Energetyka, czyli osiem lat bicia piany

Magdalena GraniszewskaMagdalena Graniszewska
opublikowano: 2024-01-29 20:00

Polska energetyka ma za sobą burzliwy okres, wypełniony skokami cen energii, zmianami przepisów i zapowiedziami wielkich inwestycji. Mimo to spółki energetyczne są prawie w tym samym miejscu, w którym były osiem lat temu.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jak pod rządami Zjednoczonej Prawicy zmienił się polski miks energetyczny
  • jak zmieniały się spółki kontrolowane przez skarb państwa
  • za co analitycy chwalą spółki energetyczne, a co im wytykają
  • jakie branża ma rekomendacje dla nowych zarządów PGE, Tauronu, Enei i Bogdanki
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Energetyka w programach wyborczych partii? Dziś jest powszechna, ale kiedyś nie istniała. PiS w 2015 r. przetarł jej szlak, choć powodów do dumy raczej nie ma.

Niereformowalni strażnicy obietnic

Dzięki antywiatrakowym postulatom i obietnicom do Sejmu weszła w 2015 r. Anna Zalewska, późniejsza minister edukacji, a obecnie europosłanka. Rząd Zjednoczonej Prawicy zrealizował jej obietnice, blokując rozwój nowoczesnych wiatraków na osiem lat.

Strażnikiem energetycznych obietnic wyborczych PiS został Krzysztof Tchórzewski, pierwszy i zarazem ostatni minister energii, którego resort powołano z końcem 2015, a zlikwidowano w listopadzie 2019 r. Nieustraszenie forsował węgiel w czasach, kiedy już nawet prezesi spółek energetycznych woleli iść w zielone. Na początku 2016 r. minister zapowiedział realizację zarzuconego przez poprzedników projektu budowy bloku węglowego w Ostrołęce.

— W ciągu trzech lat rozpoczniemy budowę przynajmniej dwóch lub trzech kolejnych bloków energetycznych — zapowiadał Krzysztof Tchórzewski.

Drugiej obietnicy szczęśliwie nie spełnił, ale więźniem obietnic antywiatrakowych pozostał do końca pracy w rządzie. Kiedy w listopadzie 2018 r. zaprezentował projekt polityki energetycznej Polski (PEP) do 2040 r., zakładający zanik udziału wiatraków lądowych w krajowym miksie energetycznym, energetycy zdębieli. On sam wyjaśniał wprost, że to kwestia obietnic wyborczych, a nieoficjalnie można było usłyszeć, że chodzi również o obłaskawienie górników.

Bieg wsteczny

W efekcie państwowe spółki energetyczne, które śladem globalnych graczy powinny inwestować w zielone źródła, mają ich dziś jak na lekarstwo.

— Zjednoczona Prawica i kontrolowane przez nią firmy nie tylko zmarnowały w energetyce osiem lat, ale jeszcze tę energetykę uwsteczniły, kierując pieniądze nie tam, gdzie powinny być kierowane, np. do sektora węglowego — ocenia Krzysztof Kilian, prezes PGE w latach 2008-11.

Podkreśla, że za te eksperymenty płacą dziś odbiorcy w postaci wysokich rachunków za prąd.

— Same firmy, mimo że nie najlepiej zarządzane, dawały sobie radę i były często beneficjentami eksperymentów, np. w obszarze wszelakich rekompensat [za zamrożone ceny energii — red.] — mówi Krzysztof Kilian.

Wprawdzie po odejściu Krzysztofa Tchórzewskiego z rządu firmy energetyczne ruszyły z publikacją zielonych strategii i ogłaszaniem dążenia do neutralności klimatycznej, ale były to jedynie plany.

— Transformacja energetyczna odbywała się głównie za pośrednictwem piaru — uważa Krzysztof Kilian.

Inwestorzy obserwują z nadzieją

Na czym zatem powinny skupić się nowe zarządy spółek energetycznych?

— Trudno mieć konkretne oczekiwania wobec nowych zarządów, skoro rząd nie zaktualizował jeszcze polityki energetycznej ani nie sprecyzował, czy pomysł wydzielania dystrybucji będzie realizowany czy nie — mówi Paweł Puchalski, analityk banku Santander.

Pomysł wydzielenia aktywów dystrybucyjnych ze spółek energetycznych wyszedł od doradców Koalicji Obywatelskiej.

— Zobaczymy, czy ten kierunek się potwierdzi. To ciekawy koncept, który ma szanse generować wartość dla akcjonariuszy. Inwestorzy obserwują to z nadzieją — mówi Kamil Kliszcz, analityk mBanku.

Uważa też, że nowe zarządy będą miały oczywiście za zadanie wpisać się w politykę energetyczną rządu, ale w sytuacji, w której tej polityki nie ma, powinny mieć własny plan na transformację.

— Dobrym przykładem jest np. CEZ, który realizuje własną politykę dekarbonizacyjną — mówi Kamil Kliszcz.

Paweł Puchalski podkreśla ponadto, że zarządy powinny rozmawiać ze związkami zawodowymi na temat ograniczenia wzrostu płac. Powinny również w jak największym stopniu czerpać z pieniędzy Krajowego Planu Odbudowy.

Wiele miało się wydarzyć...
Kamil Kliszcz
analityk mBanku

W energetyce w ostatnich latach za dużo się nie wydarzyło, mimo że wiele miało i powinno się wydarzyć. Był to burzliwy okres z punktu widzenia zmian cen energii, uprawnień do emisji dwutlenku węgla, a także zmian w regulacjach. Mimo to jesteśmy dziś prawie w tym samym miejscu, w którym byliśmy.

Spółki zakładały, że po wydzieleniu elektrowni węglowych do NABE ruszą z inwestycjami w OZE, mając lekki bilans i lepsze widoki na finansowanie. Projekt NABE nie został jednak zrealizowany, a w transformacji mamy stagnację. Spółki energetyczne powiększały wprawdzie portfel zielonych projektów, ale nie była to znacząca skala.

W kontekście transformacji przejmowanie w 2017 r. aktywów węglowych od EDF przez PGE i od Engie przez Eneę należy ocenić jako przejęcie kłopotu od podmiotów zagranicznych. Przejęcie przez PGE PKP Energetyki też nie wygenerowało dotychczas dodatkowej wartości, a cena nie była okazyjna.

Bogdanka, która stawiała czoła problemom geologicznym, nie była w stanie w pełni skorzystać ze skoku cen węgla. Bywała też ofiarą polityki, która narzucała zmniejszenie poziomu wydobycia wtedy, kiedy było to korzystne dla kopalni śląskich. Wydaje się też, że Bogdanka nigdy w pełni nie wkomponowała się w grupę swojego właściciela, czyli Enei, co można uznać za niepełne wykorzystanie jej potencjału.

W przypadku Tauronu można odnotować pozytywny wpływ oddania państwu kopalni węgla.

Dekarbonizacyjne fiasko
Paweł Puchalski
analityk banku Santander

Czy dziś są to lepsze spółki niż przed ośmioma laty? Zdecydowanie nie, ale to wynika z unijnej polityki klimatycznej i z tego, że mimo upływu ośmiu lat moce wytwórcze zainstalowane w węglu są w nich podobne. Kluczowym niepowodzeniem państwowej energetyki jest zaś to, że nie zdołała przeprowadzić wydzielenia aktywów węglowych do NABE.

W przypadku PGE za sukces uznaję wygranie przetargów na nowe lokalizacje elektrowni wiatrowych na Bałtyku, a jednoznacznie negatywnie oceniam wejście w projekt atomowy. Tauron wyróżnia się pozytywnie, ponieważ zdołał przeprowadzić przekazanie państwu kopalni węgla. Dla Enei, która wciąż jest głównym udziałowcem kopalni Bogdanka, jest to czynnik jednoznacznie obniżający atrakcyjność inwestycyjną. Enea poczyniła też najmniejsze postępy, jeśli chodzi o inwestycje w zielone źródła.

Niewielkie inwestycje w energetykę odnawialną mogą być zarzutem w stosunku do wszystkich państwowych firm energetycznych. Powinny przygotowywać do budowy i budować setki zielonych megawatów w ramach własnych, tymczasem takich projektów jest jak na lekarstwo.

Bogdanka zrobiła krok w dobrym kierunku, ogłaszając strategię opartą na multisurowcowości. Jest to jednak krok o wiele lat spóźniony. Krokiem w zdecydowanie złym kierunku jest zaś poluźnienie kontroli kosztów pracowniczych przejawiające się w sowitym pakiecie nagród przyznanych pod koniec 2023 r.

Zadania dla nowych zarządów

- wpisanie strategii firm w politykę energetyczną rządu

- opracowanie własnego planu transformacji, jeśli polityka rządu wciąż nie będzie gotowa

- wynegocjowanie ze związkami zawodowymi ograniczenia wzrostu płac

- wykorzystanie w jak największym stopniu pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy

- realizacja - jeśli rząd potwierdzi ten kierunek - pomysłu wydzielania aktywów dystrybucyjnych