Gaming Factory chce zagrać o pełną stawkę

Grzegorz SuteniecGrzegorz Suteniec
opublikowano: 2023-10-02 16:54

Producent gier mocno wierzy w swoją najnowszą produkcję, której wishlista przekracza już 180 tys. Chce ją wydać sam, co oznacza, że więcej pieniędzy zostanie w spółce.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jaki jest budżet „Japanese Drift Master”
  • jaki jest budżet produkcji i kiedy planowana jest premiera
  • nad jakim drugim tytułem pracuje studio
  • co prezes mówi na temat potencjalnej emisji
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Notowany na głównym rynku GPW Gaming Factory ma duże oczekiwania wobec swojej pierwszej, własnej produkcji — „Japanese Drift Master”. Gra, która daje możliwość ścigania się w Japonii — światowej stolicy dryftu — kilometrami zróżnicowanych krętych dróg i górskich szlaków, miała trafić na rynek na przełomie lat 2023/24. Jej producent poczuł jednak, że może mocniej zaistnieć w świecie gier wyścigowych i postanowił odpowiedzieć na oczekiwania graczy, a to wymaga więcej pracy.

— Gra spotkała się z bardzo dobrym odbiorem społeczności. W ciągu trzech miesięcy po ogłoszeniu zdobyła 150 tys. zapisów na wishliście. Obecnie jest na niej ponad 180 tys., głównie z USA i Japonii. Tytuł zaczął być porównywany z najlepszymi grami wyścigowymi, więc postanowiliśmy to wykorzystać i mocniej ją rozbudować — mówi Mateusz Adamkiewicz, prezes Gaming Factory.

Gra powstaje od ponad trzech lat, ale została ogłoszona w tym roku. Po pierwszym zwiastunie spotkała się z dużym zainteresowaniem mediów i youtuberów. Będzie to pierwsza własna produkcja spółki Gaming Factory, która do tej pory bardziej skupiała się na działalności wydawniczej.

Nad „Japanese Drift Master” pracuje 10 osób. Czas rozgrywki szacowany jest na 6-8 godzin. Tyle potrzeba na przejście części fabularnej i wykonanie misji. W rzeczywistości w grze będzie można spędzić o wiele więcej czasu. Budżet produkcji szacowany jest na 4-5 mln zł. Początkowo gra zadebiutuje na PC, później pojawi się wersja na konsole. Do pół roku po premierze gra ma być wzbogacona o multiplayer. Premiera planowana jest na III kw. 2024 r.

Gaming Factory uważa najnowszą produkcję za tzw. czarnego konia, który pomoże spółce wskoczyć na wyższą półkę. Chce ją wydać bez pomocy wydawcy.

— Idziemy w kierunku nowego rozdziału. Nie musimy dzielić się z wydawcą — chcemy zagrać o pełną stawkę — twierdzi prezes.

Jednocześnie nie wyklucza współpracy z wydawcą, ale tylko takim, który przyniesie dużo wartości dodanej.

— Gdyby zgłosił się pierwszoligowy gracz, topowy w grach wyścigowych, można byłoby o tym pomyśleć — mówi Mateusz Adamkiewicz.

Poinformował też, że spółce wystarczy pieniędzy na skończenie gry, ale mogłaby zrobić dużo więcej z większym budżetem. Czy to oznacza, że myśli o emisji?

— Nie możemy wykluczyć żadnej opcji. Spotykamy się z funduszami — mówi Mateusz Adamkiewicz.

10-osobowy zespół Gaming Factory pracuje nad drugą grą własną. Tytuł ma zostać ogłoszony w przyszłym roku. Tym razem spółka planuje zaprosić do współpracy wydawcę. Nowa gra ma być połączeniem gatunków roguelike i slasher. Ma być osadzona w bajkowym postapokaliptycznym świecie.