Gadający bankomat

Eugeniusz TwarógEugeniusz Twaróg
opublikowano: 2012-02-22 17:35

Nie trzeba fatygować się do oddziału. Wystarczy włożyć kartę do bankomatu, żeby połączyć się z bankierem. Niestety tak działa to tylko w Stanach.

Polska jest daleko w tyle za rozwiniętymi krajami pod względem liczby bankomatów w przeliczeniu na milion mieszkańców. U nas jest to niespełna tysiąc urządzeń, czyli dwa razy mniej niż wynosi średnia w UE. Nie dość, że jest ich mało, to pełnią niemal wyłącznie funkcję maszyny z gotówką. Szkoda, bo z tego urządzenia, kosztującego tyle co średniej klasy samochód, można znacznie więcej wycisnąć. W Portugali, czy Turcji bankomat jest terminalem do zamawiania biletów, opłacania podatków, rachunków, czy zaciągania kredytów. Jeszcze dalej poszedł Dollar Bank z Pitsburga w USA. Wczoraj podpisał on umowę z firmą NCR, produkującą rozmaite urządzenia do obsługi rachunków, na dostawę mówiących bankomatów. Maszyna niewiele różni się od standardowej za wyjątkiem większego niż zwykle ekranu. Większy wyświetlacz potrzebny jest do prowadzenia wideokonferencji między klientem a bankiem.

None
None

Wygląda to nieco osobliwie, bo użytkownik może odnieść wrażenie, że rozmawia z człowiekiem siedzącym w bankomacie. Czemu ma służyć to rozwiązanie? NRC uważa, że mówiący bankomat zastępuje bankowe okienko, może być stawiany tam gdzie sieć oddziałów jest rzadsza, a klient potrzebuje osobistej obsługi. Bankomat jest wyposażony we wpłatomat oraz, co ważne w Stanach, czytnik czeków. Dzięki wideo połączeniu z doradcą, klient może wpłacać pieniądze zlecając kasjerowi zasilenie konkretnego rachunku, wydać dyspozycję przelewów między rachunkami i w ogóle porozmawiać jak z pracownikiem banku.
Czy w Polsce mogłoby przyjąć się takie rozwiązanie? Wątpliwe. Co prawda chętnie wypłacamy pieniądze z bankomatów i po prawdzie głównie w tym celu nosimy karty w portfelach, bo wartość transakcji gotówkowych jest cztery razy wyższa niż bezgotówkowych (267 mld zł vs 96 mld zł w 2011 r.). Bankomat jest w Polsce traktowany wyłącznie jako cash mashine. Próby dodania nowych funkcjonalności, jak doładowania kart telefonów komórkowych, zakończyły się fiaskiem. Raczej wątpliwe, żeby banki chciały wydawać pieniądze na tego rodzaju nowinki. Ostatnio raz szarpnęły się na bankomaty dwa lata temu, kiedy na rynku pojawiły się pierwsze bankomaty rozpoznające posiadacza karty po liniach papilarnych (BZ WBK) oraz układzie żył dłoni (Bank BPS). Ale na tym się skończyło.