Eksperyment bez sensu

Adam Sofuł
opublikowano: 2007-02-16 00:00

W USA trzeba było 14 lat prohibicji, żeby politycy przyznali się do porażki.

W USA trzeba było 14 lat prohibicji, żeby politycy przyznali się do porażki.

Hasło zniesienia prohibicji pomogło Franklinowi Delano Rooseveltowi wygrać wybory w 1932 r. 17 lutego 1933 r. Senat uchwalił tzw. Blaine Act. Roosevelt z ulgą podpisał ustawę i westchnął: Myślę, że to dobra okazja, by napić się piwa. Podobnie myślały miliony Amerykanów.

Prawo z dziurami

Prohibicję wprowadziła 18. poprawka do konstytucji w 1919 r. Jej propagator Bill Sundey mówił: „Królestwo łez jest za nami. Slumsy bę- dą wkrótce wspomnieniem. Zmienimy nasze więzienia w fabryki, zaś areszty w magazyny i szopy na zboże. Mężczyźni będą odtąd chodzić prosto, kobiety będą się uśmiechać, a dzieci śmiać”.

Nic z tego. Antyalkoholową tamę stanowiło zaledwie 1500 źle opłacanych agentów federalnych. Ponadto dopuszczalna była np. produkcja piwa bezalkoholowego (które wyrabiano z normalnego piwa — cóż za pokusa) oraz sprzedaż alkoholu w celach leczniczych w aptekach. Tylko w 1923 r. na realizację „recept na whisky” wydano 28 mln dolarów.

Pierwsze wyniki funkcjonowania prohibicji zachęcały — spożycie alkoholu spadło o ponad dwie trzecie, ale po kilku miesiącach przestępcy rozkręcili wielkie interesy i rum oraz whisky zaczęły płynąć szerokim strumieniem. W Nowym Jorku, gdzie przed prohibicją było 15 tys. barów, po jej wprowadzeniu pojawiło się 32 tys. nowych, oczywiście nielegalnych.

Kwitła korupcja, rozwijały się gangi. Al Capone wydał ćwierć miliona dolarów na kampanię wyborczą kandydata na burmistrza Chicago. Można sobie tylko wyobrazić, z jaką potem determinacją ów burmistrz zwalczał nielegalne bary.

Smutny bilans

Milton Friedman tak podsumował tamte czasy: „Trzeba było wybudować nowe więzienia, by zamknąć w nich przestępców, którzy mnożyli się w wyniku przemianowania picia spirytualiów na zbrodnie przeciwko państwu. Prohibicja poderwała szacunek dla prawa, skorumpowała policję i straż więzienną”.

Zostały filmy gangsterskie i nauczka że prawo ma być dobre, a nie tylko szlachetne.