Sela, która w 11 krajach ma już 500 sklepów, zapowiada szybką budowę sieci w Polsce. Konkurencjo, drżyj.
Sela, firma z kapitałem z wielu krajów, m.in. z Ukrainy, Rosji, Kazachstanu, Łotwy i Litwy, od lipca wchodzi do Polski. Pierwszy sklep dystrybutora odzieży młodzieżowej pojawi się w Warszawie, a do końca roku ma działać pięć.
— Docelowo zamierzamy polski rynek nasycić około 100 sklepami. Dziesięć będzie własnych, większość franczyzowe — mówi Ernest Woźniak z firmy Sela, odpowiedzialny za kontakty z franczyzobiorcami w Polsce.
Na razie nie są znane warunki umów franczyzowych. Poza Polską koszt inwestycji w sklep waha się od 20 do 120 USD za 1 mkw. powierzchni.
Obecnie Sela posiada 500 placówek w 11 krajach. Większość z nich działa w Chinach, Rosji, Białorusi, Ukrainie i Łotwie. W Polsce sklepy będą powstawały w największych miastach. Poza stolicą na celowniku są Poznań, Wrocław, Kraków i Trójmiasto. Potem pod lupę zostaną wzięte miejscowości liczące powyżej 300 tys. mieszkańców.
— Nasze sklepy będą konkurencyjne dla Reserved czy H&M. Łączy nas ta sama grupa docelowa, czyli młodzi ludzie — twierdzi Ernest Woźniak.
Co na to sami zainteresowani?
— Każda firma pojawiająca się na rynku z ofertą podobną do naszej jest rywalem. Tak samo będzie w tym przypadku. Niewątpliwie firma ma mocną pozycję w Rosji czy na Ukrainie, ale w Polsce nie brakuje miejsca dla nowych marek. Myślę jednak, że nie mamy powodu do obaw. To nowa sieć, więc przynajmniej przez jakiś czas w Polsce będziemy mocniejsi od nich — mówi Dariusz Pachla, wiceprezes LPP.
Sela zapowiada ekspansję w Europie Zachodniej — w Niemczech czy Austrii. Rozmawia też na Węgrzech. Firma powstała w 1991 r. Odzież tej marki jest produkowana w Hongkongu. W ubiegłym roku obroty firmy przekroczyły 140 mln USD.