Cisza, spokój — o tym w PKP Energetyka mogą tylko pomarzyć. Po głośnej prywatyzacji kontrowersji nie ubywa, ale przybywa. Najnowsza ma wymiar śledczy i dotyczy najprawdopodobniej dwóch osób z zarządu infrastrukturalnej spółki.

Prokuratura bada
Śledztwo prowadzi od końca października gdańska Prokuratura Okręgowa, „w sprawie ujawnienia tajemnicy przedsiębiorstwa przez osobę zobowiązaną do jej zachowania”. Wszczęła je po zawiadomieniu Energi, czyli państwowej grupy energetycznej. Na pierwszy rzut oka trudno w tym znaleźć powiązanie z PKP Energetyka, ale nasi rozmówcy z kręgów zbliżonych do Energi jasno wskazują — chodzi o menedżerów, którzy przeszli z Energi do PKP Energetyka. Dlaczego taki transfer przeszkadza Enerdze?
Wyjaśnieniem będzie historia prywatyzacji PKP Energetyka. O tę infrastrukturalną spółkę, należącą do państwowej kolejowej grupy PKP, starało się wiele podmiotów, ale najbardziej zacięta rywalizacja toczyła się pomiędzy Energą i międzynarodowym funduszem private equity CVC. Ostatecznie, po wielomiesięcznym i bardzo konkurencyjnym procesie prywatyzacyjnym, najlepszą ofertę złożył fundusz i to on został wybrany.
Zapłacił 1,4 mld zł. Enerdze trudno było się pogodzić z przegraną, o czym świadczyły kuluarowe wypowiedzi jej ekipy menedżerskiej. Nic też dziwnego, że alergicznie zareagowali na informację o składzie nowego zarządu PKP Energetyka. CVC zatrudnił bowiem Wojciech Orzecha i Konrada Tyrajskiego, związanych wcześniej z Energą. To skłoniło Energę do zwrócenia się do prokuratury.
Nieprecyzyjne zapisy?
Wojciech Orzech pracował w Enerdze jako dyrektor zarządzający (od czerwca 2013 r. do grudnia 2014 r.), a wcześniej, od 2008 r., jako wiceprezes Energa-Operator. We wrześniu został prezesem PKP Energetyka. Konrad Tyrajski był od 2013 r. wiceprezesem Energi Obrót, gdzie odpowiadał za finanse i administrację. Wcześniej przez trzy lata pracował w Enerdze-Operator.
Od października natomiast jest członkiem zarządu PKP Energetyka. Energa nie odpowiedziała na nasze pytania o powody złożenia zawiadomienia w prokuraturze. Wcześniej z kręgów spółki płynęły sygnałyoburzenia na eks-menedżerów, którzy przeszli do konkurenta bezpośrednio po zakończeniu rywalizacji prywatyzacyjnej.
— Nie mam wątpliwości, że w tej sprawie nie doszło do naruszenia prawa, ani umowy łączące poszczególne osoby z poprzednim pracodawcą — mówi Monika Żychlińska, rzeczniczka PKP Energetyka.
Fundusz private equity CVC odmówił komentarza. Nie wiemy więc, jakie zapisy umieszczono w kontraktach menedżerskich Wojciecha Orzecha i Konrada Tyrajskiego. Pewne przypuszczenia ma Raimondo Eggink, zawodowy członek rad nadzorczych.
— Generalnie na kształt zapisów o zakazie konkurencji decydujący wpływ mają intencje stron podpisujących kontrakt menedżerski. Zakaz może zawierać rozmaite kryteria — od formalnych odwołań do przedmiotu działalności firm, po ograniczenia dotyczące obszaru działania, krajowego lub regionalnego. W przypadku spółek kontrolowanych przez skarb państwa można zauważyć, że zakaz konkurencji spełnia często funkcję odprawy — chodzi po prostu o zagwarantowanie menedżerom dodatkowej wypłaty. W takich wypadkach może się zdarzyć, że zapis jest prawnie nieprecyzyjny, bo nikomu na precyzji tak naprawdę nie zależy — tłumaczy Raimondo Eggink.