30 lat temu zespół banku inwestycyjnego Credit Suisse zamknął pierwszą transakcję w Polsce — prywatyzację Wedla. 14 lat temu bank otworzył we Wrocławiu centrum usług wspólnych, a pięć lat temu oddział w Warszawie. W pierwszym zatrudnia 5 tys. osób, a w drugim 900.
— Trwa planowanie przyszłorocznego wzrostu, nie mamy jeszcze szczegółów. Rokrocznie zatrudniamy jednak kilkaset osób, więc także w najbliższych 12 miesiącach przyjmiemy do pracy około 1300 pracowników w obu lokalizacjach — mówi Aneta Kocemba, szefowa warszawskiego biura Credit Suisse, która od września jest także odpowiedzialna za globalny marketing.

Spółka poszerzy obszary, w których obecnie działa: technologii, informatyki, wsparcia funkcji biznesowych, ryzyka i finansów.
— Automatyzacja powoduje, że wzrost liczby pracowników nie jest tak duży jak dawniej. Zawsze jednak, gdy wskutek automatyzacji znika praca dla np. 10 osób, znajdujemy dla nich zatrudnienie w innym obszarze. Gdy prawie siedem lat temu zaczynałam pracę w Credit Suisse, spodziewałam się, że roboty odbiorą nam więcej etatów, ale złożoność procesów i kwestie regulacyjne powodują, że algorytm nie jest łatwy do opisania — mówi Katarzyna Józefowicz, szefowa biura Credit Suisse we Wrocławiu.
Credit Suisse rośnie w Polsce tak jak cały sektor, który nawet w pandemicznym 2020 r. zatrudnił 13,6 tys. pracowników, zwiększając się się o 3,9 proc. (w najlepszych latach wzrost sięgał 25 proc.), do prawie 355,3 tys. Branża nowoczesnych usług biznesowych odpowiada za blisko 6 proc. zatrudnienia w Polsce. Dla porównania: w górnictwie i wydobyciu na koniec 2020 r. pracowało 125,6 tys. osób, w działalności finansowej i ubezpieczeniowej 233,3 tys. (z czego w bankowości 144,1 tys.), a w obu przypadkach te liczby spadają.
Biura Credit Suisse są cały czas otwarte dla pracowników, ale większość z nich pracuje zdalnie.
— Tak będzie, dopóki krzywa zachorowań będzie rosła. Po zakończeniu pandemii wprowadzimy pracę hybrydową. Wszyscy pracownicy dokonają wyboru, w jakim modelu chcą pracować. Sami jesteśmy ciekawi, na jakim poziomie to się ustabilizuje. W trakcie głębokiej pandemii obserwowaliśmy dużą potrzebę powrotu do biur, ale z czasem, gdy obostrzenia zostały poluzowane, trend się wyciszył — mówi Aneta Kocemba.
Zapowiada jednak włączenie w system hybrydowy tradycyjnych spotkań i wydarzeń, by utrzymać kulturę organizacyjną, umożliwić pracownikom kontakt osobisty i zapewnić możliwość współpracy oraz integracji nowych pracowników.
Menedżerki przewidują, że w przyszłości biura w obu miastach zmienią się i będzie więcej przestrzeni do pracy w zespołach, a mniej open space’ów. Niektóre zmiany mogą zostać wymuszone przez przepisy sanitarne dotyczące skupisk ludzi.
— We Wrocławiu zmniejszyliśmy powierzchnię biura o 8 proc. Nie przewidujemy dalszej redukcji. Warunki w naszych biurach są bardzo komfortowe i liczymy, że pracownicy powoli będą do nich wracać — mówi Katarzyna Józefowicz.

Obie menedżerki oceniają, że rynek pracy wrócił do stanu sprzed pandemii.
— W trakcie pierwszej, drugiej i trzeciej fali pracownicy nie szukali nowej pracy, teraz rynek przyspieszył. Są tysiące ofert na rynku wrocławskim czy warszawskim, ciekawe możliwości pracy bez konieczności przeprowadzki. My taką możliwość wprowadziliśmy już kilka lat temu, ale korzystamy z niej tylko w przypadku unikatowych umiejętności. Większość osób zatrudniamy z perspektywą pracy hybrydowej — mówi Katarzyna Józefowicz.