Zakłady przemysłowe i fabryki mają ogromne znaczenie dla rozwoju regionów i lokalnej przedsiębiorczości. Pojawienie się takich inwestycji powoduje, że siły miasta czy gminy skupiają się wokół niej.
— Nie ma rozwoju regionalnego bez rozwoju gospodarczego. A o rozwoju gospodarczym decydują przede wszystkim inwestycje, które dają miejsca pracy i powodują bogacenie się społeczeństwa — mówi Wiesława Kornaś- -Kita, prezes Krakowskiego Parku Technologicznego.
Powstanie zakładu produkcyjnego wiąże się zwykle z zatrudnieniem sporej liczby osób. Takie firmy zatrudniają od kilkunastu do kilku tysięcy ludzi. W regionie spada więc bezrobocie, a wynagrodzenia zwykle idą w górę. Jednocześnie rośnie też dbałość o edukację potencjalnych kadr. — Wraz z rozwojem biznesu poprawia się także infrastruktura publiczna i szkolnictwo, powstają specjalne programy edukacyjne na uczelniach, kierowane do przyszłych pracowników firm działających w regionie — wskazuje Wojciech Dachniewski, starszy negocjator w dziale powierzchni przemysłowych i magazynowych Cushman & Wakefield.
Jak magnes
Zakłady produkcyjne zwykle mają wielu poddostawców.
Ponieważ muszą oni szybko dostarczać materiały potrzebne do produkcji, często przenoszą swoją działalność w okolice zakładu, dla którego pracują. — Obserwujemy wtedy zjawisko synergii — każdy inwestor przyciąga kolejnych. W wielu miejscach powstanie zakładu przemysłowego spowodowało, że lokalny biznes bardzo się rozwinął, a wraz z nim całe miasto — podkreśla Wojciech Dachniewski.
Wśród najważniejszych inwestycji, które spowodowały dynamiczny wzrost lokalnego biznesu, można wyróżnić m.in. powstanie fabryki Fiata Auto Poland w Tychach i w Bielsku-Białej, General Motors (Opel) w Gliwicach, Volkswagena w Antoninku pod Poznaniem, Polarisu w Opolu, Grupy Azoty w Rzeszowie, UTC Aerospace Systems w Mielcu, Mana w Starachowicach, LG Electronics pod Wrocławiem.
Nowy wizerunek miast
Dobrymi przykładami wpływu inwestycji na rozwój regionu są Wałbrzych i Rzeszów. To pierwsze miasto jeszcze do niedawna było kojarzone przede wszystkim z kopalniami. Dziś jest już inaczej.
— Po tym, jak w Wałbrzyskiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej pojawiły się Toyota, NSK i Faurencia, nastąpiła spora zmiana. Poszukiwano tam pracowników o zupełnie innych niż wcześniej kompetencjach. Jedno miejsce pracy w strefie ekonomicznej powoduje powstanie zapotrzebowania na jedno lub dwa miejsca pracy dla dostawców usług lub materiałów do produkcji spoza strefy — mówi Joanna Bensz, członek rady dyrektorów Amerykańskiej Izby Handlowej w Polsce i menedżer w CH2M Hill. Nie inaczej było w Rzeszowie. Tzw. Dolina Lotnicza, która tam powstała, spowodowała, że niemal cały region dostosował swoją działalność do jej potrzeb. — Dolina Lotnicza przyciąga kolejnych inwestorów, wiele lokalnych firm działa już tylko dla tego sektora, zaczynają pojawiać się polskie start-upy, a uczelnie techniczne dostosowują programy do potrzeb firm — twierdzi Joanna Bensz.
Nieco odmienny przykład stanowi Kraków. To miasto coraz częściej nazywa się polską stolicą centrów usług dla biznesu. Oferują możliwość pracy absolwentom różnych uczelni.
— W Małopolsce zależy nam na rozwoju zrównoważonym, więc nie tylko na budowie fabryk i zakładów przemysłowych, ale również na rozwoju przedsiębiorstw związanych z sektorem usług i turystyką. Specjalna strefa ekonomiczna jest narzędziem, które wspiera zarówno rozwój tradycyjnego przemysłu, jak i nowoczesnego sektora usług.
Wśród największych firm, które skorzystały z oferty strefy, znalazły się marki Shell, Capita i HSBC — opowiada Wiesława Kornaś- Kita. Według danych Związku Liderów Sektora Usług Biznesowych (ABSL) w Krakowie tym sektorze pracuje ponad 30 tys. osób, a co roku ma ich przybywać o 10-15 proc.