Eksporterzy mogą się cieszyć, inwestorzy wręcz przeciwnie
Dolar systematycznie traci, zyskuje euro. W opinii analityków, do końca 2003 r. kurs EUR/USD może znaleźć się powyżej 1,2. Większość eksporterów ma więc powody do zadowolenia. Importerzy płaczą.
W ciągu kilku ostatnich tygodni europejska waluta systematycznie zyskiwała na wartości, łamiąc kolejne punkty oporu. Pod koniec ubiegłego tygodnia kurs euro do dolara znalazł się w okolicach 1,1535 — na najwyższym poziomie od 27 stycznia 1999 r.
Zdaniem analityków z WGI, może odwrócić się sytuacja z poprzednich lat, kiedy sentyment do euro był tak zły, że traciło ono na wartości praktycznie bez względu na to, czy publikowano dobre czy też złe dane o kondycji gospodarki strefy euro.
— Amerykańska gospodarka, wbrew oczekiwaniom, nie wychodzi z recesji. W tej sytuacji pod koniec roku euro może kosztować więcej niż 1,20 USD — prognozuje Richard Mbewe, główny ekonomista WGI.
Większość analityków nie ma wątpliwości, że euro dalej będzie się umacniać. Trudno jednak znaleźć jednoznaczną odpowiedź na pytanie, na jakim poziomie zatrzyma się ten wzrost.
— Euro znajduje się w silnym trendzie wzrostowym. Dlatego mówienie w tej chwili o jakichś ostatecznych poziomach jest raczej przedwczesne. Inwestorom zaleca się obecnie trzymanie długich pozycji — mówi Marcin Bilbin, analityk walutowy w Citibanku Handlowym.
Z kolei analitycy Bank of New York przyczyny wzrostu notowań euro upatrują w obawach inwestorów przed wysokim deficytem bilansu płatniczego USA. Pamiętać jednak trzeba, że poziom deficytu w największych gospodarkach strefy euro również daleki jest od zalecanego przez Komisję Europejską. Zdaniem Marcina Bilbina, kurs EUR/USD dojrzał do korekty, jednak nie będzie ona głęboka.
Większość polskiego eksportu rozliczana jest w euro, zatem ta grupa przedsiębiorców ma powód do zadowolenia. Wzrtost wartości waluty europejskiej na świecie przekłada się także na jej cenę w Polsce, która równie systematycznie rośnie.
Jednak aprecjacja europejskiej waluty to zła wiadomość dla tych, którzy mają zobowiązania denominowane w euro — zwiększa się bowiem koszt obsługi takich zobowiązań.
Dolar może stracić jeszcze nawet 20 proc.
Wykres kursu EUR/USD nie pozostawia żadnych wątpliwości interpretacyjnych. Zwłaszcza jeśli do analizy technicznej stosuje się teorię Elliotta. Mamy do czynienia z klasyczną falą piątą umacniania się euro. Zaczęła się w połowie kwietnia, po tym jak na wykresie powstała formacja diamentu, którą wykres opuścił górą. Wtedy również pokonana został linia trendu spadkowego.
To jest już historia, a najbardziej ciekawe jest obecnie pytanie: jak daleko może euro zawędrować? W teorii Elliotta ciężko o odpowiedź. Fala III była dłuższa od I, więc nie ma żadnych ograniczeń dla fali V. Pierwszy opór jest na poziomie 1,225, ale on może zatrzymać osłabienie dolara tylko na krótki czas. Przypuszczam, że tam nastąpiłaby interwencja Europejskiego Banku Centralnego, który nie może w nieskończoność biernie przyglądać się umacnianiu się euro.
Mogłaby się wtedy zacząć rysować formacja odwróconej głowy z ramionami, której realizacja dałaby w dłuższym czasie umocnienie euro wobec dolara przynajmniej do poziomu 1,6. Jeśli spojrzy się na wykres jen/dolar, gdzie z kolei tworzy się formacja RGR, to widać wyraźnie, że osłabienie dolara o kolejne 20 proc. nie byłoby niczym niezwykłym.