Galerianki to nie tylko polski problem

KNS
opublikowano: 2009-10-13 10:49

Spora część krytyków filmu „Galerianki” Katarzyna Rosłaniec nieco przejaskrawiła zjawisko. Trudno jest zbadać skalę problemu. Wiadomo już natomiast, że dotyczy on tylko naszego kraju...

Tak zwane galerianki można spotkać również w... Hong Kongu - donosi CNN. I przytacza historię niejakiej „Sze”.

Zaczęłam mając 16 lat. Mój pierwszy klient był przeciętnym 40-latkiem. Bałam się, ale wiedziałam, że jest to jedyny sposób na zarobienie pieniędzy. Klient nie był dla mnie niemiły. Kochaliśmy się, zapłacił i poszedł. Ponieważ poszło gładko, postanowiłam zarabiać dalej.”

Sze rozpoczęła „szybkie randki”, ponieważ wiele jej rówieśniczek ze szkoły również to robiło. Tymczasem ona była zazdrosna o modne ubrania, torby i kosmetyki swoich koleżanek.

- Co gorsza, większość dziewczyn, która postanawia zarabiać w ten sposób, nie uważa siebie za prostytutki – twierdzi Chiu Tak-Choi, pracownik socjalny. Dziewczyny nie myślą w ten sposób, ponieważ uważają, że w każdej chwili mogą zrezygnować. Nawet jeśli umieszczają swoje dane w Internecie, myślą, że mogą zrezygnować. Wydaje im się, że mają wybór i mogą za każdym razem wybierać, czy robić to, czy nie.

Chiu pracuje obecnie z ok. 20 dziewczynami, które próbują wyjść ze swojego nałogu. Trudno jest ocenić skalę problemu w Hong Kongu. Zdaniem pracownika socjalnego, skala zjawiska powiększa się. W ciągu zaledwie dwóch lat liczba dziewczyn, które do niego trafiają, podwoiła się.