Energetyka: koncerny zamiast prywatyzacji
Marian Miłek, wiceminister skarbu odpowiedzialny za energetykę, proponuje utworzenie w Polsce 5-6 koncernów energetycznych z przeważającym kapitałem państwowym i bez udziału inwestorów zagranicznych. Część branżowych ekspertów uważa tę koncepcję za całkowicie nierealną i niezgodną z założeniami rządu oraz z projektowaną nowelą prawa energetycznego.
Ministerstwo Skarbu Państwa, reprezentowane przez Mariana Miłka, przedstawiło niedawno swoją wizję docelowego kształtu polskiej energetyki. Według MSP, w branży jest miejsce dla 2-3 inwestorów zagranicznych zaangażowanych w spółki z różnych podsektorów oraz dla 5-6 zintegrowanych pionowo koncernów z przewagą kapitału państwowego.
— Polska energetyka jest zbyt rozdrobniona. Krajowe firmy będą miały szansę stawić czoło zagranicznej konkurencji tylko w sytuacji, gdy stworzą silne i duże organizmy, które nie przekroczą jednak 15-proc. udziału w poszczególnych podsektorach energetyki — uważa wiceszef MSP.
Wybór ośrodków konsolidacji ma zależeć od „inicjatyw oddolnych” — na razie niewiążąco wymienia się Południowy Koncern Energetyczny (który ma apetyt na dystrybutorów z grupy K-4), El Turów (zabiegającą o utworzenie Południowo-Zachodniej Grupy Energetycznej), El Bełchatów i El Kozienice.
Bezpieczne państwowe
Zdaniem Mariana Miłka, początkowo stuprocentowym, a w przyszłości dominującym udziałowcem koncernów powinien być Skarb Państwa.
— Taka struktura kapitałowa pozwoli na zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego kraju. Kontrolowane przez państwo holdingi będą inwestowały w budowę nowych mocy, co umożliwi utrzymanie rezerw na bezpiecznym poziomie. Prywatni właściciele nie byliby zainteresowani takimi inwestycjami — przekonuje wiceminister.
W jego opinii, przyszłe koncerny powinny być częściowo sprywatyzowane ścieżką giełdową. Na początek na parkiet miałoby trafiać 15-20 proc. akcji należących do SP. Kolejnym etapem miałaby być sprzedaż papierów nowej emisji (około 10 proc.), jeśli spółka potrzebowałaby dokapitalizowania.
— Należy przyjąć, że holdingi będą mogły samodzielnie realizować program inwestycyjny — uważa Marian Miłek.
Jego zdaniem, kapitałowa samowystarczalność krajowych koncernów oznacza, że nie ma potrzeby sprzedaży ich akcji inwestorom strategicznym. Przykładem ma być El Bełchatów, której prywatyzację planowano początkowo na 2001 rok.
— Elektrownia jest w stanie bez wsparcia ze strony inwestora zamknąć finansowanie budowy Bełchatowa II, a to oznacza, że jej prywatyzacja wcale nie jest potrzebna. Lepszym rozwiązaniem będzie pozostawienie spółki w rękach Skarbu Państwa i coroczny pobór dywidendy — przekonuje wiceminister.
Różne punkty widzenia
Część energetyków, zwłaszcza tych związanych z elektrowniami, które wciąż obawiają się prywatyzacji, popiera koncepcje prezentowane przez wiceszefa MSP. Inni z kolei uważają je za nierealne i niezgodne z założeniami rządu oraz z projektowaną nowelą prawa energetycznego.
— Rządowy program prywatyzacji sektora przewiduje preferencje dla inwestorów branżowych, tymczasem propozycja ministra Miłka praktycznie wyklucza ich z dalszego udziału w przekształceniach. Dotychczas w polską energetykę zaangażowali się na większą skalę trzej zagraniczni inwestorzy — Electricite de France, Vattenfall i Electrabel. Realizacja koncepcji MSP oznaczałaby, że pozostali zainteresowani nie mają już tu czego szukać — mówi jeden z analityków branży.
Przekreślone nadzieje
— Sterowana przez państwo pionowa konsolidacja spółek energetycznych praktycznie uniemożliwi zbudowanie w Polsce rynku energii elektrycznej. Zwłaszcza, jeśli przyszłe holdingi pozostałyby własnością SP. Kapitałowe związki między dystrybutorami i producentami prądu powinny być dopuszczalne, ale tylko jeśli powstaną wskutek prowadzonej na zasadach rynkowych prywatyzacji — uważa inny ekspert.
Przeciwnicy ostatniej propozycji MSP zwracają również uwagę na jej niezgodność z przygotowywaną właśnie nowelizacją prawa energetycznego, która przewiduje całkowite wydzielenie działalności przesyłowej z obrotu energią.