Szef Google jasno tłumaczy, że firma musi rosnąć inaczej niż dotąd – bez powielania schematu „więcej ludzi na każdy problem”.
– Musimy być bardziej wydajni, by rozwijać się w zrównoważony sposób – podkreślił Sundar Pichai. Redukcja dotknęła przede wszystkim stanowiska menedżerów, dyrektorów i wiceprezesów, których liczba ma stopniowo stanowić coraz mniejszy odsetek całej załogi.
Część osób, zamiast stracić pracę, została przesunięta na stanowiska eksperckie, by firma nie rezygnowała z ich doświadczenia.
Google zapowiada dalsze oszczędności
Nowa fala zwolnień to element szerszej strategii oszczędnościowej Google. W 2023 r. firma zmniejszyła zatrudnienie o 6 proc., a następnie ograniczyła etaty w zespołach pracujących nad Androidem i produktami Pixel. Teraz cięcia dotyczą głównie kadry menedżerskiej.
W tle pozostaje wprowadzony w styczniu 2025 r. w USA program dobrowolnych odejść. Jak podaje Fiona Cicconi, szefowa działu HR w Google, skorzystało z niego 3–5 proc. uprawnionych pracowników.
Cięcia mają przyspieszyć podejmowanie decyzji i pobudzić innowacyjność. Jednak rezygnacja z menedżerów małych zespołów rodzi ryzyko – młodsi pracownicy mogą stracić wsparcie mentorskie, a ci, którzy zostaną na stanowiskach kierowniczych, zostaną mocniej obciążeni.
W październiku 2024 r. dyrektor finansowa spółki Alphabet, Anat Ashkenazi, zapowiedziała, że oszczędności mogą zostać pogłębione. Obecne zwolnienia menedżerów można więc traktować jako część szerszej restrukturyzacji, której finał wciąż jest przed firmą.