Sławomir Nowak, minister transportu, zapowiedział niedawno przetargi na budowę i modernizację dróg wartości 32 mld zł. Na listę wpisano inwestycje w dwa odcinki S-7 Miłomłyn — Olsztynek i Nidzica — Napierki.
Ich wartość została oszacowała na ponad 3 mld zł. Na razie jednak Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) ogłosiła przetargi na ponowną analizę dokumentów związanych z realizacją tych zadań, by obniżyć ich koszty. To zaskakujące, bo przecież i tak od kilku lat dyrekcja dostaje od wykonawców oferty na poziomie 70 proc. swoich kosztorysów, więc za budowę i modernizację szybkich tras nie przepłaca.
Mniej ekranów
— Wybrani w przetargu wykonawcy będą mieli za zadanie dostosowanie gotowych od kilku lat projektów budowlanych dla drogi ekspresowej S-7 do zmieniających się przepisów, m.in. w zakresie ekranów akustycznych i drogowych barier ochronnych — wyjaśnia Urszula Nelken, rzecznik GDDKiA.
Resort środowiska postanowił złagodzić wymogi dotyczące emisji akustycznych związanych z eksploatacją dróg, dzięki czemu m.in. wykonawcy pracujący dla GDDKiA będą stawiać mniej niż do tej pory ekranów akustycznych. O ile dzięki temu tańsze może być wykonanie odcinków na S-7? Tego GDDKiA nie precyzuje. Nieoficjalnie pojawiają się sygnały o oszczędnościach sięgających około 10 proc., a to oznacza, że w kasie dyrekcji zostanie kilkaset milionów złotych.
Grząski grunt
Okazuje się jednak, że związane ze zmianą przepisów oszczędności to niejedyny powód analizowania dokumentów.
— Przy okazji wykonana zostanie weryfikacja projektów pod kątem zastosowania nowych technologii, np. przy wzmacnianiu słabych gruntów czy wykonywaniu konstrukcji obiektów inżynierskich, co również pozwoli obniżyć koszty inwestycji — dodaje Urszula Nelken.
To ważne nie tylko z powodu oczekiwanych przed dyrekcję oszczędności. Weryfikacja dokumentów czy stosowanie nowych technologii być może pozwolą także uniknąć problemów z utwardzaniem gruntów, jakie występowały na innych, zbudowanych niedawno odcinkach S-7, przebiegających na gruntach słabonośnych.
Odcinek Miłomłyn — Pasłęk, zbudowany w ubiegłym roku przez Strabag, jest właśnie — nie pierwszy raz — naprawiany, ponieważ na części trasy osiadają nasypy i miejscami zapada się jezdnia. W branży mówi się, że problemem jest utwardzenie gruntów słabonośnych, a oficjalnie eksperci uznali, że przyczyną usterek jest gromadzenie przez wykonawcę w trakcie budowy dużej części materiału w jednym miejscu. Zapadnięcia jezdni występują także na oddanej przed EURO 2012 do ruchu obwodnicy Gdańska. Bilfinger Infrastructure, wykonawca trasy, zarzuca drogowej dyrekcji kiepskie przeprowadzenie analiz geologicznych, czego efektem są problemy z utwardzeniem podłoża pod obwodnicą.
— Jeśli GDDKiA wyciągnęła wnioski z tamtych projektów i postanowiła ponownie przeanalizować dokumentację, to bardzo dobrze. Jeśli inwestor ma jakiekolwiek wątpliwości dotyczące przeprowadzonych badań, analiz czy projektów i postanowi je zweryfikować, czy zastosować nowe rozwiązania poprawiające jakość, będzie to tylko z korzyścią dla niego, dla przyszłego wykonawcy oraz dla kierowców jeżdżących nową drogą — podkreśla Piotr Kledzik, prezes Bilfinger Infrastructure.
Zaskakujące jednak jest to, że GDDKiA planuje jednocześnie analizować dokumenty i prowadzić przetarg na wyłonienie wykonawcy robót budowlanych.
— To bez sensu. Jeśli nie będzie wiadomo, jakiej ilości ekranów będzie wymagać dyrekcja i jaką technologię utwardzania gruntów zechce zastosować, to nie da się realnie wycenić oferty — twierdzi Piotr Kledzik.