Dura lex, sed lex

Tadeusz Markiewicz
opublikowano: 2006-04-25 00:00

Chwała Bogu, że Ministerstwo Finansów dostrzegło konieczność zmiany przepisów o opodatkowaniu aut służbowych wykorzystywanych także do celów prywatnych. Niech zadziała zasada „domniemanej niewinności” — przecież nie wszyscy pracownicy mają prawo do korzystania z tego dobrodziejstwa, np. do robienia sobotnich zakupów w hipermarkecie czy romantycznego weekendu w górach. A jeśli ktoś już to robi, trudno — niech płaci. Dura lex, sed lex...

Przy tej okazji zastanawiam się, na jaki jeszcze pomysł wpadnie Ministerstwo Finansów pod hasłem „uszczelniania systemu podatkowego”. Od kilku lat robi to z co- raz większym zacięciem i powodzeniem. Fiskus ściąga już haracz z ryczałtów samochodowych (czy- li świadczeń dla tych, którzy do pracy wykorzystują własne samochody) czy też z telefonów, no bo przecież każdy może mieć pokusę, by zadzwonić do cioci z Londynu. Co następnego opodatkować? Parę pomysłów jest. Można przecież opodatkować świadczenia medyczne dla pracownika (na razie fiskus każe sobie płacić za korzystanie z tych świadczeń przez rodzinę). Kolejny pomysł to opodatkowanie parkingów dla pracowników. Przecież to też dla nich jest korzyść, że mogą pracować bez strachu, że ktoś im wybije szybę w samochodzie.

Oczywiście w ten sposób można sprowadzić całą sprawę do absurdu. Trochę rozumiem resort finansów. Sejm uchwala budżet, za którego realizację odpowiada fiskus. Często jego parametry są bardzo wyśrubowane, więc ministerstwo ima się różnych sposobów, by im sprostać. Mam więc pomysł (nie roszczę sobie do niego praw autorskich), jak pomóc budżetowi. Opodatkujmy urzędników za wykorzystywanie aut do celów prywatnych. Już niedługo wielki test, bo zbliża się wielka majówka. Ciekawe, ile aut należących do instytucji państwowych pojawi się na Mazurach i na Wybrzeżu?