Eko-Mysiadło już w prokuraturze

Radosław Omachel
opublikowano: 2003-04-29 00:00

Sędzia Dariusz Czajka nie jest już sędzią komisarzem podwarszawskiego gospodarstwa Eko-Mysiadło. W jego sprawie wciąż toczy się też postępowanie dyscyplinarne.

Trwa rozgrywka o dziesiątki milionów złotych zamrożone w gruntach upadłego gospodarstwa rolnego Eko-Mysiadło — dawnego PGR, położonego na granicy Warszawy i Piaseczna. Jak się dowiedzieliśmy, sędzia Dariusz Czajka, który do tej pory prowadził sprawę jako sędzia komisarz, został od niej odsunięty. W Sądzie Apelacyjnym w Warszawie toczy się w jego sprawie postępowanie dyscyplinarne. Jego miejsce zajął szczeciński sędzia Piotr Zimmerman, który wcześniej zastąpił Dariusza Czajkę na stanowisku sędziego komisarza w sprawie upadłości Centrum Leasingu i Finansów.

Na początku marca Tomasz Maj, właściciel Eko-Mysiadła, złożył do Prokuratury Krajowej wniosek o wszczęcie postępowania w związku z domniemaniem popełnienia przestępstwa przez sędziego Dariusza Czajkę, syndyka Krzysztofa Piskorskiego i jego prawnika. Sprawa została przekazana Prokuraturze Apelacyjnej. Zdaniem Tomasza Maja, sędzia i syndyk wykorzystywali swoje funkcje z zamiarem sprzedania nieruchomości po zaniżonej cenie. Tezę popiera tym, że sędzia przez pół roku zwlekał z powołaniem rady wierzycieli Eko-Mysiadła.

— Zgodnie z ogłoszeniem prasowym, syndyk przyjmował oferty na zakup gruntów Eko-Mysiadła do 18 listopada 2002 r. Tymczasem już we wrześniu doszło do spotkania pracownika biura syndyka z przedstawicielem sieci hipermarketów Auchan, na którym omawiano warunki sprzedaży — mówi Tomasz Maj.

Chcący zachować anonimowość pracownik Auchan przyznaje, że sieć od dawna interesowała się zakupem gruntów Eko-Mysiadła, a do spotkania z prawnikiem syndyka doszło we wrześniu.

— Rozmawialiśmy, ale nie porozumieliśmy się co do ceny — wyjaśnia pracownik Auchan.

— Omawianie takich kwestii na długo przed zakończeniem zbierania ofert wskazuje na korupcyjny charakter tego spotkania — uważa Tomasz Maj.

Na poparcie swojej tezy Tomasz Maj podaje kilka faktów: wierzyciele Eko-Mysiadła — BGŻ i resort skarbu — złożyły wnioski o powołanie rady wierzycieli w marcu 2002 r. Rada została powołana dopiero we wrześniu. Tymczasem na wniosek syndyka sędzia Dariusz Czajka 18 czerwca w ciągu jednego dnia wydał zgodę na sprzedaż gruntów z wolnej ręki, bez konieczności zastosowania procedury przetargowej.

— Jeszcze przed ogłoszeniem upadłości Dariusz Czajka bez uzasadnienia odmówił powołania biegłego do wyceny wartości gruntów, która byłaby podstawą do wszczęcia postępowania układowego — mówi Tomasz Maj.

Dodaje, że w sierpniu 2002 r. podpisał wstępną umowę z firmą Selgros, która za 5,5 ha chciała zapłacić 33 mln zł. Twierdzi ponadto, że tuż przed świętami dom, w którym mieszka, został splądrowany przez komornika. Do Prokuratury Rejonowej w Radomiu trafiło zawiadomienie w tej sprawie.

Syndyk Eko-Mysiadła nie skomentował wczoraj przebiegu upadłości gospodarstwa.