GPW chce mieć własnego Kickstartera

KKA, MBE
opublikowano: 2014-05-05 00:00

Duży spekulant na warszawskiej giełdzie był, ale się zmył. GPW liczy na następnych, ale sięgnie też po firmy mniejsze niż na NewConnect.

Adam Maciejewski, prezes Giełdy Papierów Wartościowych, chce uczynić z Warszawy „miasto start-upów”. Zamierza przyciągnąć firmy zbyt małe, by trafić choćby na NewConnect.

Adam Maciejewski, prezes GPW
Adam Maciejewski, prezes GPW
None
None

Crowdfunding po polsku

— Myślę, że bardzo mocno pójdziemy w kierunku crowdfundingu — mówi Adam Maciejewski, prezes GPW.

Symbolem tego biznesu jest serwis Kickstarter. To tam kapitał na rozruch zyskała np. olsztyńska firma Zortrax, która kilka miesięcy później zasłynęła sprzedażą Dellowi 5 tys. drukarek 3D własnej konstrukcji. Finansowanie społecznościowe — jak określany jest crowdfunding na naszym rodzimym rynku — w ostatnich latach zyskało ogromną popularność. W Polsce o pozyskiwaniu kapitału od internautów zrobiło się głośno kilka lat temu, gdy pojawiły się pierwsze, służące temu platformy — PolakPotrafi.pl, MegaTotal czy Beesfund. Dziś ci, którzy chcą ogłosić zrzutkę w sieci, mają jeszcze większy wybór. Nieźle radzą sobie także te serwisy, które są adresowane do konkretnych odbiorców, np. Wspieramkulture.pl, wyspecjalizowany w zbieraniu pieniędzy na projekty kulturalne. Na nowej platformie nie będzie typowego handlu giełdowego, ale prezes GPW nie wyklucza, że poza pozyskiwaniem kapitału posłuży ona do wymiany pakietów udziałów start-upów w ramach tzw. private market.

Przyciągnąć spekulantów

Rodzimy Kickstarter to niejedyny nowy plan GPW. W listopadzie 2013 r. giełda obniżyła niektóre stawki opłat o 95 i 74 proc. Ale tylko dla tzw. dostawców wysokiej płynności (nie mylić z handlem wysokich częstotliwości). To podmioty, których średnia sesyjna obrotów akcjami wynosi w miesiącu 5 mln zł. Trzeba też inwestować na własny rachunek lub być brokerem osoby prawnej, osiągającej z inwestycji na rynku kapitałowym co najmniej 90 proc. przychodów (nie mniej niż 1 mln zł miesięcznie) i również inwestującej pieniądze własne lub pożyczone, ale niepowierzone w zarządzanie.

— To propozycja dla spekulantów. Przecież nawet fundusze hedgingowe nie będą mogły z niej skorzystać, bo obracają pieniędzmi klientów. Nie jest to też oferta dla wielkich banków inwestycyjnych, bo gra na własną książkę nie generuje aż 90 proc. ich przychodów — komentowali wtedy finansiści. Taki podmiot się znalazł. W I kw. 2013 r. wygenerował ponad 1 mld zł obrotu akcjami na GPW. Potem… zwinął interes.

— Zawiesił działalność ze względu na koszty rozliczeniowe. Mam na myśli nie tylko KDPW, ale też to, co pobiera członek rozliczający [polski dom maklerski załatwiający formalności — red.] — informuje Adam Maciejewski, prezes GPW.

Zapewnia jednak, że w 2014 r. kilka takich firm powinno zacząć działać na GPW. Wszystkie mają pochodzić z zagranicy.