W czasie pandemii lekarze mają pełne ręce roboty, ale jest to praca zupełnie inna niż zazwyczaj. Wizyty pacjentów w prywatnych placówkach są mocno ograniczone, a specjaliści, np. dentyści, często w ogóle nie przyjmują pacjentów i zamykają gabinety. Ma to duży wpływ na działalność firm, które świadczą usługi dla sektora ochrony zdrowia, takich jak DocPlanner, działający w Polsce pod szyldem ZnanyLekarz.pl, który w ekspresowym tempie dodał nowe funkcje do swojej platformy, by wciąż była użyteczna dla lekarzy i siedzących w domach pacjentów.

— W niecałe dwa tygodnie nasze zespoły w Warszawie i Barcelonie przygotowały bardzo proste w obsłudze rozwiązanie do prowadzenia konsultacji online, w tym wideo, przez lekarzy i specjalistów. Każdy nasz klient, który ma wykupioną standardową usługę, przynajmniej na czas epidemii może korzystać z tego rozwiązania za darmo i zdalnie obsługiwać pacjentów. Wprowadziliśmy też e-zwolnienia, e-recepty oraz system płatności za e-wizyty — mówi Piotr Radecki, dyrektor zarządzający ZnanyLekarz.pl.
Z platformy DocPlanner aktywnie korzysta około 500 tys. lekarzy i specjalistów w kilkunastu krajach. Wśród jej klientów są lekarze indywidualni, małe placówki medyczne i duże szpitale. W ubiegłym roku spółka chwaliła się bardzo niskim churnem, czyli wskaźnikiem rezygnacji z usług przez klientów — wynosił on około 2 proc. na rynkach międzynarodowych, a na najstarszym rynku, czyli w Polsce, która pomaga w finansowaniu ekspansji zagranicznej, był nawet niższy. Teraz, przy okazji epidemii, jest gorzej.
— W ostatnich tygodniach obserwujemy rezygnację z usług wśród klientów, którzy z dnia na dzień znaleźli się w nowej rzeczywistości, zamknęli gabinety i zredukowali koszty. Mamy nadzieję, że to tylko chwilowa reakcja. Kontaktujemy się z nimi, uspokajamy i uświadamiamy, że nasze usługi, w tym najistotniejsza — konsultacje online — sprawdzą się jako narzędzie, które pozwoli im utrzymać praktykę w tym trudnym okresie. W efekcie tych działań w ciągu zaledwie tygodnia chęć włączenia konsultacji online zadeklarowało 14 tys. specjalistów. Lekarze i placówki medyczne muszą przecież zachować ciągłość świadczenia usług, a nie mają innego rozwiązania niż konsultacje online — mówi Piotr Radecki.
DocPlanner zatrudnia ponad 1,3 tys. osób w biurach w Polsce, Turcji, Hiszpanii, Włoszech, Meksyku, Kolumbii, Chile i Brazylii.
— Większość może z powodzeniem pracować zdalnie i taką decyzję podjęliśmy już 12 marca, a część zespołów, która dotychczas spotykała się osobiście z lekarzami, także zaczęła korzystać z rozwiązań online, w tym wideorozmów, które świetnie się sprawdzają — mówi Piotr Radecki.
Spółka wprowadza kolejne usługi, by w koronawirusowym otoczeniu nie tracić przychodów.
— Liczymy, że pozwoli to zapobiec redukcji jakichkolwiek etatów, mimo że obecnie ruch na naszej platformie zdecydowanie się zmniejszył, podobnie jak liczba umawianych wizyt. Jeśli będzie naprawdę ciężko, solidarnie obniżymy wynagrodzenia, ale na razie nie musimy tego robić — mówi Piotr Radecki.
W maju 2019 r. DocPlanner przeprowadził ostatnią rundę finansowania, zbierając aż 80 mln EUR, czyli około 350 mln zł. Za tę kwotę m.in. kupił TuoTempo, włoskiego dostawcę systemów do zarządzania relacjami z klientami (CRM) dla dużych placówek medycznych.
— TuoTempo jest skupione na klientach korporacyjnych, a w tym segmencie epidemia nie wpłynęła w sposób znaczący na biznes. Pieniądze z ostatniej rundy przeznaczyliśmy też na rozwój innych linii biznesowych, więc nie siedzimy na poduszce z gotówki. Mimo że jesteśmy w nieco lepszej pozycji niż firmy z niektórych branż, jak turystyka czy logistyka, to musimy zaciskać pasa — mówi Piotr Radecki.