł polskim rynku ERP (systemów do zarządzania zasobami w firmach) to dorobek krakowskiego Comarchu.
Tymczasem rynek e-commerce nad Wisłą jest wart blisko 16 razy więcej. Połowa tego tortu trafia do Allegro, ale na sporą część chrapkę ma też Comarch. Chce ją uszczknąć dzięki zintegrowanej z oprogramowaniem dla przedsiębiorstw aplikacji iSklep24 i powiązanej z nią wirtualnej galerii handlowej iMall24.
— Allegro ma z kim przegrać. Z naszego oprogramowania korzysta około 80 tys. firm, w dużej mierze zajmujących się handlem. Chcemy zachęcić je do prowadzenia sprzedaży także w internecie — mówi Zbigniew Rymaczyk, wiceprezes Comarchu. Na oprogramowaniu iSklep 24 działa dziś około 400 sklepów internetowych.
Projekt iMall24, który ma stanowić dla nich wspólną platformę promocyjną, jest po 5 miesiącach działania w fazie wstępnej (darmowej) i pozostanie w niej, dopóki nie wyschnie strumień unijnych dotacji z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego, z którego teraz czerpie Comarch.
— W przyszłości będziemy chcieli zarabiać na reklamach i — zwłaszcza — na większej sprzedaży naszego oprogramowania.Każdy, kto kupi Optimę czy inny nasz program w celu uruchomienia e-sklepu, automatycznie zwiększy nam przychody — mówi Zbigniew Rymarczyk. W odróżnieniu od funkcjonujących platform w rodzaju Allegro iMall24 ma nie pobierać prowizji od transakcji.
Czy to jednak wystarczy do przyciągnięcia sprzedawców? Wiceprezes Comarchu twierdzi, że na wszystko przyjdzie czas.
— To długoterminowe przedsięwzięcie, w pełni rozwiniemy skrzydła zapewne nie wcześniej niż w 2013 r. Na razie na stronie można kupić 24 tys. produktów, do końca roku chcemy podwoić tę liczbę, a pod koniec 2012 r. dobić do poziomu ok. 300 tys. produktów — mówi Zbigniew Rymarczyk. Dla porównania — na Allegro każdego dnia aktywnych jest ok. 14 mln aukcji (z czego niemal 90 proc. to oferty Kup Teraz, czyli bez licytacji), a miesięcznie na serwisie wystawia swoje towary ok. 700 tys. sprzedawców.
Zbigniewa Rymarczyka nie przytłaczają jednak te liczby. — Musimy podejmować ryzyko i wyróżniać się innowacyjnością, by nie powtórzyć scenariusza wielkich firm, które wierzyły, że rynek nie zmieni się radykalnie i na ich produkty zawsze znajdą się kupcy. Coraz częściej klientami będą młodzi ludzie, od dziecka oswojeni z nowymi technologiami i stale domagający się nowości — mówi wiceprezes Comarchu. W pierwszym półroczu 2011 r. Comarch radził sobie gorzej niż rok wcześniej — miał 20,5 mln zł skonsolidowanej straty netto (wobec 5,5 mln zł zysku netto w połowie 2010 r.) i 299,39 mln zł przychodów (wobec 320,06 mln zł).