Kręcąc się po rynku Starego Miasta w Poznaniu, ze zdumieniem zaobserwowaliśmy duży wysyp restauracyjnych pułapek na turystów. Wszędzie tylko lokalne kulinarne tematy. W lepszym lub gorszym wydaniu. I wszechobecne pyry. Jest tam jednak jedno miejsce jakby z innego świata. To restauracja Le Palais Du Jardin. Od razu się do niej dobrze nastawiliśmy, przeglądając obszerną kartę win. Nietuzinkowa. Nic dziwnego — prowadzą własny import.
Kuchnia zaś, jak można się domyślić, z francuskimi powiewami. Zaczęliśmy delikatnie od sałaty z kozim serem w towarzystwie Sauvignon Blanc. Świetna kombinacja. Głównym celem naszej smakowej peregrynacji była jednak wątróbka z dzika (39 zł). O dobór wina poprosiliśmy Tomasza Fiedorowicza — szefa kuchni, sommeliera i właściciela restauracji w jednej osobie. Podano Crianza, 2004, Bodegas Montebaco, Ribera del Duero (299 zł). Spróbowaliśmy. Gdzieś daleko zasyczały taniny. A za nimi dziczyzna nie przepada. Zapadła decyzja, żeby hiszpana szybko napowietrzyć. Po zabiegu zdecydowanie wyłagodniał. Wkrótce dumnie pojawiła się wątróbka na postumencie z gotowanego buraka. Otuliła się sosem, który wyraźnie był już pod wpływem wina. Posmakowaliśmy — niezapomniana przygoda smakowa.
A jak wątróbka zaprzyjaźniła się z winem? Były bardzo miłe chichoty. Nie mieliśmy wątpliwości, że wina w sosie i w kieliszku podały sobie przyjazne łapki.
Le Palais Du Jardin
Stary Rynek 37, Poznań
Stanisław J. Majcherczyk