DUMNY LWOWSKI

Stanisław Majcherczyk
opublikowano: 2007-02-23 00:00

Fondée 1782 Lwów. Tylko, albo aż, tyle na etykietce. Koneserzy wiedzą, o czym mowa!

Z produkcją win w Polsce bywało różnie, ale z wódkami czy likierami to całkiem inna historia. Żaden transatlantyk, „Polonia” czy „Piłsudski”, nie ruszał w rejs za wielką wodę przed drugą wojną światową bez baru sowicie zaopatrzonego w produkty Baczewskiego...

W kręgu sławy

A Baczewski wszystkim pasażerom zawsze kojarzył się z Lwowem. Był tam ulubieńcem baciarów, opiewano go w piosenkach. Wytwarzaniem szlachetnych trunków zajmowało się kilka pokoleń Baczewskich. Początki ich działalności sięgają aż XVIII wieku. Nieliczne zachowane puste butelki (pełne opróżnili Sowieci!) z dumą wszystkim głoszą „fondée 1782”. Najpierw miejscem produkcji była Wybranówka, koło Bóbrki, 44 km od Lwowa. Potem przeniesiono ją do zlokalizowanego na peryferiach Lwowa Zniesienia — na ul. Żółkiewską 100 (dzisiaj Chmielnickiego). Na zachowanej elewacji budynku uważni obserwatorzy są w stanie wyczytać datę powstania firmy. Otwierając wytwórnię, nikt z Baczewskich w najśmielszych snach nie marzył, że stanie się ona jedną z najbardziej znanych polskich firm. Nie tylko w Polsce, ale prawie na wszystkich kontynentach. Produkty eksportowano do Europy, Kanady, Stanów Zjednoczonych. Nawet do Australii.

Z parą nobilitacja

Trunki rzeczywiście musiały być świetne, bo już od 1810 r. Baczewski miał prawo używać nobilitującego określenia: „cesarsko-królewski dostawca dworu”. Na etykietach miał prawo także pojawić się monarszy orzeł. Jubileusz 100-lecia fabryki był wydarzeniem towarzyskim w całej monarchii austro-węgierskiej.

Baczewscy kształcili się na najlepszych europejskich uczelniach. Nic dziwnego, że firma jak na owe czasy prowadzona była nadzwyczaj nowocześnie. Natychmiast wdrażano najnowocześniejsze technologie. Z zachowanych archiwów wiemy, że po I wojnie światowej u Baczewskiego pracowały dwie maszyny parowe o sile 125 kW, 3 dynama (500 A), także 3 turbo (200 A). Będące na wyposażeniu aparaty rektyfikacyjne pozwalały uzyskać 336 hektolitrów trunków dziennie — czyli cztery do pięciu wagonów produktów.

Warte pochwały

Co produkował Baczewski? Nie tylko likiery. Także znakomite wódki czyste i wytrawne. W okresie II RP do najsłynniejszych należały: „Souverain” (władca), „Perła”, nalewka wiśniowa i likiery „Bernardine imperiale”. Baczewski miał świadomość swojej wyjątkowości. Nieskromnie uważał, że jedyną wódką dorównującą klasą wódkom Baczewskiego jest rosyjski Smirnoff. Ten ostatni z podobną estymą wyrażał się o Baczewskim. Międzynarodowe nagrody sypały się nieprzerwanie od 1866 roku (Wiedeń). Kulminacją był rok 1925. Na wystawie w Londynie firma zdobyła wszystkie możliwe do wzięcia medale.

Baczewski oprócz znakomitych technologii produkcji miał bardzo nowoczesną promocję. Reklamy pełne były humoru. Nawet butelki miały unikatowe kształty. Kres nadszedł 1 września 1939 roku. W pierwszym dniu wojny Luftwaffe zbombardowało fabrykę i magazyny. To, co gdzieniegdzie się zachowało, wkrótce zniknęło w gardzielach sowieckich „koneserów”. Nie dość na tym, Baczewskich szybko aresztowano. Nie dane im było złożyć swoich kości we wspaniałym grobowcu rodzinnym na cmentarzu Łyczakowskim. Zginęli gdzieś w kopalniach Donbasu. Po wojnie, w PRL jeden z Polmosów, produkował „na licencji” niektóre trunki Baczewskiego. Jednakże prawa do produktów Baczewskiego tak naprawdę nabyła wiedeńska firma Gessler. Utworzono firmę o nazwie Altvater Gessler — J. A. Baczewski. Prowadzą ją wnukowie jednego z Baczewskich. Wytwarzane są m.in. miodowy krupnik i czysta monopolowa. Na etykietach dumnie widnieje — „Fondée 1782 Lwów”.