Czesi zaczynają chłodzić gospodarkę

Justyna DąbrowskaJustyna Dąbrowska
opublikowano: 2017-08-03 22:00
zaktualizowano: 2017-08-03 20:31

Bank Czech jako pierwszy w regionie zdecydował się na podwyżkę stóp procentowych, ale nie można powiedzieć, że przetarł szlaki.

Stawka referencyjna w górę o 20 pkt. bazowych (z 0,05 do 0,25 proc.), stopa lombardowa o 25 pkt. baz. (do 0,5 proc.), stopa dyskontowa bez zmian na poziomie 0,05 proc. — to najważniejsze decyzje podjęte na czwartkowym posiedzeniu Czeskiego Banku Narodowego. Ostatni raz nasi sąsiedzi podwyższyli koszt pieniądza w 2008 r., a „techniczne zero” na stopie repo towarzyszyło im od 2012 r. Jednak to nie czas zmotywował ich do zerwania z ultraekspansywną polityką monetarną, ale sygnały płynące z gospodarki. Najniższa stopa bezrobocia w UE, inflacja na poziomie 2,3 proc. (wobec długoterminowego celu na poziomie 2 proc.), 3-procentowa roczna dynamika wzrostu PKB po pierwszym kwartale 2017 r., prognozy 3,1-procentowego wzrostu gospodarczego w całym 2017 r. czy wreszcie szybko drożejące nieruchomości — to tylko wybrane przykłady, świadczące o tym, że podjęcie decyzji o stopniowym chłodzeniu gospodarki nie było bezpodstawne.

Element zaskoczenia

Mimo to nie była ona pewnikiem: spodziewała się jej mniej niż połowa analityków ankietowanych przez Bloomberga (12 z 22).

— Zdania na temat podwyżki stóp procentowych przez Czeski Bank Narodowy na sierpniowym posiedzeniu były podzielone. Z jednej strony, od czasu uwolnienia kursu czeskiej korony [kwiecień tego roku — red.] rynki spodziewały się podwyżek. Nie było jednak pewności, że pierwszy ruch w kierunku zacieśniania polityki monetarnej zostanie wykonany już w sierpniu — komentuje Grzegorz Ogonek, ekonomista BZ WBK.

Jastrzębie nastawienie przedstawicieli czeskiego banku centralnego nie uszło uwadze inwestorów, o czym świadczy chociażby umocnienie czeskiej waluty. W kilkanaście minut po godz. 13, o której bank opublikował komunikat, kurs EUR/CZK spadł z około 26,1 do blisko 25,9.

Gołębie górą

Posiedzenie wpisało sięw historię nie tylko czeskiej,ale również europejskiej politykimonetarnej. Czechy sąpierwszym krajem naszego regionu, który zdecydował się na podwyżkę stóp w tym cyklu. O potencjalnych ruchach ze strony pieniężnego centrum dowodzenia Europy (EBC) spekuluje się nie od dziś. Konkretów jednak ciągle jak na lekarstwo. Nie słychać ich także z ust przedstawicieli Rady Polityki Pieniężnej. Eksperci nie mają jednak złudzeń — ruch ze strony Czech niewiele w tym temacie zmieni. Grzegorz Ogonek podkreśla, że Czechy nie są na tyle znaczącą gospodarką, aby ich decyzja mogła wywrzeć znaczący wpływ na politykę monetarną pozostałych banków centralnych naszego regionu, w tym naszego.

— Można co prawda wskazać podobieństwa między gospodarką polską i czeską, w szczególności takie, które mogłyby uzasadniać pójście NBP śladem Banku Czech, ale są także istotne różnice. W przypadku inflacji odbicie w Polsce, podobnie jak w Czechach, pojawiło się pod koniec 2016 r. Wspólnym mianownikiem były ceny energii. Jednak różnimy się w poziomach inflacji i przyjętych przez banki celach inflacyjnych [2,5 proc. w Polsce, 2 proc. w Czechach — red.]. Ruch Czech nie zmieni retoryki NBP czy innych banków centralnych naszego regionu. W dalszym ciągu będziemy mieli do czynienia z grą na czas — mówi Grzegorz Ogonek.

Podobnego zdania jest Grzegorz Zatryb, główny strateg w Skarbcu TFI.

— W przypadku rynku pracy, w szczególności bezrobocia, sytuacja w Czechach od dawna wygląda lepiej niż w Polsce. Tempo wzrostu płac jest podobne — to około 5 proc. rocznie. Jednak czeskie władze monetarne brały pod uwagę podwyżkę stóp, podczas gdy nasza Rada Polityki Pieniężnej stawia sobie za cel nieprzeszkadzanie w napędzaniu wzrostu gospodarczego. Decyzja Czeskiego Banku Narodowego nie będzie miała znaczenia dla potencjalnych ruchów ze strony NBP — dodaje Grzegorz Zatryb.