Typowej dla naszego klimatu zimy nie było, przynajmniej w Polsce, zatem jeszcze w lutym trudno było sobie wyobrazić, po czym w ogóle mamy się ożywiać. Jedynym naturalnym zagrożeniem wiosennym jawiła się nieuchronna susza. Niestety, rozesłana przez Chiny na nieświadomy świat broń biologiczna — tej prawdy tamtejsza partia komunistyczna nie zamiecie pod dywan obecnym rozsyłaniem maseczek — zmroziła funkcjonowanie państw i społeczeństw bardziej niż tzw. zimy stulecia. Odczuliśmy to podczas anormalnych świąt. Chociaż nie wszyscy wpadli w tony frasunku i refleksji, wśród tytułów e-maili z życzeniami znalazłem np. tryskający radością „Wesołych Świąt Wielkanocnych!”, akurat od Kongresu 590.
Tradycyjnie zjedliśmy masę jajek, głównie kurzych, inne są w Polsce mało popularne. W stanie epidemii jednak symboliczne znaczenie zyskał drób zupełnie inny — czarny łabędź (Cygnus stratus). To wywodzący się z Australii, Tasmanii i Nowej Zelandii ptak wydający charakterystyczny głos ostrzegający (bliski nam łabędź biały to niemowa). Oryginalność gatunku spowodowała rozszerzenie kategorii czarnych łabędzi poza ornitologię. W języku biznesu i polityki określa się tak wydarzenia lub zjawiska zaskakujące, wywierające istotny wpływ na rzeczywistość gospodarczą i społeczną. W obliczu nadlatującego niespodziewanie czarnego łabędzia funkcjonujące systemy czy procedury stają się bezradne. Odczuwają to zwłaszcza firmy, instytucje i organizacje mało elastyczne. Czarny łabędź pod postacią podstępnego koronawirusa obalił jednak wszelkie teorie. Notabene łabędzie jaja są, w stosunku do pisankowych kurzych, nie tylko znacznie większe, ale mają inny kształt — nie obły, lecz bardziej stożkowy. Natura uzależnia konstrukcję jaj od… lotności danego gatunku.
Od kilku lat w końcówce roku bawimy się redakcyjnie w wypatrywanie czarnych łabędzi. Publikujemy kilkanaście szokujących prognoz rozwoju sytuacji w wybranych branżach czy dziedzinach. Absolutnie nie znaczy to, że autorzy życzą sobie spełnienia ich przewidywań, ba, niektórych wręcz sobie nie życzą — jednak zakładają, że czarne łabędzie mogą skrzydłami załopotać. Podczas świątecznej kanikuły zajrzałem w ostatnie takie prognozy, które ukazały się 31 grudnia 2019 r. Wstępniakowi nadałem wtedy tytuł „Teoretycznie będzie to rok normalniejszy”. O, święta naiwności… Odnosił się do wyborów w 2020 r. po podwójnym zgiełku parlamentarnym z 2019 r. (najpierw wybory europejskie, potem krajowe). W naszym ustroju elekcja głowy państwa ma znaczenie naprawdę drugorzędne. Chociaż w sylwestra absolutnie niewyobrażalna była taka paranoja, jak obecne forsowanie głosowania korespondencyjnego dosłownie za wszelką cenę. Wśród piętnastu tamtych tekstów znalazł się jeden bardzo proroczy, zatytułowany „Zdrowotna apokalipsa”. Dotyczył nieco innego wątku, sytuacji sektora ubezpieczeniowego, zaczynał się zaś słowami: „Publiczna opieka zdrowotna przestanie sobie radzić z brakiem rąk do pracy i starzejącym się, coraz mocniej schorowanym społeczeństwem. Koniec końców placówki medyczne i szpitale kolejno zaczną się zamykać. Kraj pogrąży się w zdrowotnym chaosie”. Według stanu na Wielkanoc 2020 tak jeszcze nie jest. Ale czarne ptaszysko się udomowiło i zachowuje jak w tytule…