Emigrant tanio skóry nie sprzeda

Bartek GodusławskiBartek Godusławski
opublikowano: 2016-06-29 22:00

Apele o powrót do ojczyzny mogą pozostać bez odzewu. Dla emigrantów jeszcze długo nic po brexicie się nie zmieni, a inne państwa przyciągają mocniej

Chociaż brexit zwiastuje sporo problemów gospodarczych, to niektórzy widzą w rozwodzie Brytyjczyków z Unią Europejską (UE) pozytywy. Nad Wisłą zaczyna ożywać marzenie, że uda się ściągnąć do kraju rzeszę emigrantów, która odpłynęła po naszej akcesji do UE. „PB” postanowił sprawdzić, jakie są realne możliwości przekonania ich, że jest po co wracać, i co musiałoby ich spotkać nad Wisłą, żeby zakup biletu się opłacił.

Niepewne powroty

Według brytyjskich statystyków, w Wielkiej Brytanii jest ponad 850 tys. Polaków. Narodowy Bank Polski regularnie bada, co robią na obczyźnie, gdzie pracują, jak im się wiedzie i co planują.

Statystyczny emigrant z Polski jest już na Wyspach średnio 11 lat, a jego przeciętna miesięczna pensja brutto to 1300 GBP. Najczęściej znajdował pracę w przemyśle lub hotelarstwie i gastronomii — w sumie 45 proc. osób. Analizy banku centralnego wyraźnie pokazują, że mimo zdobywanych od lat szlifów za granicą Polacy nadal najchętniej są widziani przy prostych pracach fizycznych. Tylko 2 proc. naszej emigracji to menedżerowie wyższego szczebla.

Ponadto ponad połowa diaspory jeszcze dwa lata temu mówiła, że powrotudo kraju nie planuje i chce zapuścić na Wyspach korzenie. Zdaniem ekspertów, krajowy rynek pracy bez trudu mógłby wchłonąć od 100 do 400 tys. wracających. Przy dynamicznie spadającej stopie bezrobocia, która według rządowych szacunków w tym roku wyniesie zaledwie 6,6 proc., problem ze znalezieniem rąk do pracy staje się coraz bardziej palący. Oferta polskich szefów może jednak nie być aż tak kusząca.

Z deklaracji emigrantów wynika, że do zakupu biletu powrotnego zachęciłaby ich pensja 5 tys. zł na rękę. To jednak dwukrotnie więcej niż średnie wynagrodzenie netto w gospodarce narodowej. Presja płacowa, mimo że nieco rośnie, przedsiębiorcom snu z powiek nie spędza. Tym bardziej że szefowie znacznie częściej formułują oferty pracy dla przybyszów ze Wschodu, a w pośredniakach na koniec pierwszego kwartału czekało na Ukraińców ponad 300 tys. propozycji, o jedną trzecią więcej niż rok temu.

Emigracyjna fala opada

Brytyjczycy policzyli, że na koniec 2014 r. na Wyspach rezydowało nieco ponad 3 mln obywateli UE. Jaki będzie ich status po brexicie? Można tylko zgadywać, bo obecnie nie ma nawet słowa o tym, jak będzie wyglądał przepływ towarów, kapitału i ludzi po negocjacjach między unijną rodziną a Wyspiarzami. Scenariuszy jest kilka: od umiarkowanie optymistycznych — Wielka Brytania dostaje podobny status jak Norwegia czy Szwajcaria, po skrajnie pesymistyczne — mówiące o izolacji na linii UK — UE.

Pewne jest, że już same plany rozpisania referendum oraz medialna kampania zwolenników i przeciwników brexitu ostudziły zapał Polaków do wyjazdu. Z sondażu Millward Brown dla Work Service’u wynika, że od sierpnia ubiegłego roku odsetek chętnych do szukania szczęścia na Wyspach spadł o 12 pkt. proc., a prawie jedna czwarta rodaków myśląca o emigracji zarobkowej zrezygnuje z wyjazdu, jeśli ograniczony zostanie socjal w UE. Lęk przed przekroczeniem kanału La Manche wywołują także komentarze, że gospodarka brytyjska mocno ucierpi na brexicie, oraz rosnące nastroje antyimigranckie. Według OECD, PKB Wielkiej Brytanii może się skurczyć do 2020 r. o 3 proc.

Obecnie rynek pracy jest w dobrej formie — z bezrobociem w okolicy 5 proc. i rosnącymi płacami. Dodatkowo napędza go imigracja, łatając luki, których nie zapełniają Brytyjczycy. To jednak szybko może się zmienić. Niemiecki instytut Ifo obliczył, że gdyby z wielkiej Brytanii zniknęła jedna dziesiąta imigrantów, dochód na głowę mieszkańca obniżyłby się o 1,1 proc. Dlatego premier David Cameron uspokaja, że status imigrantów jeszcze długo może pozostać bez zmian.

Walka o pracownika

Problem z powrotami może być też taki, że Polacy nie kierowali się brakiem pracy w kraju, ale znacznie częściej deklarowali, że chodzi o lepszą płacę. Nawet osoby z wyższym wykształceniem godziły się na kompromisy. Z badania Joanny Tyrowicz i Pawła Kaczmarczyka z Uniwersytetu Warszawskiego wynika, że wykształcony emigrant na Wyspach ma w portfelu tyle, ile jego statystyczny odpowiednik nad Wisłą. W porównaniu z brytyjskim kolegą zarabia tyle, ile absolwent tamtejszej szkoły średniej. Czy zatem wyjazd był porażką? Raczej inwestycją w przyszłe dochody i lepszy socjal. To także aspiracja do bycia częścią zamożniejszego społeczeństwa.

PKB na głowę w Polsce to 26,5 tys. USD, w Wielkiej Brytanii — ponad 40 tys. USD. Mimo że z globalnego kryzysu wyszliśmy obronną ręką, dla Kowalskiego nadal atrakcyjniej wygląda świat za granicą. Prawo brytyjskie pozwala ubiegać się o paszport już po 6 latach spędzonych na Wyspach, to zaś daje dostęp do hojnego socjalu. Analitycy Polityki Insight zwracają uwagę, że Polacy coraz chętniej decydują się na taki krok — liczba uzyskujących brytyjskie obywatelstwo co roku się podwaja.

Według szacunków, około 300 tys. osób takiego prawa jeszcze nie posiada. Do nich jednak rękę mogą wyciągnąć inne kraje, w których demograficzna bomba tyka coraz mocniej. Firma doradcza Boston Consulting Group policzyła, że w perspektywie 15 lat Niemcy będą potrzebowali 8-10 mln pracowników, a już jest tam ponad 600 tys. Polaków. W Polsce problemy wcale nie są mniej palące, bo w tym samym czasie firmy będą miały problem z obsadzeniem co czwartego wakatu. Więcej atutów jest jednak dzisiaj w rękach naszych zachodnich sąsiadów czy Skandynawów.