Czulent jagnięcy

Stanisław Majcherczyk
opublikowano: 2007-06-15 00:00

W Tel Awiwie trudno dziś posmakować środkowoeuropejskiej kuchni żydowskiej. Kiedy pytaliśmy, gdzie można tam jeszcze ją znaleźć, odsyłano nas jedynie do Szmulika Cohena. Była rzeczywiście świetna. Potem mówili, że już tylko do Polski. Pomknęliśmy zatem do Anatewki, by zakosztować w Łodzi legendarnych żydowskich przysmaków. Znaleźliśmy ich tam wiele. Wśród nich nadziewana gęsia szyjka (15 zł), także słynny pipek (9 zł). Na danie główne poważnie rozważaliśmy pieczoną gąskę (32 zł) w sosie żydowskim o migdałowo-rodzynkowych smakach.

Ostatecznie zamówiliśmy czulent (28 zł). Był z mięciutkiej, wcześniej marynowanej jagnięciny. Dodatkowo lekko przyprawiony tymiankiem, czosnkiem, również rozmarynem. Palce lizać.

Na partnera wybraliśmy dla niego czerwonego Yardena ze wzgórz Golan. Galilee, 2005, Cabernet Sauvignon, Merlot, Cabernet Franc (kieliszek 18 zł). Góral od razu zakochał się w jagnięcinie. Ona w nim również. Staraliśmy się dociec dlaczego. Może dlatego, że góral nosił się po bordowsku? Może także, że jako jedyny w lokalu był rzeczywiście koszerny? Rozkoszowaliśmy się, patrząc na ich zaloty. U powały smętnie przygrywał im skrzypek. Weszliśmy cicho po drabinie, aby się z nim zapoznać. A tu niespodzianka, okazało się, że była to chyba jego córeczka.

Anatewka

ul. 6 Sierpnia 2/4

Łódź