Euro zdynamizuje gospodarkę Europy

Andrzej Siłuszek
opublikowano: 1999-01-05 00:00

Euro zdynamizuje gospodarkę Europy

W historii świata nie było jeszcze takiego przypadku. Jedenaście państw europejskich — Austria, Belgia, Finlandia, Francja, Hiszpania, Holandia, Irlandia, Luksemburg, Niemcy, Portugalia i Włochy — dobrowolnie rezygnuje z własnej waluty i godzi się na wprowadzenie jednej, wspólnej. Wprawdzie w kieszeniach obywateli tych państw euro pojawi się dopiero 1 stycznia 2002 roku, ale do tego czasu gospodarka światowa będzie wyglądała już inaczej.

DO OBIEGU zostaną wprowadzone banknoty o nominałach 5, 10, 20, 50, 100, 200 i 500 euro oraz monety 1 i 2 euro. Dziesiętne części waluty będą miały nominały 1, 2, 5, 10, 20, 50 eurocentów. Jednolity będzie awers, zarówno monet, jak i banknotów, rewers zaś członkowie Europejskiej Unii Monetarnej będą mogli opracować we własnym zakresie. Waluty narodowe stracą ważność 1 lipca 2002 roku. Banknoty zostaną pocięte, a monety przetopione. Ci, którzy teraz trzymają pieniądze państw „jedenastki” w skarpetach, czy w materacach, jeszcze przez parę lat będą mogli wymieniać je w bankach na euro.

WARTO SOBIE uświadomić, że dobrowolna rezygnacja z narodowej waluty oznacza ogromne zmiany w mentalności społeczeństw w tych krajach. Wiąże się to z jednej strony z utratą części suwerenności, z drugiej zaś — narody państw europejskich, które przystąpiły do strefy euro, zyskują suwerenność nową, europejską. Obywatele państw tworzących Europejską Unię Monetarną w całej niemal Zjednoczonej Europie będą u siebie, narodowe waluty były bowiem ostatnimi granicami. Euro stanie się główną, obok dolara, a może nawet nieco przed nim, walutą w handlu międzynarodowym i w rezerwach bankowych na świecie.

ZMIANY GOSPODARCZE wywołane przez wprowadzenie wspólnej waluty są wręcz niewyobrażalne. Doskonale porównywalne staną się pensje i ceny; koszty, straty i zyski przedsiębiorstw; kredyty i lokaty bankowe — po prostu wszystko, co da się przeliczyć na pieniądze.

OBYWATELE „jedenastki” nagle sobie uświadomią, że te same towary mają różne ceny w różnych krajach. To oczywiście zdynamizuje turystykę. Okaże się bowiem, że warto będzie przejechać nieraz i trzy granice, żeby taniej kupić samochód czy inne dobra trwałego użytku. Produkującym taniej przysporzy to dodatkowych zysków, resztę zmusi do poprawienia efektywności. Nasilą się przy tej okazji fuzje, nastąpi koncentracja produkcji. Dzięki temu towary europejskie staną się bardziej konkurencyjne.

BARDZO WZMOCNI SIĘ rynek kapitałowy, dzięki koncentracji i usunięciu bariery, jaką była wymiana i przeliczanie walut. Możliwości inwestowania będą więc nieporównanie większe, a to otwiera znakomite perspektywy przed bankowością inwestycyjną.

TRUDNO JESZCZE dzisiaj określić, jak to zmieni nasz handel z krajami Europejskiej Unii Monetarnej. Na pewno spotkamy się z większą i ostrzejszą konkurencją. Ale może się też okazać, że w wielu grupach towarów, po przeliczeniu ich cen na euro, wzrośnie atrakcyjność naszych dostawców.

NAJKORZYSTNIEJSZY dla Polski jest jednak efekt przyspieszenia tempa wzrostu gospodarczego w krajach Unii Europejskiej dzięki wprowadzeniu jednolitej waluty. To stwarza dodatkowe szanse dla polskiego eksportu i nadzieję na zmniejszenie deficytu w bilansie handlowym.

DLA POLSKICH podmiotów gospodarczych korzystne może być również zaciąganie kredytów w strefie euro. Spodziewane jest obniżenie i tak już niskich stóp procentowych, co sprawi, że oprocentowanie kredytów będzie o kilka procent niższe niż w Polsce.

ROZPOCZĘŁA SIĘ operacja, która zmieni gospodarkę świata. Miejmy nadzieję, że choć trochę z tych dobrodziejstw spłynie i na nas. Byle do 2006 roku (lub coś koło tego).