Polscy przedsiębiorcy przynajmniej dwa razy do roku odbywają podróż służbową. W delegacje zagraniczne najczęściej udają się do Rosji, Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii. Urlopy Polacy coraz chętniej organizują sobie samodzielnie. Z takiej formy wypoczynku skorzystało w tym roku o 14 proc. więcej osób niż rok wcześniej.
Zarówno klientom podróżującym w celach służbowych, jak i wypoczynkowych z pomocą przychodzi eSky.pl — internetowe centrum podróży. Od 2004 r., czyli od momentu uruchomienia platformy internetowej, poprzez którą oferuje m.in. sprzedaż biletów lotniczych, transakcji w serwisie dokonało już niemal 850 tys. użytkowników. Prognozy wskazują, że w tym roku całej Grupie eSky.pl, czyli także oddziałom zagranicznym, uda się osiągnąć przychód w wysokości 500 mln zł.
Prześcignąć konkurencję
eSky.pl sprzedaje połączenia ponad 600 linii lotniczych, a w bazie hoteli serwisu jest ponad 100 tys. obiektów z całego świata. Gdy zadebiutował na rynku, nie był pionierem, jednak jej założyciele od początku swoją strategię oparli na budowaniu produktu, który wyróżniałby się spośród konkurencji.
— Odczuwaliśmy wspólnie potrzebę stworzenia firmy, która udostępni produkt lotniczy konkurencyjny w stosunku do ówczesnych ofert, gdyż poziom usług oferowanych przez obecne wtedy na rynku firmy, sprzedające bilety lotnicze online, był bardzo słaby. Dostrzegliśmy potencjał tej sytuacji — to, że podnosząc jakość usług, możemy bardzo szybko wyeliminować obecne wtedy na rynku marki, a było ich sporo. Nasze działania okazały się na tyle skuteczne, że firma w szybkim tempie urosła, a podmioty, które wtedy były marginalne, takimi pozostały — mówi Piotr Stępniewski, prezes spółki. Twórcy platformy uzbroili się w narzędzia IT, umożliwiające precyzyjne wyszukiwanie biletów lotniczych czy hoteli.
— Nasz system korzysta z wielu baz danych, sortujemy te informacje, filtrujemy i wyświetlamy te, które w największym stopniu odpowiadają na zapytania użytkownika — tłumaczy Piotr Stępniewski.
Inwestycja, akwizycja
Firmie udało się zaistnieć na rynku i rozwijać przez kilka lat bez konieczności pozyskania zewnętrznych funduszy. Założyciele finansowali jej działalność wyłącznie z własnej kieszeni. Rok do roku firma notowała wzrost przychodów. W 2009 r. kształtowały się one na poziomie 126 mln zł, w 2010 r. urosły do 159 mln zł, a w 2011 r. wyniosły 233 mln zł. Na przełomie 2010 i 2011 r. spółką zainteresował się fundusz Supernova IDM Fund, który jest w tej chwili jedynym zewnętrznym akcjonariuszem spółki — ma 29,7 proc. udziałów w eSky.pl. W 2011 r. firma przejęła też portal biletylotnicze.pl.
— Była to jedyna akwizycja, jakiej dokonaliśmy na polskim rynku. To portal, który korzystał z atrakcyjnej z naszego punktu widzenia domeny. Duża grupa użytkowników internetu wrzucała to hasło w wyszukiwarkę internetową. Był to więc znaczący ruch dla naszej spółki — przyznaje prezes Stępniewski.
eSky.pl prowadzi obecnie rozmowy z różnymi podmiotami działającymi za granicą. Jest zainteresowana spółkami, które mają ofertę odmienną od tej, którą proponuje klientom, a także spółkami działającymi na rynkach, na których firma nie jest obecna.
Czas na kolej
Użytkownicy serwisu eSky.pl mogą dziś zakupić w nim nie tylko bilety lotnicze, ale również zarezerwować hotel czy ubezpieczyć podróż. Wkrótce będą mogli kupić też bilety kolejowe, które dotychczas firma sprzedawała poprzez formularz kontaktowy i agentów.
— Wrótce rozpoczniemy prace nad skonsolidowaniem oferty lotniczej i kolejowej, by klient w ramach jednej transakcji mógł kupić na przykład bilet z Gdańska do Marsylii z przesiadką w Paryżu — tłumaczy Piotr Stępniewski. eSky jest obecny również w Bułgarii, Rumunii i Brazylii, gdzie powołał spółki córki, które oferują usługi lokalnie. Ma tam też swoje centra operacyjne, obsługujące transakcje na danym rynku.
— Z usług naszej platformy mogą korzystać wszyscy użytkownicy, nie ma ograniczeń terytorialnych. Mamy również klientów spoza Polski i z tych krajów, w których nie jesteśmy obecni. Szykujemy się do wejścia na nowe rynki i otwarcia kolejnych centrów operacyjnych — mówi Piotr Stępniewski. Trwają prace nad otworzeniem oddziałów w kolejnych krajach Ameryki Południowej, Rosji i na Ukrainie.
— Myślimy o tych rynkach, gdyż jest tam bardzo duża liczba użytkowników internetu, a także szeroki dostęp do sieci. Ponadto przeprowadzone przez nas badania marketingowe potwierdzają atrakcyjność tych rynków i możliwość pozyskania potencjalnych klientów. To bardzo skomplikowany proces, analiza, którą przeprowadzamy, jest wielopłaszczyznowa. Nie wchodzimy do danego kraju dlatego, że podoba nam się jego nazwa, ale dlatego, że jest to dobre dla rozwoju naszej spółki — podkreśla prezes eSky.pl.