Drumet czeka na wyrok
WIARA PREZESA: Henryk Siodmok, prezes Drumetu, wierzy, że spółka może wygrać proces. fot. ARC
Toruński Sąd Wojewódzki ma jutro rozstrzygnąć, czy załodze Fabryki Lin i Drutów Drumet należą się zaległe nagrody z zysku. Najczarniejszy dla firmy scenariusz przewiduje, że spółka będzie musiała wypłacić pracownikom około 20 mln zł.
Spór między załogą i spółką trwa od lutego 1997 r. Wtedy do Sądu Rejonowego we Włocławku wpłynęło 10 pozwów pracowników, domagających się wypłaty należnych, w ich mniemaniu, i nie wypłaconych nagród z zysku za drugą połowę 1994 r. i cały rok 1995. Pracownicy powoływali się na układ płacowy oraz wprowadzony w 1992 r. regulamin, określający zasady wypłacania spornych nagród.
Oba dokumenty pochodzą jeszcze z czasów, gdy Drumet był własnością Skarbu Państwa. Przedsiębiorstwo zostało skomercjalizowane w kwietniu 1991 r., a w lipcu 1994 r. pakiet kontrolny w spółce wykupiła Poznańska Grupa Kapitałowa. W roku następnym walne zgromadzenie akcjonariuszy zadecydowało, by wypłacić załodze nagrody z zysku za pierwsze półrocze 1994 — wysokości 8,5 proc. funduszu płac. Drugie tyle pracownicy otrzymali za drugą połowę roku w formie nagród jubileuszowych. Nie obowiązywała już ustawa popiwkowa, stanowiąca podstawę prawną regulaminu. Władze spółki uznały, że firma nie musi wypłacać załodze nagród z zysku.
Spór bez końca
Zysk za rok 1995 WZA przeznaczyło już w całości na kapitał zapasowy. Pieniądze miały sfinansować inwestycje Drumetu.
— W myśl kodeksu handlowego oraz statutu spółki, o podziale zysku decydują wyłącznie akcjonariusze. Nie było powodu, by kierowali się przy tym regulaminem, opartym na nie obowiązującej już ustawie — uważa mecenas Marek Borowicz, reprezentujący fabrykę przed sądem.
800 na jednego
Spółka wygrała proces w pierwszej instancji. Pracownicy odwołali się do Sądu Wojewódzkiego, który zwrócił się o pomoc do Sądu Najwyższego. SN orzekł, że załodze należą się nagrody. Nie określił jednak, jak ustalić ich wysokość. Zdaniem sędziów, spółka powinna to uczynić zgodnie z dotychczasową praktyką.
— Trudno tu mówić o jakiejkolwiek praktyce. Nagrody z zysku bywały różne. Przez ostatnie trzy półrocza, w których je wypłacano, wynosiły po 8,5 proc. funduszu płac. Jeśli sąd zdecydowałby, że właśnie w takiej wysokości firma musi wypłacić je pracownikom, fabryka stanie w obliczu katastrofy. Z moich szacunków wynika, że w najgorszym wypadku nagrody wraz z odsetkami kosztowałyby spółkę około 20 mln zł — mówi Henryk Siodmok, prezes Drumetu.
— Mamy zaplanowane budżety i inwestycje. Jeżeli będziemy musieli wypłacić wysokie nagrody, konieczne będą oszczędności — ostrzega.
We włocławskim sądzie czeka w sumie ok. 800 pozwów przeciw Drumetowi.