Działania nękające rurę przez Bałtyk

Jacek Zalewski
opublikowano: 2007-06-28 00:00

Minister gospodarki Piotr Woźniak skierował do rosyjsko-niemieckiej spółki Nord Stream (Północny Strumień), budującej gazociąg po dnie Bałtyku, drugi list, w którym między innymi upomniał się o odpowiedź na pierwszy (patrz ramka pod zdjęciem). 22 marca inwestor został poinformowany, że planowana trasa przebiega przez obszar morski między Polską a Danią o podwójnej jurysdykcji, czyli przez tzw. szarą strefę uznawaną przez nas za wyłączną strefę ekonomiczną. Inwestycje w takim miejscu wymagają przestrzegania prawa obowiązującego na terytorium Polski oraz spełnienia naszych wymagań i procedur. Przypomnijmy, że rura ma mieć średnicę 1,22 metra, a gaz będzie tłoczony pod ciśnieniem 220 barów.

Problem prawny polega na tym, że spółka Nord Stream zaliczyła do państw, przez których wyłączne strefy ekonomiczne lub wody terytorialne gazociąg przebiegnie, jedynie Finlandię, Szwecję i Danię (oraz rzecz jasna Rosję i Niemcy). Państwa położone po naszej stronie Bałtyku, czyli Estonia, Łotwa, Litwa i Polska, zostały uznane za dotknięte przez rurę jedynie pośrednio. Dlatego polskie mapy stanowią dla inwestora taką zagwozdkę i na razie go zatkały — od kwietnia Nord Stream przeprowadza szczegółowe analizy.

Komentując sprawę Gazociągu Północnoeuropejskiego (pod taką nazwą inwestycja występuje poza Polską — wypada ją przyjąć do wiadomości) od początku prezentowałem stanowisko, że frontalne starcie na najwyższym szczeblu jest z góry przegrane. Trudno było podważyć argument Rosji, że ma ona prawo do dywersyfikowania linii przesyłowych własnych surowców, a solidarność energetyczna Niemiec z Polską okazała się naszym chciejstwem. Naszą szansą jest uświęcona wielowiekową tradycją walka partyzancka z przeważającymi siłami wroga. Historia uczy, że działania nękające mogą być bardzo skuteczne, tylko trzeba się nauczyć uderzać celnie.