Gospodarka wystawiona na próbę trudnej kohabitacji

Ignacy MorawskiIgnacy Morawski
opublikowano: 2025-06-02 08:25

Wchodzimy w okres trudnej kohabitacji i oczekiwania na nowy rząd, okres interregnum. Co z gospodarką? Warto zachować zimną głowę, bo polska koniunktura przechodziła już przez wiele kryzysów politycznych.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Znamy już ostateczne wyniki wyborów prezydenckich: wygrał Karol Nawrocki. Zdobył 50,9 proc. głosów.

Na poziomie politycznym te wybory przegrali Rafał Trzaskowski i Donald Tusk. Ten pierwszy wróci do warszawskiego ratusza i zajmie się bieżącymi problemami miasta, natomiast ten drugi musi zmierzyć się z trudnym faktem, że jego rząd nie ma przyszłości. A w polityce bardzo trudno funkcjonować bez umiejętności nakreślenia wyborcom i swojej ekipie pozytywnej perspektywy. Obecnie rząd ma niskie notowania, a jego kurs na totalną konfrontację z niesprzyjającym prezydentem i czekanie na nowego lokatora tzw. dużego pałacu okazał się nieskuteczny. Jeżeli w czasie poprawiającej się koniunktury i spadającej inflacji nie udało się rządowi utrzymać zaufania, to jak miałby to zrobić przy dodatkowym obciążeniu wizerunkowym katastrofą wyborczą roku 2025? Trudno sobie wyobrazić, żeby przed wyborami parlamentarnymi 2027 r. to Donald Tusk miał nakreślić dla obozu rządzącego strategię zwycięstwa.

Wchodzimy w okres interregnum, układ władzy będzie musiał się zmienić w ciągu kilku lat. Pytanie, jakie to wszystko ma implikacje gospodarcze?

Zawsze w takich sytuacjach wychodzę z założenia, że polityka – szczególnie w kraju peryferyjnym, jak Polska – ma w krótkim i średnim okresie ograniczony wpływ na gospodarkę i warto zachować chłodną głowę. Przez ostatnie 30 lat Polska osiągała sukcesy gospodarcze pod rządami bardzo różnych partii, także tej, która w tych wyborach wygrała. Polska koniunktura wbrew pozorom nie ma barw ideowych, a tym bardziej partyjnych. Jest funkcją wysokiego wzrostu wydajności pracy, bardzo dobrego wykształcenia pracowników, otwartości na świat, stabilności makroekonomicznej. Polska koniunktura przetrwała wiele głębokich kryzysów politycznych: od turbulentnych lat tuż po transformacji przez aferę Rywina i jej reperkusje, przez wzlot i upadek Andrzeja Leppera po głębokie rozdarcie polityczne po 2010 r.

Natomiast kohabitacja agresywnie nastawionych polityków – prezydenta i premiera – może oczywiście nieść kilka zagrożeń gospodarczych. Polska ma przed sobą dwa duże, strategiczne wyzwania, z którymi zmierzenie się będzie wymagało dobrego przywództwa politycznego. A o takie będzie trudno w warunkach kohabitacji.

Pierwszym dużym wyzwaniem jest bardzo szybki przyrost długu publicznego związany z wysokimi kosztami finansowania obrony narodowej, ale też kosztami walki politycznej. Obie partie mają w swoich programach tylko cięcia podatków i zwiększanie wydatków. Tymczasem bez obniżenia tempa przyrostu długu będziemy mieli problem z wysokimi stopami procentowymi, które będą niezbędne do przyciągania inwestorów na rynek obligacji.

Drugim wyzwaniem jest przejście ze wzrostu gospodarczego opartego głównie na eksporcie do wzrostu opartego w większej mierze na krajowych inwestycjach – w tym w dużej mierze inwestycjach publicznych lub tych realizowanych przez spółki skarbu państwa. W latach 2010-22 Polska notowała spektakularne przyrosty eksportu na tle innych krajów regionu, co pozwoliło utrzymać relatywnie wysoki wzrost PKB, a dzięki temu łatwo zapewnić finansowanie wielu programom socjalnym rządu. Teraz warunki dla eksportu są dużo trudniejsze, bo Polska stała się krajem dużo droższym, a jednocześnie świat wszedł w okres wojen handlowych. Wzrost będzie w większej mierze generowany przez inwestycje, a to wymaga sprawności politycznej.

Na to drugie wyzwanie można spojrzeć z jeszcze szerszej perspektywy. Wchodzimy w erę zwiększonego interwencjonizmu państwowego na całym świecie, również w Polsce. Tylko że nasze rządy – politycy i administracja – są do tego słabo przystosowane, bo ich praca dotychczas nie polegała na tworzeniu ambitnych strategii i polityk, tylko konsumowaniu darów pochodzących ze świata: dobrej koniunktury eksportowej i wysokiej fali funduszy unijnych. Teraz będzie dużo trudniej.

Polska gospodarka ma w sobie naturalny pęd. Ale jesteśmy krajem właściwie bez konstytucji, ze sparaliżowanym częściowo systemem sądownictwa, ostrym konfliktem między najważniejszymi instytucjami, a teraz też rządem bez mocy sprawczej. Łatwo już było.