
Miliarder na początku grudnia podobno był w Polsce. Podobno, bo nie pojawiło się żadne oficjalne potwierdzenie, ale wiadomo, że jego prywatny odrzutowiec Gulfstream wylądował na warszawskim Lotnisku Chopina. Polskie media szybko podchwyciły informację i zaczęły spekulować, fantazjować, a pewnie też marzyć o tym, co Elon robił w naszym kraju. Jakby odwiedził nas król, papież, albo jakaś gwiazda rocka.
Szaleństwo? Trochę tak, ale ten rok był szalony także dla Elona Muska, choć w trochę innym znaczeniu niż dla reszty ludzkości, zmagającej się z pandemią. Dotąd Musk był czasem traktowany z przymrużeniem oka. Taki odpowiednik Tony’ego Starka z filmów o Iron Manie. Zabawny, na luzie, z wielkim ego i jeszcze większym majątkiem, którego dorobił się na technologiach. Twórca rakiet kosmicznych i samochodów elektrycznych. Wszystko się zmieniło, bo Elon Musk nie jest już jednym z kilkudziesięciu najbogatszych ludzi świata, lecz jednym z trzech najbogatszych. Konkretnie mówiąc, zajmuje drugie miejsce.

Chodzi o ranking Bloomberg Billionaires Index, który aktualizowany jest każdego dnia i przedstawia szacunkowe wyceny majątków najbogatszych ludzi świata. W przypadku Muska obliczenia nie są zbyt skomplikowane, bo bazują na wartości posiadanych przez niego akcji. Portfel dopakowały oczywiście papiery motoryzacyjnego potentata Tesli, które wystrzeliły w podobny sposób jak rakiety produkowane przez SpaceX, mające zabrać nas kiedyś na Marsa. Fortuna Muska wyceniana jest już na 167 mld USD, co oznacza, że w mijającym roku powiększyła się o ponad 500 proc. Jeszcze na początku marca, gdy świat powoli oswajał się z myślą, że reszta roku może nie być taka jak zwykle, Musk był warty „tylko” nieco ponad 30 mld USD. Później zaczęły się dziać rzeczy nieprawdopodobne.

Elon Musk wyprzedził słynnego inwestora Warrena Buffetta, francuskiego potentata luksusu Bernarda Arnault i wreszcie samego Billa Gatesa, współzałożyciela Microsoftu. Przed nim jest już tylko Jeff Bezos, twórca i prezes Amazona, którego majątek wyceniany jest na 192 mld USD, a który też w czasie pandemii mocno się wzbogacił. Czymże jednak jest zwyżka o prawie 76,9 mld USD w porównaniu ze 140 mld USD, które pojawiły się w kieszeni Muska.
Teraz już rozumiecie, dlaczego ludzie wpadają w szaleństwo, kiedy się dowiedzą, że Musk wylądował gdzieś blisko nich. To bogacz, jakiego w ścisłej czołówce rankingów jeszcze nie było. Bezpośredni, kontrowersyjny, wkurzający i… uwielbiany. Zachowuje się, jakby cały świat miał gdzieś, choć ten świat zdobywa według swoich reguł.

Nie tak dawno temu, bo w 2018 r. narobił sporo zamieszania – po raz kolejny zresztą – wstukując swoje wypowiedzi na portalu Twitter. Umieścił wtedy wpisy z informacją, że zapewnił finansowanie dla planu wycofania spółki z giełdy. Choć szef Tesli podawał nawet cenę ewentualnego wykupu akcji, dość szybko się okazało, że w rzeczywistości wszystko było tylko rozważaniem – a wiadomo, że inwestorzy bywają nerwowi.
Później zaczęła się przeprawa z Amerykańską Komisją Papierów Wartościowych (SEC), z którą miliarder w końcu zawarł porozumienie i zgodził się zapłacić karę. Nadzór giełdowy poinformował, że Musk zapłaci 20 mln USD kary i zrezygnuje z funkcji szefa rady dyrektorów (ang. chairman of the board of directors) spółki Tesla. Pozostanie natomiast dyrektorem wykonawczym motoryzacyjnej firmy (ang. CEO).

Tesla to jedna z ulubionych spółek inwestorów, mimo że jej wyniki nie powalają na razie na kolana, przynajmniej w porównaniu ze starymi wyjadaczami branży motoryzacyjnej, którzy sprzedają miliony samochodów. Tesla zapowiadała, że w tym roku dostarczy klientom 500 tys. elektrycznych aut. Kolejnym przełomem ma być m.in. budowana pod Berlinem gigafabryka, w której z racji geograficznej bliskości zatrudnienie mają znaleźć również Polacy. Tesla uchodzi za pioniera elektromobilności, która jest przyczyną największej rewolucji w historii motoryzacji. To wszystko przekłada się wiarę inwestorów.
– Kiedy się przyjrzeć naszej rzeczywistej rentowności, to jest bardzo niska, wynosiła około 1 proc. przez miniony rok. Inwestorzy udzielają nam wielkiego kredytu zaufania w sprawie przyszłej rentowności. Jeśli w którymś momencie uznają, że ich oczekiwania nie zostaną spełnione, nasze akcje natychmiast zostaną zmiażdżone jak suflet pod młotem parowym – napisał Elon Musk w liście do pracowników na początku grudnia.

Suflet i młot parowy są w jego stylu, bo Elon Musk lubi soczyste i wyraziste porównania. Miliarder jest kojarzony nie tylko z Teslą, lecz także z kosmiczną spółką SpaceX, która zdobywa kontrakty od NASA i obiecuje komercyjne loty na Marsa. Na początku grudnia odbyły się kolejne testy takiej rakiety. Wszystko było OK do momentu lądowania, kiedy rozbiła się i doszczętnie spłonęła. Musk spodziewał się takiego wyniku testów, był zadowolony z postępu i liczby zebranych danych, a wszystko podsumował wpisem na Twitterze: „Marsie, nadchodzimy”.

Nie wiadomo, czy jego marzenia o kolonizacji Marsa kiedyś się spełnią. Pewnie do tego czasu spłonie jeszcze wiele testowych rakiet. Na razie Musk ogłosił przeprowadzkę z Kalifornii do Teksasu. I tym zamyka 2020 r.
