Spadek zużycia gazu w Europie jest bardzo głęboki i nie wynika prawdopodobnie tylko z czynników pogodowych. Jednocześnie jednak bardzo mały jest spadek zużycia wśród polskich gospodarstw domowych. Dlaczego?
Dostępność gazu to jeden z ważniejszych czynników, który może ukształtować sytuację gospodarczą w Europie, więc wszelkie trendy i statystyki na ten temat są śledzone przez ekonomistów z dużo większą uwagą niż w przeszłości. Ostatnie dane podawane przez europejski think-tank Bruegel niosą dwie bardzo ciekawe informacje – jedną optymistyczną, drugą intrygującą.
Optymistyczna jest taka, że zużycie gazu w Unii Europejskiej w listopadzie było wyraźnie niższe od średniej z poprzednich lat i bliskie celowi wyznaczonemu przez Komisję Europejską. To daje pewną nadzieję, że rosnąca efektywność energetyczna pozwoli uniknąć w najbliższych latach zaburzeń w dostawach.
Intrygująca jest taka, że w Polsce, która też oszczędza, istnieje bardzo duża dywergencja między ponadprzeciętnymi oszczędnościami firm i bardzo małymi oszczędnościami gospodarstw domowych. Możliwe, że za bardzo chronimy w kraju gospodarstwa domowe przed wzrostem cen i odbije się to nam czkawką w innych miejscach gospodarki.

W samym listopadzie zużycie gazu w Europie było według Bruegla (który zbiera dane z różnych źródeł, m.in. platformy ENTSOG) aż o 23 proc. niższe od średniej dla tego miesiąca z lat 2019-21. Wprawdzie miniony listopad był bardzo ciepły, co sprzyjało niskiemu zużyciu, ale w latach 2019-20 listopad również miał wysoką temperaturę na tle średniej historycznej, więc nie powinien być to czynnik decydujący o spadku. Prawdopodobnie kluczowym czynnikiem jest wzrost cen i oszczędności dokonywane przez przedsiębiorstwa i gospodarstwa domowe.
Dane są wstępne i oparte o niepełną grupę krajów. Są jednak ważne, bo pokazują, że istnieje w Europie niemała przestrzeń do oszczędności bez wywoływania głębokiej recesji. Wiosną wśród ekonomistów toczyły się debaty, na ile możliwe jest zredukowanie zużycia energii bez recesji – jeden obóz twierdził, że będzie to niemal niemożliwe, drugi, że da się to zrobić bez ogromnych kosztów ekonomicznych. Na razie jesteśmy we wczesnej fazie kryzysu energetycznego, ale dane są zachęcające.
Kilka miesięcy temu pokazywałem na podstawie danych z badań Międzynarodowego Funduszu Walutowego (wykres poniżej), że Europa może mieć w 2023 r. lukę gazową na poziomie ok. 10 proc. rocznego zużycia. Jest to ilość gazu, którego może zabraknąć w razie odcięcia dostaw przez Rosję. Szacunek uwzględnia już możliwe do pozyskania dostawy gazu LNG i dodatkowy import rurociągami. Warto przypomnieć, że tamten szacunek zakładał redukcję zużycia przez firmy i gospodarstwa domowe o ok. 5 proc. Na podstawie ostatnich danych można sądzić, że potencjał do redukcji jest większy.

Według danych Bruegla Polska w samym listopadzie zużyła o 10 proc. mniej gazu niż średnio w latach 2019-21. Listopad w naszym kraju był dość chłodny, więc mniejsza redukcja może być pokłosiem czynników pogodowych. Dane za poprzednie miesiące roku pokazywały, że redukcja zużycia w Polsce jest mniej więcej zgodna z europejską średnią.
Natomiast polskie dane mają pewną anomalię – bardzo duża na tle europejskim jest redukcja zużycia przez przedsiębiorstwa, a bardzo mała przez gospodarstwa domowe. W listopadzie zużycie firm było o 23 proc. niższe od średniej z lat 2019-21, a zużycie gospodarstw domowych tylko o 5 proc.. Jak widać na wykresie, w Europie redukcja popytu jest w miarę równomiernie rozłożona między firmy i osoby prywatne, a w Polsce jest inaczej.
Powodów takiego zjawiska może być wiele. W Polsce inna jest struktura zużycia gazu w gospodarce i domach. W ostatnich latach wiele osób wymieniało stare piece tzw. „kopciuchy” na nowe gazowe. Jednym z ważnych czynników może być jednak fakt, że rząd mocno chroni gospodarstwa domowe przed skutkami podwyżek cen – mocniej niż inne kraje europejskie. Inflacja cen gazu dla konsumentów była w Polsce w październiku (ostatnie dostępne dane) czwarta od końca w Unii Europejskiej. Mamy też najniższą inflację cen prądu. Polityka w Polsce ma maksymalnie ochronić osoby prywatne i małe firmy.
To stwarza pewne ryzyko. Im mocniej będziemy chronić gospodarstwa domowe, tym mniej potencjału finansowego zostanie do ochrony firm. Co więcej, utrzymując ceny w ryzach, ograniczamy naturalne dostosowania w efektywności energetycznej gospodarstw domowych. Dostosowanie do trwale wyższych cen energii w kolejnych latach może więc być trudniejsze.
Podpis: Ignacy Morawski