KOMENTARZ
Od 1 stycznia 2011 r. w Polsce wzrosły stawki VAT — ta główna z 22 proc. do 23 proc. Efekt? 5 mld zł więcej w 300 mld zł budżecie państwa (co stanowi ok. 1,6 proc.) oraz spadająca dynamika wzrostu (porównując rok do roku) PKB: 2011 r. — 3,8 proc., 2012 r. — 1,9 proc., prognoza MFW na koniec 2013 r. — 1,1 proc. Z pewnością podniesienie podatków nie miało bezpośredniego przełożenia na wskazane dane, ponieważ mieliśmy do czynienia ze światowym kryzysem gospodarczym, ale już studenci pierwszego roku ekonomii wiedzą, że podniesienie podatków ogranicza rozwój biznesu. Z powodu braku pieniędzy, przeznaczanych na zwiększające się zobowiązania wobec państwa, przedsiębiorcy przestają inwestować i tracą konkurencyjność. Jak mawiał A. Smith, „zbyt wysoki podatek wyczerpuje gospodarstwo, czyli wysusza źródło, z którego żyje”.
Co działo się dalej? Ustawa przewidywała, że w sytuacji rosnącego zadłużenia państwa Ministerstwo Finansów (MF) znów podniesie stawki VAT. Okazało się jednak, że przy rosnącym spowolnieniu dług rośnie i działania „podatkowe” są niewystarczające. Stąd demontaż bezpiecznika w ustawie o finansach publicznych (próg 50 proc. PKB) oraz podwójna „reforma emerytalna”. W efekcie zgodnie z europejską metodą mamy 57-procentowy dług publiczny, lecz niektóre autorytety z dziedziny ekonomii mówią o ukrytym długu na poziomie ok. 90 proc. i MF zgodnie z wcześniejszymi założeniami powinno podnieść podatki. Taki ruch w sytuacji spadku notowań nie byłby pożądany. Wobec tego zaserwowano nam kolejną zmianę prawa polegającą na utrzymaniu obowiązujących stawek VAT w latach 2014-16 oraz usunięciu mechanizmu warunkowych podwyżek VAT w przypadku przekroczenia progu relacji długu publicznego do PKB. Ironicznie — można się ucieszyć, że mamy pewność, iż VAT nie wzrośnie, nawet jeśli dalej będziemy się zadłużać…
Moim zdaniem, usuwając z ustawy o VAT rozwiązania dotyczące rosnącego długu i zmiany stawek, MF powinno wrócić do poziomów sprzed 1 stycznia 2011 r., tj. do 22 proc. w przypadku stawki podstawowej, gdyż wzrost opodatkowania miał być okresowy. Oczywiście utrzymanie obecnej wysokości stawek VAT może być przedstawiane jako brak podwyżki, która byłaby konieczna, gdyby nie wprowadzona zmiana przepisów.
Z drugiej strony gospodarka ujawnia już pierwsze objawy ożywienia. Utrzymanie poziomu stawek, do których — co wygodne dla MF — zdążyliśmy się przyzwyczaić, stanowi w mojej ocenie dalszy przejaw fiskalizmu państwa, chociaż w obecnej sytuacji budżetowej może mieć swoje uzasadnienie. Natomiast manipulowanie przy mechanizmach bezpieczeństwa finansów publicznych, krycie realnego długu publicznego oraz dokonywanie zmian podatkowych podyktowane bieżącymi potrzebami powinno budzić sprzeciw. Po pierwsze, potwierdza instrumentalne traktowanie prawa, a po drugie, w długim terminie jest tak samo (lub bardziej) szkodliwe dla gospodarki jak podwyższanie stawek podatkowych.
Podsumowując, działania MF nie przyczyniają się do budowania pewnego system podatkowego w Polsce, potrzebnego do prawidłowego funkcjonowania przedsiębiorców i konsumentów w obrocie gospodarczym.