Kolejne zmiany na stanowisku szefa resortu skarbu utrudniają EBOR rozmowy w sprawie dokapitalizowania BGŻ. Tymczasem Leszek Czarnecki, niezależny inwestor, jest coraz bliżej realizacji planu skupienia części akcji banku od banków spółdzielczych.
W Banku Gospodarki Żywnościowej trwa restrukturyzacja, która ma doprowadzić do osiągnięcia w tym roku przez spółkę około 100 mln zł zysku netto. Rok 2002 BGŻ zamknął 260 mln zł na minusie.
Tylko skuteczna restrukturyzacja umożliwi dokapitalizowanie banku przez Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju (EBOR) oraz wprowadzenie akcji BGŻ do obrotu publicznego. Do tej pory istniała obawa, że przeciwko temu mogą zaprotestować akcjonariusze mniejszościowi — banki spółdzielcze i regionalne, które razem posiadają ponad 30 proc. akcji BGŻ. Nie dostały one do tej pory ze strony drugiego udziałowca — Skarbu Państwa żadnej oferty wyjścia z inwestycji.
— Akcje BGŻ od BR i BS zamierza odkupić Leszek Czarnecki, który właśnie upoważnił jedno z biur maklerskich do skupowania walorów BGŻ — mówi Jacek Bartkiewicz, prezes BGŻ.
Niezależny inwestor giełdowy deklarował, że jest gotów wziąć udział w prywatyzacji BGŻ i PKO BP. Problemem może być wycena walorów BGŻ. Ostatnia emisja banku opiewała na 62 zł za akcję. Chętnych brakowało, mimo że bank przynosił zyski.
— Sądzę, że BS i BR mogą liczyć na znacznie niższą kwotę za swoje akcje. Maksymalny pułap, to 1,5-krotna wartość księgowa walorów — mówi jeden z analityków proszący o anonimowość.
BGŻ musi być dokapitalizowany. Komisja Nadzoru Bankowego domaga się, by do połowy przyszłego roku bank pozyskał 500 mln zł.
— Akcje nowej emisji — do 20 proc. — gotów jest objąć EBOR, jednak częste zmiany na stanowisku ministra skarbu utrudniają mu rozmowy o dokapitalizowaniu BGŻ — zapewnia Jacek Bartkiewicz.
EBOR jest gotów zaangażować około 300 mln zł.
— Pozostałą kwotę mamy zamiar pozyskać przez emisję publiczną — mówi prezes BGŻ.
Jednak zanim dojdzie do emisji, bank musi zacząć wykazywać zyski. W 2003 r. zamierza obniżyć koszty o ponad 10 proc. i zmniejszyć współczynnik kosztów do dochodów o 5 proc. — do 75 proc. Prezes nie ukrywa, że nie obejdzie się bez zwolnień pracowników.