Fiskus nie puści już firm z torbami

Jarosław Królak
opublikowano: 2009-12-04 06:56

Podatnik nie płaci domiaru, gdy się odwołuje. Ta zasada okazała się gospodarczym hitem. Ponad 560 mln zł zostało w kieszeniach podatników.

Przedsiębiorcy i obywatele nie muszą już bać się fiskusa. Z danych Ministerstwa Finansów (MF) wynika, że podatnicy skutecznie "unikają" płacenia długów skarbowych, jeżeli nie zgadzają się z decyzjami skarbówki. W pierwszym półroczu 2009 r. nie zostało natychmiast wykonanych aż 95 proc. z 38 tys. decyzji pokontrolnych. Dzięki temu podatnicy sporo zaoszczędzili. Nie musieli od ręki wyłożyć aż 563 mln zł. Fiskus "wyrwał" tylko 111 mln zł, podczas gdy w całym 2008 r. — aż 1,6 mld zł! (w 2007 r. — 1,7 mld zł).

— Wszechwładza fiskusa zostało faktycznie ograniczona — kwituje Irena Ożóg, była wiceminister finansów.

To zasługa wiceministra gospodarki Adama Szejnfelda, który na początku 2008 r. ruszył do akcji. Centralną pozycją jego pakietu było skasowanie reguły natychmiastowej wykonalności decyzji i wprowadzenie zasady, że podatnik nie płaci domiaru, jeśli złoży odwołanie. Projekt był blokowany przez kilka miesięcy przez resort finansów. Pomogło dopiero osobiste wstawiennictwo Adama Szejnfelda u ministra Jacka Rostowskiego. Rząd jego propozycję przyjął, a parlament uchwalił korzystne zmiany.

— Poprzednie przepisy wielokrotnie niszczyły firmy i miejsca pracy. Mam satysfakcję, że zaproponowane przeze mnie nowe regulacje sprawdzają się w praktyce. Budżet państwa też nie traci, gdyż nie musi wypłacać odsetek od błędnych decyzji. Wszyscy zyskują. To powinno zdopingować rząd do wprowadzania kolejnych rozwiązań ułatwiających działalność gospodarczą — mówi Adam Szejnfeld.

Więcej w piątkowym Pulsie Biznesu.