Eurohold to największy niepaństwowy koncern w Bułgarii, notowany na warszawskiej giełdzie. Od lat działała w branży ubezpieczeniowej, a po tym, jak w zeszłym roku kupił od ČEZ-u kilka spółek energetycznych — obecnie tworzących firmę Electrohold — jest holdingiem funkcjonującym w obu sektorach. Przynoszą one Euroholdowi po połowie przychodów.
Głównym celem firmy jest zbudowanie czołowego holdingu energetyczno-ubezpieczeniowego w środkowo-wschodniej i południowo-wschodniej Europie. Stąd wynikają plany inwestycyjne Electroholdu, który stawia na segment OZE, przede wszystkim zaś na fotowoltaikę. W tej dziedzinie firma ma doświadczenie — prowadzi kilka takich projektów w Bułgarii.

— Rola OZE w Unii Europejskiej będzie rosła, dlatego patrzymy nie tylko na rynek bułgarski, ale również całą środkowo-wschodnią Europę. Chcemy inwestować przede wszystkim tam, gdzie grupa ma już bazę kliencką, także w obrębie usług ubezpieczeniowych. Tam możemy najszybciej osiągnąć synergie — mówi Karel Král, prezes Electroholdu.
Rumunia, Grecja, Serbia
Na pierwszym miejscu wymienia sąsiednią Rumunię.
— Na naszym radarze jest też Grecja, ale także państwa spoza Unii Europejskiej, przede wszystkim Serbia i Macedonia Północna — mówi Karel Král.
Kilka tygodni temu w rozmowie z „PB” Kiril Boshov, prezes Euroholdu, deklarował, że jego firma rozważa wejście także na polski rynek OZE.
— Polska to duży i ciekawy rynek i chcemy na nim być. Na razie nie mogę podać szczegółów, ale myślimy nie tylko o rynku energetycznym, ale również o rynku ubezpieczeniowym — twierdzi szef Electroholdu.
W pierwszej kolejności będą to zapewneprojekty fotowoltaiczne.
Kluczową rzeczą braną pod uwagę przez firmę przy wyborze kolejnych rynków będzie wsparcie poszczególnych państw oferowane firmom inwestującym w OZE oraz warunki administracyjne, w tym czas uzyskania pozwoleń na budowę i warunki podłączenia do sieci.
Słońce, wodór, atom
— Śledzimy również rynek technologii wodorowych oraz magazynów energii — dodaje Karel Král.
Niewykluczone, że Electrohold postawi na inwestycje w technologie wodorowe jako uzupełnienie miksu energetycznego. Ten, jego zdaniem, został dobrze zarysowany w Europejskim Zielonym Ładzie i jest najlepszym scenariuszem uniezależnienia Europy od rosyjskiego gazu.
— Można oczywiście dyskutować nad tym, czy nakreślona droga dojścia do tego jest optymalna czy jaką rolę, jako paliwo tymczasowe, powinien odgrywać w niej gaz. Oczywiste jest natomiast, że niezależność należy zbudować na OZE oraz energetyce atomowej — twierdzi prezes Electroholdu, dodając, że znaczącą rolę odegrają małe modularne reaktory jądrowe, które planuje się budować m.in. w Polsce.
Bułgaria, Polska, Finlandia
Bułgaria i Polska były pierwszymi krajami, którym Rosja zakręciła kurek z gazem. Potem doświadczyła tego Finlandia.
— W tej sytuacji część dużych firm przemysłowych może zdecydować się na zastąpienie gazu energią elektryczną, co dla nas jako dostawcy byłoby korzystne, bo zwiększyłoby nasze przychody — mówi Karel Král.
Bułgaria zużywa relatywnie niewiele gazu w porównaniu z Polską czy mniejszymi środkowoeuropejskimi państwami — zaledwie około 3 mld m sześc.
— Zużycie w segmencie detalicznym jest relatywnie niewielkie — do sieci gazowniczej podłączonych jest tylko około 120 tys. klientów indywidualnych. Jedną trzecią rocznego zużycia gazu pochłania ciepło systemowe, ale sezon grzewczy jest już za nami, więc problemu na razie nie ma. Odcięcie rosyjskiego gazu może być odczuwalne dopiero jesienią — mówi Karel Král.
Bułgarskie władze podjęły już jednak kroki, aby zapobiec deficytowi gazu.
— Już w czerwcu ma być uruchomiony interkonektor gazowy na granicy z Grecją. Bułgaria ma też udziały w projekcie budowy terminalu LNG w porcie w Aleksandropolis — prace nad nim rozpoczęły się na początku maja. Zwiększy też import gazu z Azerbejdżanu. Te inicjatywy zaspokoją potrzeby bułgarskiego rynku — uważa menedżer.
Dziś budowa elektrowni fotowoltaicznej od podstaw — łącznie ze znalezieniem terenu, jego zakupem czy uzyskaniem pozwoleń — jest w Polsce poważnym wyzwaniem. Przede wszystkim brakuje zdolności przyłączeniowych. Na rynku funkcjonuje wielu graczy, którzy z wyprzedzeniem, nawet kilkuletnim, zarezerwowali sobie moce przyłączeniowe. Obecne rezerwacje obejmują co najmniej kilkanaście GW.
Co więcej — nakłady na rozbudowę tych zdolności rosną relatywnie wolno. Dlatego wejście nowego podmiotu, których chciałby dokonać u nas inwestycji greenfield, może być trudne. Znacznie prościej byłoby kupić istniejący lub będący w trakcie budowy projekt lub całą firmę, która takie projekty prowadzi.