Ograniczenie produkcji, redukcja zatrudnienia i polityczne manifestacje Samoobrony — to, zdaniem Leszka Liszcza, syndyka lubelskiego Dae- woo, czeka jego potencjalnego odpowiednika na Żeraniu.
„PB”: Co najpierw radziłby Pan zrobić syndykowi, gdyby doszło do upadłości Daewoo-FSO?
Leszek Liszcz: Niewykluczone, że na początku trzeba byłoby ograniczyć produkcję do poziomu rzeczywistego zapotrzebowania rynku oraz odpowiednio dostosować do jej poziomu wielkość zatrudnienia. Kolejne kroki można by podjąć dopiero po dokładnym zapoznaniu się z sytuacją firmy.
Czym sytuacja w Warszawie różni się od tej, jaką Pan zastał w Lublinie?
— Wartość majątku Daewoo-FSO jest większa niż w DMP, co miałoby istotne znaczenie przy zaspokajaniu roszczeń wierzycieli. Na Żeraniu sytuacja jest też o tyle prostsza, że zarząd spółki prawdopodobnie nie ma na głowie problemu z nie dokończonymi inwestycjami, jak w przypadku lubelskiego projektu samochodu dostawczego LD 100. Poza tym w Warszawie cały czas trwa montaż nowych aut, podczas gdy w Lublinie — w momencie wejścia syndyka — produkcja była zawieszona.
Czy rząd może uratować Daewoo-FSO od upadłości?
— Tak naprawdę to może się okazać, że mimo starań rządu wniosek o upadłość zostanie zgłoszony przez zniecierpliwionego wierzyciela. Jeśli jednak Skarb Państwa zredukuje spółce dług skarbowy lub zdecyduje się na jego konwersję na akcje, to przy dobrej woli pozostałych wierzycieli może uda się zakład uratować.
Czego nie życzyłby Pan syndykowi w Daewoo-FSO?
— Politycznych manifestacji, które byłyby podobne do tej, jaką zorganizowała na terenie DMP kilka miesięcy temu Samoobrona.