ENERGETYKA SPIESZY KU PRYWATYZACJI

Agnieszka Berger
opublikowano: 1999-08-24 00:00

ENERGETYKA SPIESZY KU PRYWATYZACJI

Elektrownie będą zyskiwać inwestorów branżowych, a elektrociepłownie trafią na giełdę

DROGA ENERGETYKA: Polska energetyka jest warta kilkadziesiąt razy więcej, niż wszystkie Narodowe Fundusze Inwestycyjne razem wzięte. Jej wartość księgowa przekracza 36 mld zł. Roczne koszty odtworzenia majątku wynoszą 4 mld zł, a modernizacja pochłania około 1,5 mld zł — twierdzi Jan Buczkowski, wiceminister skarbu państwa odpowiedzialny za prywatyzację branży energetycznej. fot. Borys Skrzyński

Prywatyzacja polskiej energetyki musi zakończyć się w 2002 r. W przeciwym razie krajowe przedsiębiorstwa nie będą miały szans utrzymania się na wolnym rynku energii, a budżet mniej zyska na sprzedaży akcji. Najpilniejsza jest prywatyzacja spółek dystrybucyjnych i firm wytwórczych. Nie ma natomiast pośpiechu, jeśli idzie o zmiany własnościowe w Polskich Sieciach Elektroenergetycznych.

Tematem dnia są obecnie przygotowania do stworzenia Giełdy Energii. Resort skarbu liczy, że w przetargu na organizatora giełdy wystartuje wiele firm. Jednak Jan Buczkowski, wiceminister skarbu państwa odpowiedzialny za prywatyzację energetyki, przyznaje, że podmiotom, które staną w szranki z konsorcjum zawiązanym przez warszawską Giełdę Papierów Wartościowych, trudno będzie zdobyć poparcie resortu.

— Parkiet energii bardziej przypomina giełdę papierów wartościowych niż giełdę towarową. Jeśli wśród jego organizatorów znajdzie się GPW, będziemy mieli zapewnione właściwe know-how. Oczekujemy także, że w tworzeniu giełdy energii wezmą udział polskie i zagraniczne firmy z branży energetycznej. Ich przedstawiciele podpisali umowę o współpracy z GPW, co dodatkowo wzmacnia pozycję konsorcjum — mówi Jan Buczkowski.

Spółka Giełda Energii powinna zostać zawiązana do końca września. Resort skarbu nie zamierza być jej bezpośrednim udziałowcem. Będzie nim jednak za pośrednictwem GPW, która w ponad 98 proc. należy do państwa. Minister liczy, że energetyczny parkiet wystartuje w pierwszej połowie roku 2000.

— Jeśli się pospieszymy, będziemy mieli szansę przejęcia części obrotu energią z rynków sąsiednich krajów. Do tego będziemy potrzebowali wsparcia silnych partnerów z zagranicy. Mogą nimi być m.in. takie firmy jak szwedzki Vattenfall czy Enron z USA — wyjaśnia minister.

Jego zdaniem, ogromnie istotna dla powodzenia Giełdy Energii będzie także współpraca Polskich Sieci Elektroenergetycznych. Zwłaszcza jeśli chodzi o budowę systemu pomiarowego, który umożliwi rozliczanie i realizację transakcji zawieranych na parkiecie. Jan Buczkowski ocenia, że budowa tego systemu pochłonie kilkanaście milionów złotych, zaś całość prac związanych z uruchomieniem giełdy to wydatek rzędu 100 mln zł. Dzięki prowizji pobieranej od obrotu inwestorzy powinni w ciągu kilku lat odzyskać zainwestowane pieniądze. Minister szacuje, że wkrótce po uruchomieniu giełda może przejąć ponad 10 proc. obrotu energią, a po kilku latach — 30 proc. Niektórzy eksperci uważają te prognozy za zbyt optymistyczne. Według Michała Wojtczaka, prezesa Polskiego Funduszu Kapitałowego (energetycznej firmy doradczej), o sukcesie będzie można mówić, jeśli parkiet obejmie kilka, a po pięciu latach — kilkanaście proc. krajowego obrotu energią.

Niewykluczone, że projekt funkcjonowania energetycznego parkietu będzie chciała przygotować poznańska firma konsultingowa DGA, która opracowywała strategię prywatyzacji sektora wytwórców energii. Jan Buczkowski ocenia strategię jako dobrą, choć nie wyklucza, że doradca będzie musiał ją uzupełnić.

Preferowane pakiety

W myśl koncepcji DGA, resort skarbu powinien preferować oferty inwestorów zainteresowanych zakupem akcji kilku elektrowni. Zdaniem Andrzeja Głowackiego, prezesa firmy doradczej, przedsiębiorstwa wytwórcze należy zgrupować w kilka ośrodków, których moc powinna wynosić minimum 5-7 tys. MW. Dzięki temu także słabsze elektrownie będą mogły „dobrze się sprzedać”.

Jeszcze w tym roku resort chce znaleźć inwestorów dla Połańca i Rybnika. W 2000 r. najpierw pod młotek trafi Skawina (ministerstwo chce sprzedać od razu większościowy pakiet akcji) oraz Bełchatów (resort zaoferuje inwestorom 25-30 proc. akcji). Dla większości elektrowni ministerstwo chce pozyskać inwestorów branżowych. Jan Buczkowski nie wyklucza jednak, że przedsiębiorstwa, które będą w stanie zapewnić szybki zwrot nakładów, zostaną zasilone także przez inwestorów finansowych. Resort nie zamierza prywatyzować elektrowni poprzez giełdę, choć jest prawdopodobne, że w umowach sprzedaży będzie zobowiązywał inwestorów do wprowadzania spółek na rynek kapitałowy w kilka lat po prywatyzacji.

Elektrociepłownie na giełdę

Od razu na giełdę mają natomiast szansę trafić akcje niektórych prywatyzowanych elektrociepłowni. W prywatne ręce najszybciej przejdą Elektrociepłownie Warszawskie (trwa przetarg), Zespół Elektrociepłowni Wrocław (oferta publiczna) oraz ZE Wybrzeże.

Podobnie jak elektrownie, inwestorów strategicznych zyskają spółki dystrybucyjne. W ich przypadku resort skarbu będzie zdecydowanie dążył do sprzedaży pakietowej. Minister Buczkowski nie chce ujawnić, w jakiej konfiguracji zakłady energetyczne zostaną zaoferowane inwestorom.

— Prywatyzacja sektora dystrybucji będzie miała charakter rynkowy, a nie administracyjny. Nie będziemy proponować inwestorom „żelaznych pakietów”. Jeśli okaże się to korzystne, będziemy postępować w sposób elastyczny — podkreśla Jan Buczkowski.

Minister nie wyklucza sprzedaży przedsiębiorstw wytwórczych i spółek dystrybucyjnych tym samym inwestorom, choć obawia się, że taka integracja może rodzić zagrożenia np. w postaci transferu kosztów z jednych firm do drugich.

PSE muszą poczekać

Najdłużej na prywatnego właściciela poczekają Polskie Sieci Elektroenergetyczne. Prywatyzacja firmy jest przewidziana na rok 2002, ale wcześniej musi być spełnionych kilka warunków.

— Sprzedaż PSE będzie możliwa, gdy Giełda Energii przejmie minimum 30 proc. obrotu, prywatyzacja branży będzie mocno zaawansowana, a problem kontraktów długoterminowych — rozstrzygnięty. Jeśli do końca 2002 r. nie uda się nam spełnić tych warunków, cały sektor poniesie klęskę. Zagraniczna energia bez przeszkód wejdzie na nasz rynek, a polskie firmy, bez modernizacji i know-how, nie będą gotowe do konkurencji — ostrzega Jan Buczkowski.

Minister nie wyklucza, że udział w prywatyzacji PSE będą mogły wziąć firmy korzystające z usług sieci, czyli wytwórcy i dystrybutorzy energii. Minister Buczkowski zaznacza jednak, że prawdopodobnie przez kilka lat po sprzedaży akcji PSE państwo zachowa znaczący pakiet głosów na WZA.

Kontrakty bardzo pilne

Zdaniem Jana Buczkowskiego, rozstrzygnięcie problemu długoterminowych kontraktów na dostawę energii to jedno z najpilniejszych zadań w zakresie polityki energetycznej kraju. Nad jego rozwiązaniem pracuje resort gospodarki. Minister Buczkowski uważa, że kontrakty nie wstrzymają prywatyzacji sektora, obniżą jednak dochody ze sprzedaży przedsiębiorstw energetycznych. Wieloletnie umowy będą także przeszkodą dla rozwoju Giełdy Energii.

BĘDZIE ROSŁO: Za 20 lat w Polsce będzie się zużywać o 60-100 proc. energii więcej niż dzisiaj. Obecnie wykorzystuje się 70 proc. z 33 tys. MW mocy zainstalowanej w elektrowniach. Z prognoz wynika jednak, że zapotrzebowanie na energię za kilka lat będzie rosło nawet o około 4 proc. rocznie. Wzrost będzie dotyczył głównie gospodarstw domowych, ale także rozwijającego się przemysłu — twierdzi Jan Buczkowski.