Andrzej Arendarski: eksporterzy oczekują na zmianę polityki państwa
NIE NA ŻYWIOŁ: Żaden z krajów rozwiniętych nie pozostawia kwestii eksportu tylko rynkowi — zwraca uwagę Andrzej Arendarski. fot. Grzegorz Kawecki
Kolejny raz powracam do tematu polskiego handlu zagranicznego, a dokładniej — do eksportu. Niewątpliwie jest on piętą achillesową naszej gospodarki. Nie chodzi tylko o jego kiepskie wyniki, lecz także o sprawy tkwiące głębiej, gdzieś w świadomości — czy wręcz podświadomości — naszych przedsiębiorców. Nie jest bowiem tajemnicą, że Polska nigdy nie była krajem otwartej i ekspansywnej gospodarki, przyciągającym handlowców, którzy znajdowaliby u nas towary o najwyższym zaawansowaniu technologicznym, produkowane masowo i tanio. Przez pół wieku gospodarki nakazowo-rozdzielczej socjalistyczny podział pracy narzucał raczej wywóz nadwyżek, a nie specjalizację produkcji.
SYTUACJI polskiego eksportu nie da się zmienić tylko w oparciu o żywioł rynkowy i mechanizmy konkurencji. Niezbędna jest przemyślana polityka gospodarcza, ukierunkowana na rozwój eksportu, na tworzenie wyrobów i technologii zwiększających konkurencyjność naszych firm i ich produktów. Żaden z krajów rozwiniętych — choć dysponują one licznymi przewagami w zakresie konkurencji — nie pozostawia kwestii eksportu tylko rynkowi. Każdy wspiera ekspansję swych firm i wyrobów na rynkach międzynarodowych. Z reguły zapewnia tanie kredyty i ubezpieczenia transakcji eksportowych, prowadzi szeroką kampanię promocji gospodarki, rozwija dyplomację handlową. Większość bogatych krajów tak ustala zadania swych placówek dyplomatycznych, iż wspierają one przede wszystkim własne gospodarki.
ZUPEŁNIE INNA jest sytuacja naszych eksporterów. Przede wszystkim państwo prowadzi niekorzystną dla nich politykę monetarną. Z jednej bowiem strony następuje aprecjacja złotego, co obniża zyskowność transakcji eksportowych. Z drugiej zaś — mamy politykę tak wysokich stóp procentowych, iż udział kredytów w finansowaniu eksportu jest w Polsce wielokrotnie mniejszy niż u konkurentów z krajów Unii Europejskiej. Jest to zrozumiałe, albowiem cena kredytu jest u nas trzykrotnie wyższa. Także ubezpieczenia eksportu są w Polsce minimalne. Powołana specjalnie w tym celu Korporacja Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych stała się w praktyce firmą komercyjną, zabiegającą o maksymalizację zysku, której bardziej opłacają się lokaty niż finansowanie bezpieczeństwa eksporterów.
JAK DUŻY musi być deficyt handlowy, by przestano chować głowę w piasek i energicznie zajęto się eksportem? Zarzut ten dotyczy nie tylko rządu obecnego, ale także poprzednich, jak również parlamentu, który w ciągu całej minionej dekady przyznaje symboliczne wręcz pieniądze na promocję gospodarki za granicą. Dzisiejszy deficyt handlowy Polski wynosi ponad 20 mld USD. Jeśli osiągnie na przykład 100 mld — wówczas gospodarka może po prostu stanąć.
DLA ŚRODOWISKA eksportujących przedsiębiorców najbardziej zdumiewające jest, iż polskie placówki dyplomatyczne (podległe MSZ) z reguły spychają na BRH (podległe Ministerstwu Gospodarki) całkowitą odpowiedzialność za dyplomację handlową. Ambasadorowie czują się powołani do poważniejszych zadań i do obsługi osobistości politycznych, a nie do pilnowania polskich interesów gospodarczych. Doprawdy zadziwiające, że wciąż trwają dyskusje i prestiżowe spory między MSZ a MG w sprawach wydawałoby się oczywistych.
NIEDAWNO specjaliści związani z MG, ekonomiści reprezentujący różne ośrodki naukowe oraz przedsiębiorcy z kręgu KIG dyskutowali nad zagrożeniami wynikającymi z obecnego stanu naszego handlu zagranicznego. Osiągnęli zgodność ocen, że w Polsce nadal nie podejmuje się działań proeksportowych oraz liczy na jakąś samoczynną poprawę sytuacji. Ale ta sama przez się nie nastąpi.
Andrzej Arendarski jest prezesem Krajowej Izby Gospodarczej, byłym ministrem współpracy gospodarczej z zagranicą