Zysk razy pięć, przychody powyżej 660 mln zł — to plan Janusza Filipiaka na ten rok.
Ponad 200 mln zł w 2008 r. — tyle ma zarobić na czysto krakowska grupa informatyczna, która w 2007 miała nieco ponad 43 mln zł zysku.
— To nie żart. Tyle będzie — mówi Janusz Filipiak, prezes i główny akcjonariusz Comarchu.
Tyle że 158 mln zł z tej sumy wynika z niedawnej sprzedaży akcji Interii. Jeszcze niedawno wydawało się, że Comarch wykaże z tego tytułu tylko około 20 mln zł zysku. Prezes wyjaśnia, że wyższa kwota to skutek procedur wynikających z międzynarodowych standardów rachunkowości.
Comarch planuje na ten rok zwiększenie sprzedaży o 15 proc., przynajmniej do 660 mln zł.
— Nasze kontrakty do zrealizowania w tym roku mają już wartość 308 mln zł, o 5 proc. więcej niż przed rokiem — tłumaczy Janusz Filipiak.
Rentowność operacyjna ma przekroczyć 8 proc., a rentowność EBITDA (zysk operacyjny plus amortyzacja) powyżej 10 proc.
— To wyniki podobne do ubiegłorocznych — dodaje Konrad Tarański, p. o. dyrektor finansowy.
Prezes podkreśla, że rezultaty zostaną uzyskane przy wyższych kosztach związanych m.in. ze wzrostem płac. Wynagrodzenia informatyków szybko gonią pensje zachodnie. W Comarchu wzrosły w 2007 r. o 14 proc., ale teraz mają nieco przyhamować.
Janusz Filipiak na 2008 r. planuje przejęcie kosztem około 10 mln EUR firmy na rynku niemieckim i założenie dwóch, trzech w nowych segmentach.
— Mamy dużo pieniędzy — nie kryje prezes.
Ale zostaną one w spółce, buy-back — zdaniem prezesa — nie ma sensu. Janusz Filipiak woli pieniądze inwestować.