Obecnie nie ma żadnych przesłanek przemawiających za złagodzeniem polityki monetarnej, powiedział podczas czwartkowego wystąpienia, Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego i przewodniczący Rady Polityki Monetarnej.
Według prognoz banku centralnego w tym roku inflacja nie będzie monotonicznie spadać w kierunku celu inflacyjnego, średniorocznie będzie wyższa niż w roku 2024.
Stabilizacja stóp jest obecnie absolutnie konieczna, aby obniżyć inflację do celu inflacyjnego, który wynosi 2,5 proc. +/- 1 pkt proc. - wskazał prezes NBP Adam Glapiński podczas konferencji.
Prezes NBP zaznaczył, że w styczniu 2024 r. inflacja wyniosła 3,7 proc., natomiast w styczniu 2025 r. osiągnęła poziom 5,3 proc.
"W pierwszym kwartale 2024 r. inflacja znalazła się w celu, a następnie poszybowała w górę. W ciągu ostatnich kilku kwartałów inflacja wzrosła ponad dwukrotnie i dwukrotnie przekracza cel inflacyjny" - zauważył szef banku centralnego.
Glapiński podkreślił, że NBP jest ustawowo zobowiązany do prowadzenia takiej polityki, by poziom inflacji zbliżał się do celu. "Mamy robić wszystko, żeby osiągnąć w średnim okresie poziom 2,5 proc. Jeśli ten cel jest zrealizowany, w grę wchodzi realizacja drugiego celu, jakim jest wspieranie polityki rozwojowej państwa" - powiedział.
Szef banku centralnego zwrócił uwagę, że obecny poziom inflacji jest najwyższy od ponad 20 lat, pomijając okres pandemii i szoku energetycznego związanego z agresją rosyjską na Ukrainę.
"Wysoka inflacja jest głównie efektem czynników regulacyjno-fiskalnych. W ostatnich miesiącach i kwartałach mocno wzrosły ceny energii, podniesiony został również podatek VAT na żywność. Nastąpiły podwyżki akcyzy na napoje alkoholowe i papierosy. Inflację podbijają także podwyżki administrowanych cen wody, a także wzrost cen gazu od stycznia 2025 r." - wyliczył Glapiński.
Prezes NBP dodał, że według prognoz banku centralnego w bieżącym roku inflacja "nie będzie monotonicznie spadać w kierunku celu inflacyjnego".
Średniorocznie będzie ona wyższa niż w roku 2024 - powiedział. Dodał, że na koniec roku inflacja może być zbliżona do tej z roku 2024, czyli wyniesie ok. 5 proc.
Według nowej projekcji inflacji, w III kw. inflacja spadnie do 4,1 proc., ale będzie to wynikać z efektów statystycznych, a w IV kw. br. nastąpi ponowny wzrost inflacji wskutek wzrostu cen prądu - przekazał Glapiński.
W jego opinii, na koniec roku inflacja może być zbliżona do tej z roku 2024, czyli wyniesie ok. 5 proc.
W opinii Glapińskiego, m.in. silny wzrost inflacji przy wysokiej dynamice płac, podwyższona inflacja bazowa, postępujące ożywienie gospodarcze nie dają jakichkolwiek podstaw do obniżek stóp.
Prezes NBP oszacował, że gdyby koszt emisji CO2 w systemie ETS2 osiągnąłby maksymalny przewidziany limit, to w 2027 r. poprzez wzrost ceny paliw, gazu i węgla spowodowałoby to wzrost inflacji o 2 pkt proc.
Osiągnięcie maksymalnych przewidzianych w ETS2 kosztów emisji, przełożyłoby się w Polsce na wzrost cen paliw o 10 proc., cen gazu o 20 proc., a cen węgla o 40 proc.
Bankier zauważył, że kształt systemu ETS2 jest w tej chwili jednym z czynników niepewności co do kształtowania się inflacji w przyszłości. Przypomniał, że unijne regulacje, przewidujące wprowadzenie ETS2 w 2027 r. na razie obowiązują, ale mogą jeszcze ulec zmianie. Na razie jednak nie wiadomo, w jaki sposób mogłyby wyglądać taka zmiana - ocenił Glapiński.
System EU ETS2, którego wejście w życie planowane jest w 2027 r., ma na celu objęcie systemem opłat za emisje gazów cieplarnianych nowych sektorów, w tym budownictwa i transportu. Opłata za emisję ma być doliczana do ceny dla odbiorcy końcowego. Jeśli w ciągu pierwszych trzech lat obowiązywania ceny uprawnień w ETS2 wzrosną do 45 euro, na rynek mogą zostać rzucone dodatkowe uprawnienia z rezerwy stabilizacyjnej. Podobne działanie przewiduje się na wypadek zbyt szybkiego wzrostu cen. Zasady i warunki takich działań są zapisane w dyrektywie ETS. Dodatkowo, jeśli w 2026 r. ceny gazu albo ropy będą na odpowiednio wysokim poziomie, wprowadzenie ETS2 będzie mogło zostać opóźnione o rok
Prezes NBP uważa, że obecny poziom stóp procentowych nie jest istotną barierą dla rozwoju gospodarki i inwestycji.
Badania ankietowe firm, które NBP przeprowadza, jednoznacznie wskazują, że najważniejszymi barierami rozwoju dla firm są rosnące lub zbyt wysokie ceny zaopatrzenia, w tym energii i przede wyrskim wysokie koszty wynagrodzeń. Stąd też, aby wspierać rozwój polskiej gospodarki, zwiększyć inwestycje, musimy przede wszystkim obniżyć inflację, a nie stopy procentowe - dodał.
Zdaniem Glapińskiego, kluczowa dla inwestycji jest kwestia alokacji środków unijnych, a obecny poziom stóp procentowych w Polsce w ujęciu realnym jest niski.
Środki UE to jest podstawowy, prowzrostowy element, z którym mamy od czynienia. Sprawna alokacji tych środków (…) to jest decydujące dla poziomu inwestycji - powiedział prezes NBP.
Obecny poziom stóp proc. w ujęciu realnym, jedyny, który ma znaczenie (…) jest niski. Brzmi to obrazoburczo, ale tak jest po prostu. Wbrew popularnym tezom z tabloidów. Jest on podobny jak w strefie euro, niższy niż w regionie EŚW - dodał.