„Tak jak tu jesteśmy, jesteśmy w celu inflacyjnym. Zobaczymy, jak przyjdą dane, ale udało się nam sprowadzić inflację do celu” – powiedział w czwartek podczas konferencji prasowej prezes NBP.
Podkreślił, że „imponujący jest ten zjazd inflacji, z 18,4 proc. w lutym 2022 r.” do celu inflacyjnego.
Cel inflacyjny NBP wynosi 2,5 proc. +/- 1 pkt. proc.
„Jesteśmy na pewno w paśmie wahań, w pobliżu 2,5 proc.” – powiedział szef NBP i dodał, że trudno dokładnie określić poziom inflacji, bo nie ma szybkiego szacunku inflacji. Dodał, że "nie spowodowaliśmy wybuchu bezrobocia ani masowych bankructw”.
W styczniu inflacja wyniosła 3,9 proc. Dane za luty GUS opublikuje 15 marca, po rewizji koszyka towarów i usług, na podstawie których obliczana jest inflacja. Wówczas GUS może także opublikować zrewidowane dane za styczeń br.
Inflacja cały czas jest w trendzie spadkowym, a jednocześnie wzrost gospodarczy zaczyna przyspieszać - oświadczył w Glapiński. Jak dodał, niepewność jest czynnikiem utrzymywania poziomu stóp procentowych.
Polska wraca na ścieżkę "przyzwoitego" wzrostu gospodarczego, "kilkukrotnie wyższego niż w sąsiednich Niemczech" - stwierdził Glapiński. Jak dodał, "polityka pieniężna NBP przy pewnej dozie szczęścia okazała się bardzo trafna".
Prezes NBP zaznaczył, że bank centralny ma dążyć do trwałego ustabilizowania inflacji w przedziale celu inflacyjnego w średnim okresie, czyli okresie rzędu dwóch lat. Jak wyjaśnił, powodem utrzymywania stóp procentowych na podwyższonym poziomie jest niepewność, która - jak to określił - jest obecnie dominującym czynnikiem. "Musimy brać pod uwagę wszystkie czynniki, które pchają inflację w górę" - dodał.
Glapiński uważa, że Polska szybko zbliża się do krajów najzamożniejszych, jeśli chodzi o bogactwo na mieszkańca. "Za 8-10 lat będziemy na dzisiejszym poziomie bogactwa na głowę Wlk. Brytanii i Francji, będziemy wtedy państwem bardzo bogatym" - oświadczył.
Jego zdaniem wcześniejsze wprowadzenie euro byłoby "działaniem głęboko na szkodę Polski", bo oznaczałoby zredukowanie tempa wzrostu do poziomu w tzw. krajach starej Unii i "już trwale Polska stałaby się krajem od tamtych biedniejszym". Dyskusja o wprowadzeniu euro będzie miała ekonomiczny sens za 8-10 lat - ocenił Glapiński.