Nadal na inwestorów w USA oddziaływała głównie geopolityka. Do środy nie będzie żadnych raportów z danymi makro, co uniemożliwi ustawianie punktu kontrolnego podczas sesji. Wszystkim będzie sterowała geopolityka i, w mniejszym stopniu, informacje ze spółek.
Inspektorzy ONZ wrócili z Bagdadu i wydaje się, że misja zakończyła się relatywnym sukcesem, co oczywiście będzie bardzo nie na rękę USA, ale być może do 14 lutego nie będą komentowały procesu kontroli. Jedynie „być może”, bo to dałoby kilka dni na pozyskanie przez przeciwników wojny opinii publicznej. W czasie weekendu w agencjach krążyła informacja o planie Francji i Niemiec, które chcą rozbrojenia Iraku pokojowymi metodami. To była ciekawa koncepcja tyle, że po 12 godzinach od powstania istnienie tego planu zostało zdementowane przez francuską minister obrony. Ale po następnych kilku godzinach istnienie planu potwierdził niemiecki minister obrony. Rosja poparła ten scenariusz, który nie wiadomo czy istnieje... Wyobraźmy sobie, że taka informacja zaczyna krążyć w czasie sesji giełdowej, a potem zostaje zdementowana. Gdyby rysowała się możliwość przełożenie wojny, albo rozwiązania pokojowego to rynki chwilowo zaczęłyby rosnąć. Gdyby zaś USA szybko powiedziały, że ich to nie interesuje (a tak już zdążył powiedzieć sekretarz obrony D. Rumsfeld) to skutek będzie odwrotny, z tym, że zapewne ciągle nie byłoby paniki - po prostu nadal nie byłoby kupujących. Jak w takich warunkach inwestować?
Sytuacja wyglądała tak, że Irak zwiększył zakres współpracy, a plan zapewne istnieje i zostanie przedstawiony 14 lutego, co potwierdza fakt, że Francja, Rosja i Niemcy przyjęły wczoraj wspólną deklarację, w której wzywają do znacznego wzmocnienia inspekcji. Jeśli Rada Bezpieczeństwa by go przyjęła to zmusiłaby USA do skorzystania z prawa weta. Jeśli taki scenariusz zostanie zrealizowany (a wszystko może się jeszcze zmienić) to USA zaatakowałyby Irak bez zgody ONZ, co byłoby najgorszym rozwiązaniem. Inwestorzy mogli jednak wykorzystać te informacje do wygenerowania krótkoterminowych wzrostów licząc na odroczenie wojny. Na giełdach europejskich z tego nie skorzystano, a indeksy trzymały się blisko piątkowego zamknięcia. W USA jednak udawano, że powróciła wiara w pokojowe rozwiązanie kryzysu, chociaż wzrost był niewielki i na małym wolumenie. To bardzo chwilowa i chwiejna nadzieja.
Nasz rynek (i węgierski) zachowywał się dużo lepiej niż reszta Europy. Nie widać było agresywnego popytu, ale obrót był większy, a indeksy rosły. Uważam, że fundusze kupowały najbardziej przecenione akcje licząc na hossę po rozpoczęciu wojny. Nie mogą napełnić portfeli dzień przed wojną, bo muszą kupić dużo, a tego w jeden dzień zrobić się nie da. Poza tym zarządzający zapewne doszli do wniosku, że do wypełnienia formacji RGR na S&P 500 pozostało jeszcze tylko około 3proc. więc mogą już zacisnąć zęby i nie sprzedawać.
Dzisiaj na forum senackiego Komitetu ds. Bankowości i jutro na forum Komisji Finansowej Izby Reprezentantów Kongresu (zazwyczaj w prawie 100% to jest powtórzenie pierwszego wstąpienia) wystąpi szef Fed A. Greenspan ze swoim półrocznym raportem o stanie gospodarki i jej przyszłości. Oczywiście, jak zwykle ostatnio, będzie się starał brzmieć bardzo optymistycznie, ale w komunikacie Fed po ostatnim posiedzeniu było tyle niepewności, że wątpię żeby to wystąpienie pomogło giełdom. W każdym razie inwestorzy będą na nie czekali z lekkim optymizmem.
Uważałem i uważam, że dopóki będzie się utrzymywał układ: obrót mniejszy na wzroście i większy na spadku to trend spadkowy będzie trwał. Wczoraj jednak obrót wzrósł przy zwyżce rynku. Pozostaje czekać na następne sesje, żeby zobaczyć czy układ obrotów się zmienia. Każda informacja polityczna może przekręcić indeksy o 180 stopni w ciągu kilku minut. W dalszym ciągu to jest rynek gracza, a nie inwestora.